Recenzja: "Do utraty tchu" - Portia Da Costa


Tytuł: Do utraty tchu
Autor: Portia Da Costa
Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Foksal
Wydanie: 2013-03-20
ISBN: 978-83-7881-641-6
Objętość: 344
Cena: 34,99 zł

Moja ocena: 5/10 pkt.
Szufladka: Trudno powiedzieć

Z serią Erotica Grupy Wydawniczej Foksal miałam już do czynienia wcześniej, przy powieściach Nikki Gemmel. Tak właściwie, to, gdy tylko ujrzałam „Do utraty tchu” przez chwilę myślałam, że jest ona kolejnym dziełem tejże autorki. Dlaczego? Głównie ze względu na okładkę, bowiem wszystkie trzy książki (mam tutaj namyśli wyżej wspomnianą, oraz „Przebudzonych” i Obnażonych”) tworzą jedną, zgraną całość zarówno pod względem tematycznym, jak i graficznym. Trzeba przyznać, że w tym wypadku okładka jest po prostu niesamowita. Osobiście mogłabym się w nią wpatrywać godzinami i nijak by mi się to nie znudziło. Tajemniczość i prostota aż bija po oczach, a mimo to zawiera ona w sobie całkiem sporo szczegółów. W dodatku tutaj mogę ze szczerym sercem powiedzieć, że idealnie wpasowuje się w problematykę i fabułę powieści, co jednak nie do końca miało miejsce w przypadku okładek powieści pani Gemmel – wybaczcie, ze będę je trochę ze sobą porównywać, ale tak będzie mi łatwiej wszystko przekazać.

„Do utraty tchu” opowiada historię młodej bibliotekarki, która to odnajduje pewnego razu w swojej skrzynce na listy, tajemniczą przesyłkę. Nie, nie jest to ani bomba, ani jakaś zagadkowa mapa, ale pełna pikanterii i odważnych scen erotycznych korespondencja. Nie można mówić tutaj o pomyłce, bowiem listy są adresowane właśnie do Gwen. Od tej chwili rozpoczyna się jedna wielka, erotyczna gra – z jednej strony tajemniczy Nemezis, z drugiej Daniel - przystojny profesor historii, którego kobieta poznała w tym samym czasie, co pojawienie się listów w jej skrzynce. „Jednak, gdy fantazje i rzeczywistość przenikają się nawzajem, coraz trudniej się zorientować, kto jest, kim…”

Ogólnie rzecz biorąc sam początek i wprowadzenie to tematu podobało mi się bardzo. To samo tyczyło się już samego pomysłu na książkę. Tajemnicza korespondencja? Wirtualny flirt? Erotyczna mieszanka, idealna do poczytania po męczącym dniu. Szkoda tylko, że cała powieść taka nie jest. Tak właściwie to najbardziej w tym wszystkim przeszkadzało mi tempo narzucane przez autorkę. Kilkadziesiąt stron monotonii, nagle buch i wielkie przyspieszenie i kolejne strony ciągnącej się nudy i monotonii. Głównie zależało ono po prawdzie od niemalże niekończących się scen erotycznych, mniej lub bardziej absorbujących. Fakt – niektóre były aż nazbyt przesadnie ukazane, ale trzeba przyznać, że też nie wszystkie.

W dodatku miałam wrażenie, że bohaterowie są wykreowani na tzw., „szybcika” – niedopracowani, a jednocześnie aż za bardzo ukierunkowani. Nemezis – pan i władca, który tylko wydaje rozkazy, bez jakichkolwiek innych, bardziej rzucających się w oczy cech charakteru. Gwen natomiast z jednej strony szaleje, z drugiej próbuje się kontrolować, przez co nie do końca wiem, czego ona tak właściwie oczekuje.

Styl i język autorki nie jest jakoś udziwniony – prosty i logiczny, przez co czytało się w miarę przystępnie, jeśli nie liczyć wspomnianego już „tempa akcji”. Nie powiem, że książka mi się nie podobała, bo bym skłamała. Jest naprawdę ciekawa i warta przeczytania, jednak tyle ile zalet, tyle mogłabym wymienić również wad, przez co ciężko jest mi się postawić po którejkolwiek stronie. Mogę powiedzieć jedynie, że jeśli ktoś ma ochotę na coś innego, jak tylko spotkanie dwójki nieznajomych, prowadzące do masy miłosnych uniesień, co ma miejsce w większości erotyków, to mogę ją szczerze polecić. Czy kiedyś do niej wrócę? Nie wiem. Być może tak będzie, a jeśli tak to możliwym jest, że wtedy już będę potrafiła się opowiedzieć po którejś ze stron.

Egzemplarz przeczytałam za pośrednictwem Grupy Wydawniczej Foksal

Recenzja: "Przebudzeni" - Nikki Gemmel


Tytuł: Przebudzeni
Autor: Nikki Gemmel
Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Foksal
Wydanie: 2013-02-20
ISBN: 978-83-7881-600-3
Objętość: 575
Cena: 34,99 zł

Moja ocena: 8/10 pkt.
Szufladka: Godna polecenia

"To lato było wyjątkowe. Ona, samotna nastolatka, zapamięta je na całe życie. Pierwsza miłość, namiętność, pożądanie, tak starannie skrywane przed ojcem i macochą. On jest pisarzem poszukującym natchnienia, który zaszył się na wsi, żeby pracować. Przypadkowe spotkanie w jego domu na zawsze odmieni życie ich obojga. A konsekwencje będą nieprzewidywalne…" - książka opowiada historię kobiety, która to wyrusza w podróż do przeszłości, by zmierzyć się ze swoimi pragnieniami i dowiedzieć się, kim naprawdę jest.

Gdy spoglądałam na nią w księgarni, zastanawiałam się, co tez jest w niej takiego, że tak wiele osób ją zachwala. Rozumiem, że w dzisiejszych czasach moda na czary, czy wampiry została prawie, że w całości wypleniona przez literaturę erotyczną, ale mimo to zżerała mnie ciekawość. Zwłaszcza, że po pierwsze okładka strasznie przyciągała mój wzrok, a w dodatku krótka notka na temat, że "okrywa ona jeszcze więcej niż Pięćdziesiąt twarzy Grey'a" dodatkowo kusiło. Osobiście Grey'a nie zmęczyłam, przez co leży porzucony na półce, za to na "Przebudzonych" nabrałam chęci.

I dobrze, bowiem "połknęłam ich" w tempie zastraszającym. Dlaczego? Głównie, dlatego, iż jest to lektura niewymagająca, ale i pisana językiem prostym, logicznym, bez udziwnień. Nie powiedziałabym, że jest to lektura dla wymagających, ani, że prowokuje czytelnika, bo tak nie jest. Mimo to czyta się szybko i z dużą przyjemnością - przynajmniej w moim wypadku - co zawdzięczam też zastosowaniu tutaj 2 os. l.poj. w narracji. Nie jest ona może typowa w tego rodzaju lekturach, a szkoda - bo to właśnie dzięki tego typu narracjom, czytelnik lepiej się wczuwa w fabułę.

A propos fabuły - skoro już przy tym jestem, to muszę przyznać, że autorka o wiele lepiej poradziła sobie z nią, aniżeli w przypadku "Obnażonych". Poszczególne sytuacje były bardzo dobrze skrojone, a i bohaterowie dopracowani prawie, że w najmniejszym calu. Co ważne, w "przebudzonych" sceny erotycznie nie odgrywają tak ważnej roli, jak problemy małżeńskie, czy problem samej miłości, bądź rodziny - za co wielkie dzięki.

Minusem jest niestety zakończenie, które osobiście wyobrażałam sobie inaczej. W dodatku nie spodobało mi się przedstawienie poszczególnych rozdziałów jako "lekcji" oraz fakt, że okładka mimo, iż fenomenalna nijak nie zgrywa mi się z treścią powieści. Nie są to może poważne błędy, tudzież minusy, ale zawsze.

Przyznaję, że spędziłam z ta lektura naprawdę wspaniałe chwile i mogę polecić ją każdemu niezależnie od upodobań. Wiele się w niej dzieje, co jest tylko dodatkowym atutem - nie sposób się przy niej nudzić. Naprawdę warto.
Egzemplarz przeczytałam za pośrednictwem
Grupy Wydawniczej Foksal

*     *     *     *     *

Na koniec krótka notka ode mnie. Słyszeliście może o stronie kodyrabatowe.pl? Ja się dowiedziałam o nich stosunkowo niedawno i muszę przyznać, że to całkiem ciekawa strona - jeśli szukacie tanich e-booków lub książek, tak, jak ja, to mogę szczerze Wam tę stronę polecić, bowiem znajdziecie na niej mnóstwo zniżek do wielu popularnych sklepów i księgarni. >>Kliknijcie tutaj<<, aby znaleźć interesujące kody rabatowe."

Z cyklu: Stosik na kwiecień

Przyszedł nowy miesiąc, czas pomyśleć o stosie. Muszę jednak przyznać, że w tym miesiącu jest on może i niewielki, ale za to same cuda się w nim znalazły ;) Sami spójrzcie:

1) "Zniewolona" - Megan Hart -> od Wydawnictwa Czarna Owca; nie mogłam się jej doczekać, no i oto jest ;)

2) "Mroczne umysły" - Alexandra Bracken -> aktualnie czytana, ale jak znam siebie to jeszcze w tym tygodniu ją "pochłonę"; od Wydawnictwa Otwartego

3) "Tak wygląda szczęście" - Jennifer E. Smith -> od Bukowego Lasu; niestety jeszcze czeka w kolejce, bowiem dopiero co do mnie dotarła i nie miałam kiedy się za nią zabrać.

4) "Legenda. Patriota" - Marie Lu -> w prezencie od mamy <3; czy już mówiłam, jak to uwielbiam tę trylogię? Nie? No to mówię - ta seria jest nieziemska w pełnym tego słowa znaczeniu. Właśnie kończę "Patriotę" i już żałuję, że nie będzie kolejnych części... Chociaż i tak wrócę do nich nie raz.

5) "Jej wszystkie życia" - Kate Atkinson -> również od Czarnej Owcy; aktualnie podczytywana fragmentami, ponieważ póki co musi poczekać na swoją kolej. Ale już się nie mogę doczekać i najchętniej rzuciłabym dla niej wszystko inne, bo zapowiada się wspaniała lektura.

6) "Zmień swoje życie z Ewą Chodakowską" - Ewa Chodakowska, Lefteris Kavoukis -> zakupiona w Matrasie, podczas promocji -25% na cały asortyment sklepu. Jednym słowem - Lila postanawia wrócić do formy, pytanie tylko, co z tego wyjdzie :P Trzymać kciuki :)

Jak sami widzicie - krótko, zwięźle i na temat. Obiecuję jednak poprawę - na przyszły miesiąc planuję spore zakupy, a co za tym idzie - większy stos. Swoją drogą - macie może chrapkę na którąś z tych pozycji? ;)

Recenzja: "Miasto Nieśmiertelnych" - Sonia Wiśniewska


Tytuł: Miasto Nieśmiertelnych
Autor: Sonia Wiśniewska
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Wydanie: 2012-07-16
ISBN: 978-83-7805-217-3
Objętość: 192
Cena: 22 zł

Moja ocena: 6/10 pkt.
Szufladka: Ciekawa

"Tato, opowiedz nam o Mieście Nieśmiertelnych..."

Lektura ta opowiada historię dwudziestu wspaniałych bogów, stworzonych przez Matkę Ziemię i Ojca Niebo, którzy zamieszkują zamknięte i niedostępne dla innych miasto. Podzieleni są na dwa kręgi - Dobrych i Złych. Każdemu z braci ze strony dobrej, "przypisany" jest brat bliźniak ze strony złej. W dodatku każdej grupie przewodzą Panowie Błyskawic, którzy nieprzerwanie ścierają się ze sobą, dążąc do pozycji jedynego lidera. Nic więc dziwnego, że wszelkiego rodzaju zamieszki, walki, a nawet bunty są tutaj na porządku dziennym. W końcu każdy z nich chce być tym "najlepszym" - a zwycięzca może być tylko jeden. Kto nim będzie? Ilu braci przy tym poniesie śmierć? Cóż. Oto pytania, na które odpowiedzi znajdują się w tej cieniutkiej, acz ciekawej książce.

Już na wstępie muszę przyznać, że nie jest to typowa lektura. Nie tylko ze względu na niewielką objętość, ale i na gatunek. Już samym tym, iż tekst nawiązuje do mitologii, autorka zapewniła sobie u mnie duży plus. Niestety, chcąc nie chcąc, na wstępie wyrobiłam sobie, jako taką o niej opinię, kładąc na niej dość wysoki próg. Czy autorka była w stanie go przejść? I tak, i nie. Tak, ponieważ sam pomysł na powieść, wydaje się naprawdę niezły i poniekąd nawet wart zachodu. Głównie dlatego, iż mało jest książek tego typu, co też jest w stanie jeszcze bardziej zachęcić do lektury potencjalnego czytelnika. Nie jest to jednak wystarczające bowiem z dwóch, dość istotnych powodów - po pierwsze rozwój fabuły, który niestety nie jest na tyle poruszający, na ile by się wydawał, a po drugie fakt, że książce przydałaby się naprawdę porządna korekta przed wydaniem, bowiem jest w niej masa błędów wszelkiego rodzaju - wymieniać nie będę, bo byłoby tego za dużo, ale muszę przyznać, że przykro mi się robi, gdy widzę, jak wydawnictwo nie potrafi zadbać o wydawane przez siebie treści w taki sposób, że nawet myli imiona bohaterów już na pierwszej stronie. Rozumiem, że autorka nie ma na to prawie, że jakiegokolwiek wpływu, jednak oceniając lekturę, nie oceniam tylko pracy autora, ale i całokształt.

Inaczej się ma tutaj sprawa z bohaterami, gdyż naprawdę podobały mi się ich kreacje i charaktery. Przeciwieństwo, rodzi przeciwieństwo - każde z nich pragnie być tym najlepszym, a mimo wszystko u każdego z nich skrywa się cząstka bardzo osobista i indywidualnie dobrana do bohatera. Nie uważam, że pomysł z dwudziestoma bogami był zły - wręcz przeciwnie - strasznie chciałam się dowiedzieć, jaki będzie finał tej historii. Może tylko przydałoby się owe postacie troszeczkę rozbudować.

Jeśli chodzi o styl i język autorki, tutaj bywa różnie. Z jednej strony książka jest naprawdę ciekawa, z drugiej zaś, sporo bym dopracowała. Chwilami w trakcie lektury, miałam nieprzyjemne wrażenie, że pani Wiśniewska jest osobą naprawdę początkującą, która dopiero "raczkuje" w świecie powieściopisarstwa. Nie powiem, że było to miłe odczucie, bowiem tak nie było.

Ogólnie rzecz biorąc "Miasto Nieśmiertelnych" jest pisane trochę zawile, można wręcz powiedzieć, że akcja niekiedy "skacze" pomiędzy poszczególnymi wątkami. Co prawda czyta się ją bardzo szybko, jednak ze względu na liczne błędy, można się trochę poddenerwować oraz pogubić w fabule. Dla mnie była to lektura w zasadzie na dwie-trzy godziny. Lekka i w miarę przyjemna - nie powiem, że nie. Taka odskocznia od tych wszystkich wielkich, opasłych tomiszczy, pełnych niewyjaśnionych do końca historii.

Czy "Miasto Nieśmiertelnych" jest jednak godne polecenia? Tak. I nie. Zależy, jak na to wszystko spojrzeć. W tym wypadku nie chcę rzucać słów na wiatr, więc wolę Was po prostu odesłać do lektury.

Egzemplarz otrzymałam dzięki akcji "Polacy nie gęsi i swoich autorów mają."
Miasto Recenzji © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka