Recenzja: "Wiarołomca. Sekrety nieśmiertelnego Nicolasa Flamela" Michael Scott


Tytuł: Wiarołomca. Sekrety nieśmiertelnego Nicolasa Flamela
Autor: Michael Scott
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Wydanie: 2012-10-10
ISBN: 978-83-10-11878-3
Objętość: 336
Cena: 49,90 zł

Moja ocena: 9/10 pkt.
Szufladka: Wspaniała!

Czymże jest nieśmiertelność? Życiem po wsze czasy? Niekoniecznie… Więc czym?

Z postacią samego Flamela, a raczej wzmianek na jego temat, po raz pierwszy spotkałam się przy czytaniu przygód „Harry’ego Pottera”. Jego postać zaciekawiła mnie na tyle, że postanowiłam przyjrzeć się bliżej jemu samemu. Dlatego też, na swoja kolejną lekturę wybrałam „Wiarołomcę”. Przyznaję, że odrobinę żałuję, iż nie miałam do tej pory poznać całej serii, jednak sporo ciekawych spostrzeżeń nasunął mi piąty z kolei tom o przygodach pana Flamela.

Już od samego początku ta pozycja mnie nie tyle ciekawiła, co intrygowała. Gdy już zaczęłam się w nią zagłębiać, doznałam niemałego olśnienia, a zarazem chęci do kontynuowania mojego starego opowiadania, które tematyką w zasadzie podpada pod treść książki. Zanim jednak wzięłam to sobie do serca, postanowiłam skończyć powieść i wystawić jej jak najszybciej opinię. A zatem zacznijmy od początku…

Na pierwszy rzut oka widać okładkę, która jest aż nazbyt nasycona, (chociaż tutaj prędzej przydałoby się stwierdzenie „przesycona”) szczegółami i barwami. Mimo wszystko twarda oprawa dodaje jej charakteru, a sama stylizacja okładki wydaje się bardzo dogłębna i zarazem tajemnicza. Poza tym, jeśli już przy grafice się zatrzymałam, to chciałam powiedzieć, że samo zdobnictwo poszczególnych stron działa na swój plus. Dzięki temu widać, że nad książką naprawdę się napracowano i uwzględniono spory wkład każdego – nie tylko samego autora, ale i grafików. Według mnie zdobnictwo i grafika jest praktycznie bez zarzutu (mimo nadmiaru wrażeń wzrokowych przy samej okładce).

Jeśli zaś chodzi o tekst, to bez bicia muszę się przyznać, że wciągnął mnie bez reszty. Samą książkę połknęłam niemalże w dwa wieczory, co jak dla mnie jest nie lada wyczynem, przy ostatnim zastoju czytelniczym. Fabuła jest konkretna, autor nie bawi się w jakieś niepotrzebne wątki i ceregiele. Zwięźle i na temat. Akcja sama się toczy i widać, że nie jest wymuszona. Jak dla mnie bomba i jeśli poprzednie tomy są pisane chociażby z tym samym zaangażowaniem, to jak nic, owa seria stanie się jedną z moich ulubionych. Dodatkowym plusem jest zamieszczenie w pozycji, fragmentu jej kontynuacji, dzięki czemu z jeszcze większą niecierpliwością wyczekuję dalszych przygód bohaterów.

Autor swoim stylem wprost podbił moje serce. Im dalej się zagłębiałam w treść, tym bardziej wrażliwa stawałam się na jakiekolwiek zmiany. Gra na emocjach jest tutaj wręcz namacalna. Już dawno nie czytałam powieści, która dałaby mi możliwość wczuć się w nią do tego stopnia, co „Wiarołomca”.

Również bohaterowie nie są nudni, czy też przesadzeni, jak to niekiedy bywa. Wiadomo – nikt nie lubi czytać o „przesyconych idealnymi cechami postaciach”. Tutaj jakoś tego nie odczułam. Każdy z osobna dawał niemałe wrażenie o swojej nie tyle odmienności, co indywidualności, co było aż nazbyt realne. Chwilami nawet potrafiłam przenieść ich do świata realnego, szukając pośród znajomych ich odpowiedników, a to naprawdę rzadko mi się zdarza.

Jest mi tylko przykro, że całość zakończyła się w taki, a nie inny sposób. Oczywiście rozumiem, że owo zakończenie miało na celu wzbudzić ciekawość w czytelniku, jednak nie lubię takiego bezsensownego czekania na kontynuację – zwłaszcza, że zostawiając coś w powiedzmy, że niemalże „środku akcji”, nie należy do pochwalanych zabiegów. Zwłaszcza, jeśli ktoś przez dłuższy czas z różnych względów nie będzie mógł sięgnąć po kontynuację…

Ogólnie rzecz biorąc książka ciekawa. Nawet bardzo. Potrafi zainteresować, wciągnąć w wir wydarzeń, a poza tym wczuć się w treść. Pomimo małych kruczków, jakie znalazłam, to jak najbardziej mogę polecić każdemu, kto ma ochotę na małą przygodę, z bohaterami powieści pana Scotta.

Za niesamowitą przygodę z "Wiarołomcą" dziękuję Portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Nasza Księgarnia!

1 komentarz :

  1. Seria intrygowała mnie już od dłuższego czasu :) Przyznam, że szczególnie przyciągają mnie świetne okładki, jednak po Twojej recenzji widzę, że nie tylko one mogą stanowić atut tych książek. :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania. Będzie mi naprawdę miło i co najważniejsze dzięki nim poznam wasze zdanie, na którym mi bardzo zależy - jednakże jakakolwiek forma spamu, czy posty złośliwe, obraźliwe, tudzież wywyższające się będą usuwane w trybie natychmiastowym bez zbędnego komentarza.

Miasto Recenzji © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka