Recenzja: "Z poczwarek w motyle" - Patrycja Żurek


Tytuł: Z poczwarek w motyle
Autor: Patrycja Żurek
Wydawnictwo: E-bookowo
Wydanie: 2013
ISBN: 978-83-7859-221-1
Objętość: 255
Cena: 32,00 zł

Moja ocena: 6/10 pkt.
Szufladka: Ciekawa

Dzisiaj pod lupę wzięłam kolejną pozycję, która od jakiegoś czasu okupuje mój ukochany czytnik. Mam oczywiście na myśli powieść pani Patrycji Żurek, pt. "Z poczwarek w motyle". Czemu akurat ta? Głównie ze względu na ciekawą zapowiedź. O samej autorce wiem niewiele, bowiem wcześniej nie słyszałam o niej praktycznie nic - a szkoda. Nie mniej po ujrzeniu miłej dla oka okładki i przeczytaniu bardzo zachęcającego opisu postanowiłam przyjrzeć się jej bliżej.

"Z poczwarek w motyle" jest według mnie powieścią głównie obyczajową. Opowiada o losach dwóch kobiet, niegdyś przyjaciółek, które straciwszy ze sobą kontakt, po latach znów go odnawiają. Co ciekawsze, do spotkania dochodzi w momencie, gdy w życiu każdej dochodzi do wielkich, niekoniecznie pozytywnych zmian i wyborów.

Szczerze powiedziawszy trudno jest mi się odnieść w sposób jak najbardziej obiektywny do tej lektury, bowiem po przeczytaniu jej mam sporo wewnętrznych dylematów i opinii, które przeczą same sobie. Dlatego też spróbuję je Wam przybliżyć w miarę po kolei.

Gdybym miała zacząć od początku, to muszę przyznać, że od strony graficznej książka podoba mi się bardzo. Okładka (którą niestety miałam okazję obejrzeć tylko i wyłącznie ze sklepowej półki) nie jest ani słodka, ani przesadzona, ani też zbyt wymyślna. Prosta, tematyczna i idealnie dobrana pod tytuł powieści. Nijak nie uważam, że czegoś mi w niej brakuje, wręcz przeciwnie - gdyby graficy dodali tutaj coś jeszcze, to byłaby już przesada.

Na drugim planie (chociaż w tym wypadku powinna znaleźć się na pierwszym) jest sama treść, która ma tyle samo wad, co zalet. W przypadku fabuły jest tutaj zdecydowanie więcej pozytywów, ze względu nie tylko na sam pomysł na powieść, ale i wszystkie co ciekawsze wątki. Poza tym najbardziej podoba mi się w niej to, że nie jest to historia nad wyraz wymyślna,dzięki czemu daje czytelnikowi wierzyć, że jest realna. W końcu nie jest to jakaś książka o nadprzyrodzonych mocach i postaciach, a zwyczajnie o życiu. życiu, które niekoniecznie musi być usłane różami. Książka ta pokazuje całą sobą ile można stracić, ale i też ile można zyskać dzięki własnym wyborom zarówno tym, które trzeba podjąć, jak i tymi, które podjęte zostały w przeszłości.

"Z poczwarek w motyle" to naprawdę ciekawa lektura, w sam raz po do poczytania po ciężkim dniu w pracy, lub po prostu, gdy ma się ochotę na chwilę wytchnienia. Niestety jest to powieść głównie skierowana do kobiecego grona czytelników, co bądź, co bądź jest małym minusem. Większym niestety są już sami bohaterowie, którzy według mnie są nie do końca dopracowani - zwłaszcza Zuzanna, która swoim niezdecydowanym charakterem niekiedy potrafiła doprowadzić mnie do białej gorączki. Uważam, że autorka powinna bardziej się skupić na samych bohaterkach, a nie na całej reszcie, ponieważ, gdy bohaterowi czegoś brakuje, to i powieść na tym cierpi - a tak właśnie jest w tym wypadku.

Oprócz tego powieść ta ma jeszcze jeden dość spory minus - a mianowicie szalenie długie dialogi w porównaniu do opisów. Co prawda nie lubię aż nazbyt obszernych opisów miejsc, sytuacji, itp. - ale nie można wpadać z jednej skrajności w drugą. Jak dla mnie autorka zdecydowanie powinna bardziej się skupić na samych odczuciach i uczuciach, jakie żywią w stosunku do siebie, innych bohaterowie, a nie wyrażanie tego poprzez długie dialogi.

Tak poza tym to tej książce nie mam nic więcej do zarzucenia. Czyta się ją szybko i przyjemnie, niemalże jednym tchem. Gdyby nie tych kilka minusów, byłaby według mnie naprawdę fantastyczną lekturą z kilkoma trafnymi przesłaniami, jakie ze sobą niesie. Tak czy siak uważam, że jest ona na tyle ciekawa, że powinna zadowolić spore grono osób lubujących się w podobnych gatunkowo powieściach. Być może sama jeszcze kiedyś do niej wrócę - kto wie - być może następnym razem mnie o wiele bardziej do siebie przekona?

Lekturę miałam okazję przeczytać dzięki możliwości wzięcia udziału w akcji:

Z cyklu: Stosik na sierpień

Sierpień się kończy, a ja Was jeszcze nie uraczyłam comiesięcznym stosikiem. Zgroza! ale mam na to wytłumaczenie, bowiem albo szalałam na wakacjach pomiędzy Pobierowem, a Karpaczem, albo miałam niemałe maratony w pracy, po których byłam - i dalej jestem - totalnie wykończona. Na szczęście miesiąc się kończy, a pracy coraz mniej, więc znowu wracam do blogowania. Na dzień dobry witam Was stosikiem - a raczej stosiskiem, a na wieczór mam dla Was gotową jedną - no dobrze, dwie - recenzje.

Ale wracając do stosu - jako, że sami widzicie, że do małych nie należy - trochę się uzbierało przez ostatnie tygodnie - dlatego postanowiłam go podzielić na dwie części. A poniżej pierwsza z nich. Od góry:

1) "Pierwszy dotyk ognia" - Jeaniene Frost -> długo wypatrywany egzemplarz, wreszcie zakupiony wczoraj w Empiku, dzięki zniżce 10zł na zakupy. Idealna lektura na dziś, zwłaszcza, że to jedna z moich ulubionych i wychwalanych autorek - zobaczymy, czy jej nowa seria również powali mnie na kolana.

2) "Lawendowy pokój" - Nina George -> egzemplarz wynaleziony kilka dni temu w bibliotece. Póki co czeka na swoja kolej.

3) "Coś do stracenia" - Cora Carmack -> książeczka zakupiona podczas postoju w Jeleniej Górze, gdy wracałam z wakacji w Karpaczu. Już przeczytana. Szczerze powiedziawszy, to ciekawa, ale i tak się trochę zawiodłam, bowiem spodziewałam się czegoś bardziej "wybuchowego".

4) "Hopeless" - Colleen Hoover -> egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa Otwartego - prawie przeczytany, więc recenzja na dniach.

5) "Dom wzajemnych rozkoszy" - Hanna Samson -> jedna z nowych przesyłek, tym razem od Wydawnictwa Czarna Owca. Póki co, czeka na swoja kolej, ale zapowiada się smakowicie.

6) "Między teraz, a wiecznością" - Marie Lucas -> efekt wymiany na LC

7) "Nieskończoność" - H.R.Rahlens -> również wymiana na LC

8) "Gwiazd naszych wina" - John Greeen -> kolejna wymiana na LC. Egzemplarz już skończony i muszę przyznać, że jestem zachwycona!

9) "Pielęgniarstwo kardiologiczne" - autorzy zbiorowy -> efekt zakupów na jednej z księgarni medycznych

I kolejna część od góry prezentuje się następująco:

10) "Nieznajomy" - Megan Hart -> jeszcze jeden egzemplarz od Wydawnictwa Czarna Owca, za którym już teraz szaleję, pomimo, iż lektura wciąż przede mną!

11) "Przebudzenie Arkadii" - Kai Meyer -> prezent od mojego kochanego szaleńca, w trakcie robienia zakupów w galerii, od tak bez okazji :) Na szczęście już obiecał, że wybuduje mi własną prywatną bibliotekę, więc nie martwię się, że zostanę w końcu zarzucona tabunami książek w domu, bo w końcu takich obietnic to ja wyczekuję z utęsknieniem!

12) "Arkadia płonie" - Kai Meyer -> również od mojego wariata, który stwierdził, że takie prezenty powinny iść w parze

13) "PLL. Tajemnice Ali" - Sara Shepard -> tak się właśnie skończyły wczorajsze zakupy w Empiku. Zamiast jednej książki wyszłam z czterema. A powyższa zdobyta w ramach promocji 3za2

14) "PLL. Sekrety" - Sara Shepard -> j.w.

15) "PLL. Bez skazy" - Sara Shepard -> j.w. - a wszystko dlatego, że od dłuższego czasu brakowało mi drugiej części, żeby móc dobrać się za kolejne, które od dawien dawna czekają na swoją kolej :)

16) "Zdrada" - Paulo Coelho -> kolejna pozycja wypożyczona z biblioteki i już pochłonięta.

17) "Żyjmy wiecznie" - Adrian Saddler -> i na koniec moja perełka, która nad ranem do mnie dotarła. Egzemplarz otrzymałam od samego autora, za który jeszcze raz bardzo dziękuję!

No i jak? Podoba się coś? Macie na coś chrapkę? A może któreś z tych pozycji już macie za sobą? Chętnie posłucham waszych wrażeń z lektury :)

Recenzja: "Alicja i lustro zombie" - Gena Showalter


Tytuł: Alicja i lustro zombie
Autor: Gena Showalter
Wydawnictwo: Mira Harlequin
Wydanie: 2014-05-21
ISBN: 978-83-2389-549-7
Objętość: 444
Cena: 34,99 zł

Moja ocena: 6/10 pkt.
Szufladka: Ciekawa.

Zombie. Martwe stwory żywiące się ludzkimi ciałami? Nie. Te polują na dusze. Skradają się nocą, kiedy to wychodzą na łowy. Wiecznie głodni, wiecznie nienasyceni. Alicja, nasza główna bohaterka próbuje dojść do siebie po tragicznych wydarzeniach z poprzedniej części. Na domiar złego, gdy zostaje ugryziona przez jednego z nich, zaczyna się z nią dziać coś bardzo niedobrego, mimo podanego leku. Dziwne głosy, ożywające lustra, to tylko niektóre z rosnących problemów. Dziewczyna nie dość, że musi walczyć z zombie, to na dodatek musi też pokonać swoje wewnętrzne rozterki - nie tylko miłosne. Wszystko to daje szaleńczą mieszankę, która tworzy ponad czterysta-stronnicową historię o kolejnych przygodach Alicji.

Przyznaję, że długo nie byłam przekonana do serii "Kronik Białego Królika". Wiele razy przeglądałam pierwszy tom w księgarniach, lecz gdy tylko próbowałam go zakupić, coś mi mówiło, że ta gra jest zwyczajnie nie warta świeczki i tylko się na tej książce zawiodę. Głównie dlatego, że na pierwszy rzut oka było widać, że powieść jest stworzona na podstawie słynnej historii "Alicji w Krainie Czarów". Koniec końców, postanowiłam przekonać się, co tak wszyscy zachwalają i zabrałam się za lekturę.

Po dość nieciekawym wstępie czekała na mnie niesamowita historia pewnej dziewczyny, która nie dość, że traci rodzinę, to na dodatek musi walczyć z szalonymi zombiakami. Tak po prawdzie, jak się o tym mówi tak po prostu, to ma się wrażenie, że fabuła jest błaha, a nawet można by się pokusić o stwierdzenie komiczna - jednak wcale tak nie jest. Za nietypową historią skrywa się naprawdę wiele przesłań, które powinien poznać niejeden człowiek - w tym wypadku nastolatek - bowiem historia skierowana jest głównie do takiego grona odbiorców.  To samo się tyczy zarówno pierwszej, jak i drugiej części, które są do siebie idealnie dopasowane, jako kontynuacje.

Tak jak fabuła może wydawać się dość nietypowa, tak trzeba stwierdzić, że styl i język jakim się posługuje autorka już takie nie są. Według mnie cała ta historia jest napisana językiem prostym, niekiedy błahym, bez zbędnych problematycznych treści - idealnie przystosowana do nastolatków, którzy to nienawidzą "ciężkich" lektur.

Jeśli chodzi o bohaterów, to muszę przyznać, że niespecjalnie upodobałam sobie swojego ulubieńca. Co prawda, są oni wykreowani na postacie w miarę możliwości bardzo naturalne i realne, jednak żaden charakter nie podbił mojego serca.

Całość wieńczy okładka, która nie dość, ze z jednej strony przypomina mi tę z "Alicji w Krainie Czarów", z drugiej ma w sobie odrobinę mroku i tego "zomiakowatego" stylu, który nadaje całości jeszcze lepszy efekt.

Czy polecam? Owszem. Jest to naprawdę ciekawa pozycja, zarówno tom pierwszy, jak i jego kontynuacja, które zresztą czytane jednym tchem dają wrażenie, jakoby były jedną zgraną powieścią, a nie jak w niektórych przypadkach kilkoma różnymi. Osobiście chętnie zapoznam się z kolejnym tomem, o ile oczywiście ukaże się w miarę szybko, gdyż zwyczajnie zżera mnie ciekawość, co będzie dalej...

Recenzja: "Dar Julii" - Tahereh Mafi


Tytuł: Dar Julii
Autor: Tahereh Mafi
Wydawnictwo: Moondrive
Wydanie: 2014-05-21
ISBN: 978-83-7515-305-7
Objętość: 384
Cena: 34,90 zł

Moja ocena: 10/10 pkt.
Szufladka: Fenomenalna!

Serię o przygodach Julii Ferrars, zna chyba każdy. Nic więc dziwnego, że trzeci tom był wyczekiwany z taką zawziętością. Nic więc też dziwnego, że i ja go szalenie wyczekiwałam, a gdy tylko miałam sposobność, od razu zaczęłam czytać. 

Punkt Omega został zniszczony. Większość ludzi zginęło. Pozostali pozostają w ukryciu. Kenji, Adam, James i cała reszta "nadprzyrodzonych" - od tej pory ich domem jest stare mieszkanie Adama, gdzie walczą z przeciwnościami losu o kolejny dzień życia. Wszyscy za wyjątkiem Sary i Sonyi, które porwane i przetrzymywane przez Andersona w jednej z jego kryjówek i samą Julią, która znalazła się nie gdzie indziej, jak w rękach Warnera. I to dość dosłownie. Dziewczyna zmaga się z zupełnie nową sytuacją i uczuciami, jakimi darzy obu braci. W dodatku wie, że tylko ona może zatrzymać Komitet Odnowy i zniszczyć Andersona. Ale aby tego dokonać, potrzebuje pomocy kogoś, komu nigdy nie potrafiła zaufać – Warnera. Podczas współpracy z nim przekona się, że nie wszystko, co wie o nim i o Adamie, jest prawdą. Od tej pory zaczyna się prawdziwa walka nie tylko o życie, ale i przyjaźń, miłość i przede wszystkim prawdę...

"Jesteśmy jak otwarcie i zamknięcie cudzysłowu, jak cudze słowa dożywotnio na siebie skazane. Więźniowie życia, którego żadne z nas nie wybrało."

Gdybym miała porównać "Dar Julii" do poprzednich dwóch części, to jedyne co mogę powiedzieć, to, to, że zdecydowanie upodobałam sobie ten tom, aniżeli pozostałe. W porównaniu do niego wychodzą one po prostu blado. A na to wszystko składa się kilka dość istotnych i kluczowych czynników.

"Najwięcej dowiadujemy się o ludziach właśnie wtedy, kiedy czasy są ciężkie."

Po pierwsze - fabuła. Nareszcie się coś dzieje. Nie, żeby poprzednie tomy były nudne, jak flaki z olejem, ale tutaj akcja goni akcję i nie sposób się nudzić. Jeden wątek nakręca drugi, przez co czyta się naprawdę szybko, i nie dość, że treść potrafi nieźle pochłonąć, to ma się wrażenie, że wszystkie te wydarzenia są nad wyraz realistyczne i dzieją się naprawdę. 

"I niestraszny mi strach, nie pozwolę mu już sobą rządzić. To strach powinien się mnie bać."

Po drugie - bohaterowie. Tutaj autorka już naprawdę zaszalała, za co należą się jej głębokie ukłony. Julia wreszcie nie jest marudną i ubolewająca nad sobą nastolatką, która tylko by rozwodziła się nad tym, jaki to świat jest okropny i jaka ona zła. Jej charakter uległ całkowitej przemianie, przez co aż chce się czytać o tej nowej Julii - silnej i upartej dziewczynie, która wie, czego od życia chce. Adam - no cóż, tutaj przemilczę, bo w tej części wyjątkowo mnie irytował - nie dość, że dalej uchodzi za delikatnego, a zarazem wielce oburzonego chłopca, któremu odebrano zabawki. Za to Kenji i Warner podbili sobie moje serce w 100% i bezapelacyjnie. Kenji, ponieważ, jak nikt potrafił mnie doprowadzić do śmiechu, a jego charakter jest wręcz nie do podrobienia. Już dawno nie szczerzyłam się do książki, a w tym przypadku wręcz śmiałam się w głos. Za to Warner - cóż - tak samo, jak w przypadku Julii pokazał swoje drugie oblicze - z początku nie mogłam się do niego przekonać, lecz koniec końców przyzwyczaiłam się do tego nowego Warnera i co lepsze - polubiłam go.

Po trzecie - fenomenalne cytaty i uczucia, które autorka w wspaniały i oryginalny sposób przelała na strony książki. Nie jest to głupia lekturka z akcją i szczęśliwym, bądź nie zakończeniem - ta książka żyje własnym życiem i niesie ze sobą mnóstwo przesłań. osobiście dzięki niej się sporo nauczyłam i na wiele rzeczy spoglądam teraz od zupełnie innej strony. Jedno jest pewne - potrafi ona nieźle namącić w głowie - pozytywnie oczywiście!

"-Wiesz, że przyjdzie tu po nas cały świat?- szepcze wprost do mojego ucha. 
Odsuwam się. Patrzę mu w oczy.
-Niech tylko spróbuje. Nie mogę się doczekać."

Dlatego tez uważam, iż "Dar Julii" to fenomen w czystej odsłonie. Nie wierzyłam, że ta część może być lepsza od poprzednich, ale faktycznie taka jest. To obowiązkowa lektura dla każdego - pełna zwrotów akcji, radości, humoru, ale i smutku oraz powagi sytuacji i niebezpieczeństw. Przede wszystkim trzeba pamiętać, że to historia o miłości, przyjaźni, prawdzie i niemałej odwadze. Każdy tutaj znajdzie coś dla siebie. Uwierzcie mi, a nie pożałujecie. Ja wiem jedno - jeszcze nie raz do niej wrócę, chociażby po to, żeby wrócić do tych wspaniałych cytatów - których jest cała masa. Wystarczy spojrzeć na mój egzemplarz - cały oklejony różnorakimi zakładkami.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Otwarte i Moondrive
Miasto Recenzji © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka