Recenzja: "Kto się śmieje ostatni" Trish Wylie


Tytuł: Kto się śmieje ostatni
Autor: Trish Wylie
Wydawnictwo: Mira Harlequin
Wydanie: 2013-06-14
ISBN: 978-83-2389-770-5
Objętość: 240
Cena: 9,99 zł

Moja ocena: 8/10 pkt.
Szufladka: Godna polecenia.

Co, kolejny ochroniarz? Przecież ojciec wie, dlaczego pięciu poprzednich szybko zrezygnowało z pracy. Ja, Miranda Kravitz, córka burmistrza Nowego Jorku, przysięgam, że ten szósty też długo nie wytrzyma. Tyler Brannigan to policjant? Nie szkodzi, ja też jestem sprytna. Jest twardy? Mam sposoby, żeby go podejść. Zna Manhattan lepiej ode mnie? Niemożliwe. Zobaczymy, kto będzie się śmiał ostatni…

Zabierając się za tę powieść, myślałam, że będzie to coś w stylu typowego romansu. Nic bardziej mylnego. „kto się śmieje ostatni” to szalona powieść o mniej lub bardziej typowej nastolatce, która musi się zmagać z różnorakimi problemami. Głównym z nich jest fakt, że jej marzeniem jest bycie zwyczajną dziewczyną, a nie córką burmistrza, którą wszyscy mają na oku. Zwłaszcza jej prywatna ochrona, która rujnuje jej nie tylko życie towarzyskie, ale i wszystko, co tylko może. Nie wspominając już o nowym – nad wyraz upierdliwym – nabytku ochroniarskim. I jak to zwykle bywa, by nie było nudno wkrada nam się wątek romantyczny… Jak dla mnie to tak samo szalony, co romantyczny, ale to i bardzo dobrze.

Podoba mi się w tej książce to, że bohaterowie nie są nudni, ani przesłodzeni. Każdy ma wykrojony swój indywidualizm, przez co nie wieje nudą. Szczerze powiedziawszy nawet nie umiałam sama się zdecydować kogo okleić mianem mojego ulubieńca. Fabuła nakręca się stopniowo, koniec końcu porywając w wir wydarzeń. Książka wydaje się idealna na nudne wieczory, czy na deszczową pogodę, gdy każdy ma ochotę tylko i wyłącznie na to, by zakopać się w ciepłym kocu z kubkiem gorącej czekolady o móc ze spokojem poczytać dobrą książkę.

Nie jest to pozycja pisana pod schemat innych. Coś innego. Nowego. Może nawet odrobinę oryginalnego. A przede wszystkim ciekawego. Styl i język autorki prosty i logiczny, nie sposób było się nudzić, jednak chwilami miałam wrażenie, że czytam powieść typowo stworzoną dla młodych nastolatek. Coś na wzór „Pamiętnik Księżniczki” czy tego typu wydań. Mimo to ogólnie czytało się z wielką przyjemnością i zapewne jeszcze nie raz do niej powrócę. Na koniec muszę tylko dodać, że okładka idealnie wpada w moje gusta. Kolorowa, acz nie przesycona i "zarzucona:" szczegółami. W sam raz dla takiej marudy, jak ja. W dodatku wydanie kieszonkowe też ma swoje zalety, dzięki czemu książkę można zabrać ze sobą praktycznie wszędzie. Idealne rozwiązanie dla zabieganych. Szczerze polecam!

Za wspaniałą przygodę z serią KISS dziękuję Wydawnictwu Mira Harlequin!

3 komentarze :

  1. Głośno się ostatnio zrobiło o tej serii, więc chyba przeczytam którąś książkę, bo recenzje zbierają dobre.

    in-corner-with-book.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak samo jak u ciebie, okładka dokładnie wpada w moje gusta. Jest naprawdę urzekająca. A książkę MUSZĘ dorwać. Dużo osób ją poleca.

    ps. jakoś dziwnie dodaje się u ciebie komentarze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero co dodałam opinię na temat "Kroniki ślubnych wypadków", ale już cieszę się na myśl o spędzeniu wolnego czasu nad "Kto się śmieje ostatni". :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania. Będzie mi naprawdę miło i co najważniejsze dzięki nim poznam wasze zdanie, na którym mi bardzo zależy - jednakże jakakolwiek forma spamu, czy posty złośliwe, obraźliwe, tudzież wywyższające się będą usuwane w trybie natychmiastowym bez zbędnego komentarza.

Miasto Recenzji © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka