Recenzja: "Turkusowe szale" - Remigiusz Mróz

Tytuł: Turkusowe szale
Autor: Remigiusz Mróz
Wydawnictwo:Bellona
Wydanie: 2014-08-14
ISBN: 978-83-1113-332-7
Objętość: 542
Cena: 34,90 zł

Moja ocena: 9/10 pkt.
Szufladka: Wspaniała!

Ostatnimi czasy postanowiłam, że zacznę próbować coraz to nowszych lektur, jeśli chodzi o ich gatunek. W końcu przyszedł czas, aby się trochę pod tym kątem rozwinąć, a nie upierać się przede wszystkim na fantastykę i powieści dla młodzieży. Jednym słowem nadeszła wielka chwila na poszerzanie literackich horyzontów. Dlatego też na pierwszy ogień wybrałam dość kontrowersyjną powieść, której autorem jest pan Remigiusz Mróz, który to jest autorem zarówno książek historycznych, politycznych, jak i s-fi. 

"Turkusowe szale" to kolejna jego powieść, która opowiada o losach polskiego lotnictwa na Zachodzie, opierając się na rzeczywistych wspomnieniach, dokumentach i przede wszystkim wydarzeniach związanych z 307 Dywizjonem Nocnym Myśliwskim „Lwowskich Puchaczy”. Dokładnej fabuły streszczać Wam nie będę, bo nie chcę Wam psuć zabawy z czytania, ale muszę przyznać, że jest naprawdę warta zachodu i poświęconego na nią czasu. 
Szczerze powiedziawszy to, gdy tylko ją zobaczyłam, nie byłam zupełnie od niej przekonana - głównie dlatego, że nienawidzę powieści historycznych. Nic więc dziwnego, że przymierzając się do niej byłam totalnie nastawiona na "nie", sądząc, że będę się z nią męczyć. Uwierzcie, jakie zdziwienie miałam, gdy pochłonęłam ją w kilka dni, nie nudząc się, ani nie narzekając na wszystko co popadnie. Co prawda, zdarzały się momenty, gdzie autor za bardzo się rozwijał, przez co akcja stawała w miejscu, ale gdy tylko doszło do prawdziwej akcji, walk, wszystko co mnie denerwowało, traciło na wartości. Jedyny minus, to chyba tylko to, że niekiedy nie mogłam się zorientować kto jest kim przez te wszystkie pseudonimy, ale poza tym? Poza tym uważam, że to naprawdę fantastyczna lektura dla kogoś, kto chce rozpocząć swoją przygodę z literaturą sensacyjną, tudzież historyczną. 

Książkę czyta się naprawdę szybko i sprawnie. Całość podzielona na kilka części, dzięki którym czas akcji i poszczególne wydarzenia nie mieszają się ze sobą i nie są jedną, wielką, zbitą fabularną papką. Nawet język, którym się autor posługuje jest prosty i logiczny, a nie specjalnie udziwniony. Co tu więcej mówić - zabierajcie się do lektury czym prędzej. Już nawet sama okładka powinna Was do tego zachęcić - o treści nie wspominając. 
Osobiście przeżyłam z "Turkusowymi szalami" wspaniałą przygodę, którą chętnie jeszcze kiedyś powtórzę, zwłaszcza, że w trakcie czytania ma się wrażenie, jakoby samemu brało się udział w tych wszystkich wydarzeniach,a  akcja po prostu toczy się własnym torem. Na koniec chciałam tylko dodać, że naprawdę nie warto się uprzedzać do jakiejś lektury, tylko dlatego, że należy do gatunku, który nam nie przypadł do gustu - kto wie, może tak, jak w tym przypadku okaże się ona małym fenomenem?

Książkę przeczytałam w ramach akcji Polacy Nie Gęsi i Swoich Autorów Mają.

Recenzja: "Trupia otucha" - Dan Simmons


Tytuł: Trupia otucha
Autor: Dan Simmons
Wydawnictwo: MAG
Wydanie: 2014-02-21
ISBN: 978-83-7480-419-6
Objętość: 1040
Cena: 69,00 zł

Moja ocena: 6/10 pkt.
Szufladka: Ciekawa

Wampiry. Przemoc. Legendy. Zło. Psychologiczne umiejętności. Kampania rzezi i rozpasania. To i jeszcze więcej możemy znaleźć w najnowszej powieści Dana Simonsa pt. "Trupia otucha". Akcja rozgrywająca się na przełomie dziesięcioleci, stanowi "jedną z najdoskonalszych prób ożywienia wampirzej legendy, zgłębia naturę ludzkiej skłonności do przemocy i analizuje jej wpływ na naszą przyszłość."

Od początku wiedziałam, ze nie będzie to lektura lekka, choć mimo wszystko liczyłam, ze przyjemna. I nie mam tutaj na myśli tylko jej wagi i objętości, ale przede wszystkim treść, którą w sobie skrywa. Nie sądziłam jednak, że historia w niej ukazana okaże się tak przerażająca, a jednocześnie tak realistyczna i przede wszystkim ciekawa. Ale może po kolei.

Jeśli chodzi o stronę graficzną, to w odniesieniu do treści można by powiedzieć, że nawet pasuje. Mroczna, pełna tajemnic okładka już na tzw. "dzień dobry" nastraja czytelnika do skrywanej w sobie treści. Natomiast jeśli już o ową treść chodzi, to faktycznie, jak wspominałam wcześniej nie jest to "lekka lektura" na odprężenie, a wręcz przeciwnie. Fakt faktem, że poszczególne wydarzenia są bardzo przekonywujące i można by się nawet pokusić o stwierdzenie "nad wyraz realne" - głównie dzięki umieszczeniu w fabule rzeczywistych miejsc, które możemy odnaleźć na mapie świata. Z drugiej strony jest ona na tyle trudną lekturą, że nie każdy jest w stanie ją ukończyć. Osobiście miałam momenty, gdy rodziła się we mnie ochota rzucenia jej w kąt, ale mimo to chciałam dowiedzieć się, jaki jest jej finał.

Nie przypadki mi jednak do gustu bohaterowie, którzy się w niej znaleźli. Poniekąd ma to też związek z brutalnością całej lektury, ale mimo wszystko nie umiałam się z nimi w żaden sposób "zaprzyjaźnić" i zrozumieć ich postępowania.

Ogólnie rzecz biorąc "Trupia otucha" jest książką naprawdę ciekawą. Jeśli jest ktoś, kto lubi tajemnice, zagadki, pomieszaną z odrobiną fantastyki i niełatwą fabułą - jest to lektura idealnie dla niego. Czyta się ją powoli, ale skutecznie. Jedynym sporym minusem dla mnie jest niestety jej objętość - przeważnie lubię "szersze" książki, ale ta mnie przerosła - i to dosłownie. Uważam, że o wiele lepsza by była w wersji przedzielenia jej na pół, dzięki czemu łatwiej by było ją czytać - to raz, i się z nią przemieszczać - to dwa. W szczególności mam tutaj na myśli osoby, które tak jak ja uwielbiają czytać w miejskich środkach komunikacji. Kolejnym plusem takiego wydania byłaby niewątpliwie cena - bowiem, jak na jeden tom, niezależnie od jego wagi, jest to dość droga inwestycja na którą nie każdego stać, aby za jednym zamachem wydać prawie 70 zł na jedną książkę.

Oprócz tego żadnych większych zastrzeżeń do niej nie mam - książka trudna, ale ciekawa - dlatego też uważam, że znajdzie się wielu, którzy by mieli ochotę zgłębić jej ogromną i naprawdę nietypową treść.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa MAG

Z cyklu: Stosik na wrzesień

Przyszedł wrzesień, czas do szkoły. Dla wielu z Was wakacje się skończyły - moje teoretycznie trwają jeszcze dwa tygodnie. Teoretycznie, bowiem czasu wolnego mam zdecydowanie za mało. I to nie tylko przez pracę - którą uwielbiam swoją drogą, ale całą resztę. Ale zanim o tym, to przyszedł czas na stosik - nie uważacie?

W tym miesiącu nowych lektur też jest niewiele, a wszystko dlatego, że obiecałam sobie do końca roku zminimalizować swój zakupoholizm. No ale do rzeczy. Książek może i mało, ale według mnie same perełki, a mianowicie:

Od góry:
1) "Coś do ukrycia" - Cora Carmack -> mój najnowszy zakup w Empiku (przedwczorajszy). W zasadzie, to i bym się na nią nie pokusiła, ale jak już ją zobaczyłam, to zdecydowałam się na małe zakupy - koniec końców wczoraj zaczęta, dzisiaj mam nadzieję, że będzie skończona :D

2) "Nigdy nie gasną" - Alexandra Bracken -> egzemplarz od Wydawnictwa Otwarte. Jeszcze nie przeczytana, ale liczę, że czas z nią spędzony nie pójdzie na marne :)

3) "Turkusowe szale" - Remigiusz Mróz -> książka otrzymana w ramach akcji Polacy Nie Gęsi i Swoich Autorów Mają. Jeszcze nie skończona, ale do końca przyszłego tygodnia się uwinę, więc możecie się spodziewać recenzji :)

4) "Requiem" - Lauren Oliver -> efekt wymiany na LC. Pokusiłam się na nią, głównie dlatego, że brakowało mi tej części do uzupełnienia serii, a póki co czeka na swoją kolej.

5) "Silver" - Asla Greenhorn -> jak wyżej  niestety też musi poczekać na swoją kolej

Na dodatek muszę się Wam pochwalić, że zaczęłam prenumerować całkiem niezłe czasopismo - a mianowicie "Women's Health". A wszystko przez to, że wreszcie się za siebie wzięłam i zaczęłam nieźle trenować - efekt? Prawie 8 kg mniej! <3

Wszystko dlatego, że mam niezłą motywację - i niestety co za tym idzie, mniej czasu na czytanie :( Ale mam zamiar wydłużyć sobie dobę - w końcu co to dla mnie! W końcu sporo zadań mnie czeka - trenowanie, pisanie pracy magisterskiej, ostatni rok studiów, praca, recenzje no i oczywiście jeszcze dochodzi do tego planowanie najważniejszej w życiu imprezy, do której coraz bliżej <3 Aj, będzie się działo w najbliższym czasie! No, dobrze już Wam nie truję, bo zapewne nawet Was to nie ciekawi - dlatego nie pozostaje mi nic innego, jak powiedzieć Wam do uslyszenia, a póki co lecę czytać! :D

Recenzja: "Ten jedyny" - Emily Griffin


Tytuł: Ten jedyny
Autor: Emily Griffin
Wydawnictwo: Otwarte
Wydanie: 2014-06-30
ISBN: 978-83-7515-281-4
Objętość: 380
Cena: 34,90 zł

Moja ocena: 8/10 pkt.
Szufladka: Godna polecenia

Ostatnimi czasy z recenzjami było u mnie krucho. A wszystko przez ostatni do zaliczenia egzamin na studiach - i chyba najgorszy w całej mojej edukacyjnej ścieżce. Koniec końców mam wreszcie chwilę wytchnienia przez nowym rokiem akademickim i postanowiłam wziąć w obroty moją ukochaną stronę i zrecenzować, co nieco lektur, które ostatnimi czasy zaprzątały moją głowę. Na pierwszy rzut padło na powieść "Ten jedyny" autorstwa Emily Griffin. Z początku nie byłam do niej przekonana, jednak po namowach siostry, która wręcz szaleje za książkami pani Griffin, postanowiłam się przekonać, co one mają w sobie takiego.

"Ten jedyny" opowiada historię Shei, w której życiu wszystko jest pokręcone i dzieje się na opak. Zamiast chodzić z matką na proszone obiadki, woli oglądać mecze. Zamiast cieszyć się, że ma chłopaka, który jest obiektem powszechnych westchnień, zastanawia się, czy to na pewno ten jeden jedyny. A jeśli nie on, to, kto?

"A jeśli ten jedyny, którego pragniesz, nie jest tym, którego powinnaś kochać...
Czasem wymarzony książę z bajki okazuje się wielką pomyłką.
Czasem ktoś, kto miał kochać, głęboko rani.
Czasem miłość rodzi się tam, gdzie nikt się jej nie spodziewa."

Muszę przyznać, że spodziewałam się po tej powieści z goła czegoś innego. Na szczęście zamiast czczych opowiastek rodem z tanich romansideł, dostałam wspaniałą historię, pełną uczuć i przesłań. Co prawda, czytelnik nie może liczyć na zbyt wiele akcji, bowiem więcej w tej książce gry na emocjach, aniżeli samych emocji wyzwalanych przez zaskakujące zdarzenia. Jednakże książka strasznie przypadła mi do gustu - zwłaszcza, że potrafi nieźle wciągnąć czytelnika w wir tych wszystkich "gdybań", jakie mają miejsce - a co najważniejsze - łatwo można sobie to wszystko odwzorować w realnym świecie, przez co książka ta wydaje się bardzo dzisiejsza i realna.

Wszystko ładnie, pięknie, prawie, że nie ma się, do czego przyczepić. Okładka ciekawa - z tego, co zdążyłam zauważyć już wcześniej, dobrze komponuje się z poprzednimi tomami. Jeśli chodzi o styl i język autorki, z jednej strony jest prosty i logiczny, z drugiej jednak znalazłam w nim mały mankament - autorka za bardzo skupia się na jednej rzeczy -  niekiedy kosztem drugiej. Chociażby patrząc na zakończenie. Zdradzać go oczywiście nie będę, ale ci, co są już po lekturze pewnie zrozumieją, o co mi chodzi. Nie mniej jednak książka ta na tyle mnie zaintrygowała, iż postanowiłam w najbliższym czasie spróbować swojego szczęścia z pozostałymi tomami.

Książkę pani Griffin czyta się szybko - powiedziałabym bardzo szybko. Jest idealna w podróży - w sam raz do pociągu, czy autobusu. Bohaterowie nie są jacyś szczególni, ale mimo to ciekawi i warci poznania. Nie wiem niestety, jak ta powieść się odnosi do poprzednich części, gdyż, jak wcześniej wspominałam, nie miałam jeszcze okazji się z nimi zapoznać, ale liczę, że mimo wszystko jakąś mała nić powiązania pomiędzy nimi jest.

Koniec końców nie pozostaje mi nic innego, jak zachęcić wszystkich fanatyków powieści z gatunku literatury kobiecej - pozostałych również tez - do lektury, która potrafi naprawdę w ciekawy sposób zająć chwilę wolnego czasu.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Otwarte!
Miasto Recenzji © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka