Z cyklu: Stosik na marzec

Witajcie!

Dzisiaj postanowiłam wziąć się w garść i zaktualizować trochę bloga. Jeszcze dziś pojawią się tutaj dwie recenzje z poprzedniego stosu, ale zanim to nastąpi postanowiłam pochwalić się najnowszymi nabytkami. Nie jest tego wiele, ponieważ ostatnimi czasy mam mało chwil na czytanie, nie mniej w tym miesiącu kilka lektur pochłonęłam w formie e-booków, jak chociażby dnia dzisiejszego "Loosing hope" oraz ponownie "Szukając kopciuszka" autorstwa Colleen Hoover. Nie wiedzieć dlaczego, ale coraz bardziej przekonuję się do tej autorki i wyszukuję coraz to nowsze powieści jej autorstwa.

Ale nie o tym miało być, tylko o stosiku. Dlatego też przestawiam Wam jego pierwszą część, jednocześnie przepraszając za jakość zdjęcia - niestety mój aparat się zbuntował i musiałam wykorzystać do tego swój telefon. A od góry mamy:

1) "Gdzie bywa słoneczko" - Zbigniew Dmitroca -> wierszyki dla dzieci od Wydawnictwa Egmont (mojej nowo nabytej współpracy)

2) "Zwierzęta i zwierzątka" - Zbigniew Dmitroca -> również od Egmontu

3) "Coś do ocalenia" - Cora Carmack -> po prostu musiałam poznać kontynuację, dlatego nazwijmy to po prostu chwilą słabości w Empiku zakończona niekontrolowanym zakupem :)

4) "Złodzieje snów" - Maggie Stiefvater -> od pani Agnieszki i Grupy Wydawniczej Foksal. Póki co czekają na swoja kolej

5) "Czarne jak heban" - Salla Simukka -> również od pani Agnieszki z GWF. przeczytana. Recenzja na dniach.

6) "Nie waż się" - Jolanta Czarnkwiani -> najnowszy, a zarazem chyba najbardziej obiecujący nabytek tego miesiąca. Książka otrzymana w ramach patronatu "Polacy Nie Gęsi i Swoich Autorów Mają".

7) "Tajemnice buduaru" - Betony Vernon -> lektura od GWF, która niezbyt mnie przekonuje. Liczyłam, ze będzie to coś zupełnie innego, ale niestety wyszło inaczej. Więcej w recenzji, która pojawi się jeszcze w tym tygodniu.

Na dodatek postanowiłam poszerzyć swoje kompetencje o recenzje gier planszowych. Dlatego też, jak widać na załączonym obrazku mój stos powiększył się o dodatkowe trzy planszówki. Wszystkie trzy wchodzą w skład gier planszowych Wydawnictwa Egmont, a co za tym idzie dwie najmniejsze otrzymałam do recenzji od samego wydawnictwa. Mam oczywiście na myśli "Duszki w kąpieli" oraz "Kajko i kokosz. Przygody wojów". Zaś "Podaj cegłę" to mój kolejny mniej lub bardziej przemyślany zakup niekontrolowany na bonito.pl

Chcąc, nie chcąc najbliższy miesiąc pod względem nie tylko literackim zapowiada się naprawdę obiecująco. Zwłaszcza, że mój czytnik ostatnimi czasy powrócił do łask i stał się moim najlepszym przyjacielem (przynajmniej do momentu, gdy się nie zepsuł i jego miejsce zajął mój telefon). Swoją droga nie wiedzie, gdzie można dostał dobry i w dość przystępnej cenie czytnik? Najlepiej z funkcją e-papieru.

Recenzja: "Znak ostrzegawczy" - Iwona Bińczycka-Kołacz

Tytuł: Znak ostrzegawczy
Autor: Iwona Bińczycka-Kołacz
Wydawnictwo: Novae Res
Wydanie: 2015-03-01
ISBN: 978-83-7942-069-8
Objętość:312
Cena: 32,90 zł
Moja ocena: 4/10 pkt.
Szufladka: Przeciętna.

Dzisiaj krótko i na temat. Mam Wam zamiar przedstawić kolejną pozycję polskiego autora - a raczej autorki. "Znak ostrzegawczy" to powieść napisana przez  krakowiankę - Iwonę Bińczycką-Kołacz, finalistki II edycji konkursu Literacki Debiut Roku organizowanego przez Wydawnictwo Novae Res pod honorowym patronatem Ministerstwa Kultury.

Opowiada ona historię dwóch kobiet - Agaty i Kamili. Pierwsza z nich marzy o zostaniu matką. Po kilku latach starań zachodzi w ciążę, lecz ciąża ta nie ma niestety szczęśliwego zakończenia. Mimo wielu rozczarowań, nie poddaje się stale wierząc w cuda. Kamila zaś wiedzie pozornie szczęśliwe życie, w sercu skrywają pragnienie gorącego uczucia, choć rzeczywiście czuje się niechciana, wręcz odrzucona przez swojego męża. W zaskakujący sposób próbuje ratować małżeńską relację, ale co z tego wyniknie, okaże się dopiero po przeczytaniu lektury.

Szczerze powiedziawszy po opisie i naprawdę ciekawej okładce spodziewałam się czegoś więcej, niż otrzymałam. Możliwe, że miałam dość wygórowane mniemania na jej temat, przez co się zawiodłam, aczkolwiek uważam, że w lekturze tego typu nie powinno być aż tyle suchych faktów i wydarzeń, bez ich głębszej interpretacji.

W dodatku sam styl prowadzenia fabuły nie przypadł mi do gustu już od pierwszej strony. Powieść jest naprawdę typową obyczajówką na miarę XXI wieku, gdzie w księgarniach aż się roi od lektur tego typu. Nic mnie w niej nie zaskoczyło, wiele rzeczy można było się domyślić, gdyż przewidywalność chwilami aż biła po oczach. Również bohaterowie wydawali się mało dopracowani. W dodatku bardzo łatwo można było się w niej pogubić, pomimo tak małej objętości stron.  Po prostu za dużo rozwodzenia się nad niewartymi komentarza zbędnymi sytuacjami.

Nie jestem nią zachwycona. Możliwe, że jestem zbyt wymagająca i znajdą się osoby, którym się ona naprawdę spodoba, aczkolwiek osobiście nie dałabym jej miana ani bestselleru, ani jakiegokolwiek innego podobnego tytułu. Jest to po prostu powieść, jakich wiele. Niekiedy ciekawa, niekiedy nużąca. Gdybym miała wybrać jeszcze raz, to nie wiem, czy chciałabym przeżyć "tę" przygodę po raz kolejny. Na chwilę obecną mogę jedynie liczyć na to, iż autorka w kolejnych powieściach o wiele bardziej mnie zaskoczy i zachwyci.

Książkę przeczytałam w ramach akcji Polacy Nie Gęsi i Swoich Autorów Mają

Recenzja: "Na szczycie" - K.N.Haner

Tytuł: Na szczycie
Autor: K.N. Haner
Wydawnictwo: Novae Res
Wydanie: 2015-02-13
ISBN: 978-83-7942-510-5
Objętość: 798
Cena: 44 zł 

Moja ocena: 6/10 pkt.
Szufladka: Ciekawa

Zauważyłam, że ostatnimi czasy autorzy wręcz prześcigają się w wydawaniu pozycji o lekkim zabarwieniu erotycznym, bądź też stricte erotycznych. Z jednej strony się im nie dziwię, w końcu nadeszły czasy, gdy wszystko pokroju słynnego Grey'a jest na "topie", ale czy aby, jak to się mówi - "co za dużo, to nie zdrowo"?

Spróbowałam się o tym przekonać sama na własnym przykładzie biorąc pod lupę jedną z najnowszych wydanych powieści o tejże tematyce pt. "Na szczycie" autorstwa K.N. Haner.

Lektura ta opowiada historię Rebeki, która zarabia na życie, jako striptizerka w jednym z okolicznych klubów. Jak to zwykle bywa pewnego dnia i tutaj zjawia się w jej zasięgu mężczyzna - bogaty i niesamowicie przystojny Sedrick - menadżer rockowego zespołu, który jest wprost zachwycony dziewczyną. Na dodatek wyrusza jej z odsieczą w momencie, gdy dziewczyna traci pracę, proponując turnee wraz z nimi zespołem w roli tancerki. Nie jest zaskakującym fakt, iż dziewczyna przyjmuje propozycję zostania tancerką. Od tej pory wszystkie wydarzenia nabierają tempa, a niektóre z nich aż nazbyt szybko brną do przodu...

Szczerze powiedziawszy już w pierwszej chwili, gdy dostałam tę książkę w swoje ręce, byłam wręcz nią zachwycona, a nawet na chwilę oniemiałam. Fantastyczna okładka, która aż tętni życiem, pełna barw, chociaż stłumionych i wyraźnych przekazów, których każdy potencjalny czytelnik stara się w niej doszukać. Do tego nieźle zapowiadająca się treść, z nutką pikanterii. Stety, bądź nie, dla mnie zawsze znajdzie się jakieś ale, chociażby malutkie. No ale zacznijmy od początku...

Jeśli chodzi o ogólny zarys powieści, to muszę przyznać z czystym sercem, że lektura ta jest ciekawa, a sama fabuła choć bardzo kontrowersyjna, to mimo wszystko warta poznania. W dodatku wszystkie wątki ( a przynajmniej większość) wyglądają na dobrze przemyślane i w miarę logicznie rozplanowane, choć mimo wszystko nie przekonały mnie zarówno owe "trójkąty" się tutaj pojawiające, oraz znienawidzone przeze mnie liczne wulgaryzmy (chociaż do nich powinnam się już trochę przyzwyczaić w literaturze tego pokroju, to i tak uważam, że czasami warto by było je trochę bardziej ograniczyć, nie eliminując ich oczywiście całkowicie). Ja rozumiem, że to wszystko dodaje lekturze większej pikanterii i charakteru, ale niestety ja nie należę do zwolenników prowadzenia fabuły w tym stylu. Głównie dlatego, że wtedy mam mieszane uczucia co do głównych bohaterów, chwilami wręcz może nie odpychające, ale na pewno zniechęcające, a przez co też nie umiem ich rozgryźć do końca, choćbym nie wiem, jak bardzo chciała.

Jeśliby zaś powinąć wszelkie "seksualne" wątki, to powieść ta jest naprawdę ciekawa, zwłaszcza, że dla wytrawnego czytelnika niemała zabawą będzie wyszukiwanie w niej tzw. "drugiego dna". Poza tym, kto z książkowych maniaków nie pokusiłby się na prawie 800 stronnicowe tomiszcze, w dodatku w większym niż przeciętnie wydaniu. Być może wydaje się dość duża i ciężka, przez co trochę nieporęczna, ale mimo wszystko uważam, że warto spróbować.

Osobiście uważam, że może i mnie nie zachwyciła, lecz i tak przeczytałam ją z mniejszą lub większą przyjemnością i z chęcią poznam dalsze losy bohaterów o ile będzie to mi kiedyś dane. Przede wszystkim polecam ją osobom, które lubią powieści erotyczne, ale niekoniecznie upodobały sobie wspominanego już wcześniej Grey'a. Dlaczego? A głównie dlatego, iż "Na szczycie" to powieść zupełnie odmienna, chociaż pełna akcji - chwilami może i bardziej niż w jakiejkolwiek innej lekturze tego typu.

Może i nie jest to książka idealna, bo i takich chyba nawet nie ma, to i tak uważam, że warto ją przeczytać, do czego naprawdę zachęcam. Pomimo kilku wad mniejszych, bądź większych idealnie nadaje się na wieczór przy lampce dobrego wina, do czego i Was zachęcam chociażby i zaraz.

Książkę miałam możliwość przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Novae Res 
oraz grupie Polacy Nie Gęsi i Swoich Autorów Mają

Recenzja: "Wróć, jeśli pamiętasz" - Gayle Forman

Tytuł: Wróć, jeśli pamiętasz
Autor: Gayle Forman
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Wydanie: 2015-01-21
ISBN: 978-83-1012-845-4
Objętość: 288
Cena: 26,90 zł

Moja ocena:
7/10 pkt.
Szufladka: Godna polecenia

„Wróć, jeśli pamiętasz” to kontynuacja losów Mii i Adama poznanych w powieści pani Gayle Forman „Zostań jeśli kochasz – znanego przez wielu bestsellera, który nie tak dawno temu doczekał się ekranizacji. Wszystkie wydarzenia mają miejsce trzy lata po tragicznych wydarzeniach z  poprzedniego tomu. Mia i Adam. Wchodząca gwiazda wiolonczelistek i rockman, wielki idol nastolatek - niegdyś szalenie zakochani, obecnie mieszkający po obu stronach Ameryki, w dodatku niemający praktycznie żadnego kontaktu ze sobą, choćby najmniejszego. Jednakże pewnego dnia los im sprzyja , dając tym samym drugą szansę. Od nich tylko zależy to, czy ową szansę wykorzystają, czy też nie.

Zanim Przejdę do treści muszę się zatrzymać przy samej okładce, bowiem jak każdy wie, większość ludzi to wzrokowcy. W przypadku „Wróć” jeśli pamiętasz” okładka jest prosta, idealnie pasująca do poprzedniej części. W dodatku idealnie wpasowująca się w treść powieści. A co za tym idzie jak najbardziej mi pasuje i zbytnio nie mam się tutaj do czego przyczepić.

Jeśli chodzi o treść, to niestety nie jest tutaj już tak kolorowo. Przynajmniej nie na początku. Oczywiście co do narracji, nic się nie zmieniło, gdyż również teraz wszystko jest pisane w narracji pierwszoosobowej. Nie wiem jednak do końca sama, czy owe małe zniechęcenie do lektury wynika z  tego, że drugi tom jest pisany z perspektywy Adama, a nie Mii do której byłam przyzwyczajona, czy też przez to, iż w jego przypadku nie ma tutaj tych fantastycznych wewnętrznych rozważań, jakie były widocznie w poprzedniej części. Jest tylko „tu i teraz” wydarzenie za wydarzeniem, chociaż niekoniecznie w prawidłowej kolejności, przez co kolejnym „ale” może być też to ciągłe skakanie pomiędzy poszczególnymi wydarzeniami wplatając w to retrospekcje. Tak, jak w przypadku opowieści Mii prawie wcale mi to nie przeszkadzało ( a przynajmniej szybko się do tego przyzwyczaiłam), tak tutaj ewidentnie było mi to nie na rękę.

Właściwie nie wiem dlaczego, ale przez całą lekturę miałam wrażenie, że autorka w znacznym stopniu opuściła się w pisaniu. Co prawda styl i język praktycznie jest bez większych zmian, ale mimo tego czytelnik ma wrażenie, że czegoś mu brakuje Być może w tej części autorka poskąpiła trochę swego talentu, nie wykorzystując go w całości.

Plusem natomiast wynikającym z lektury „Wróć, jeśli pamiętasz” jest ewidentnie to, iż po lekturze otrzymujemy praktycznie wszystkie odpowiedzi, których nie doczekaliśmy się w pierwszym tomie powieści.  Dlatego też głównie ze względu na owe odpowiedzi czytałam książkę praktycznie bez przerwy od deski, do deski. Co więcej, im dalej w las tym lektura zaczynała mnie bardziej wciągać i zachęcać do siebie. Koniec końców czytałam ją z wielką płynnością, nie wynajdując później już żadnych mankamentów, których mogłabym się uczepić.

Podsumowując sam język powieści jest naprawdę prosty i przyjemny w czytaniu - a dodając do tego fakt, iż nie jest to książka obszerna - czytelnik wręcz ją pochłania,  pomimo owego „skakania” po poszczególnych wydarzeniach. Prosta, nieskomplikowana lektura, praktycznie na raz. Idealna dla nastoletniej grupy wiekowej, chociaż nie tylko. Osobiście uważam, iż pierwsza część jest o wiele lepsza, jednak mimo tego jednego minusa, który napomknęłam na samym początku, nie mam na nią nic więcej. Dlatego też nie zdziwi, mnie jeśli „Wróć, jeśli pamiętasz” zdobędzie taką samą rzeszę fanów, jak część poprzednia. Co więcej – kto wie, może i ona doczeka się ekranizacji?
Miasto Recenzji © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka