Tytuł: Kod Lucyfera
Autor: Charles Brokaw
Wydawnictwo: Bellona
Data wydania: 2012-02-01
Tom: II
ISBN: 978-83-11-12229-1
Objętość: 416
Cena: 39,00
Moja ocena: 8/10 pkt.
Szufladka: Godna polecenia.
Kto z nas nie widział słynnego filmu, lub nie czytał książki Dana Browna o kodzie Da Vinci? Chyba nie ma takiej osoby, która by tego nie zrobiła, lub chociażby o nim nie słyszała. Owa książka znalazła zarówno swoich fanatyków, jak i przeciwników. Ja należę do tej pierwszej grupy, ponieważ urzekła mnie zarówno powieść pana Browna, jak i jej wspaniała ekranizacja. Dlatego też z wielką chęcią zabrałam się za wyszukiwanie coraz to nowszych powieści pisanych może nie na jej wzór, ale podobnym stylem. Właśnie od tej pory otworzył się przede mną świat powieści sensacyjnych…
Jedną z powieści, które znalazłam, jako pierwsze był właśnie „Kod Lucyfera” autorstwa Charlesa Brokaw. Gdy tylko przeczytałam opis z okładki stwierdziłam, że to jest właśnie to, co zajmie moje najbliższe wolne wieczory.
Opowiada o losach i przygodach Thomasa Lourds’a – słynnego z „Kodu Antlantydy” profesora, autora wielu wspaniałych książek (w tym „Sypialnianych podbojów”), który zostaje zaproszenie do Stambułu, gdzie ma wygłosić kilka ekscytujących wykładów na temat tamtejszych rzadkich arcydzieł z Biblioteki Narodowej. Na lotnisku zostaje jednak zatrzymany przez nieznajomą, która podszywa się pod wielbicielkę jego książek. Z początku nic nie świadomy Thomas oprowadza kobietę po mieście, a gdy chce wsiąść do czekającej na niego limuzyny – zostaje uprowadzony i trafia do podziemi, gdzie dostaje do odszyfrowania pewną księgę. Jak się okazuje tylko on potrafi odczytać napis z prastarego zwoju. Od tej chwili zaczyna się gra. A jej stawką jest cos więcej niż tylko życie profesora…
Jak na powieść sensacyjną, to jest idealna – jeśli by pominąć parę niedociągnięć. Mam na myśli tutaj akcję, która momentami jest Az za bardzo zagmatwana, nawet, jak na taką tematykę. Gdybym miała przyrównać ją do książek Dana Browna, to mimo wszystko wypada gorzej… Ale mimo to jest warta swego i zapewne wielu czytelnikom przypadnie do gustu.
Styl i język autora nie jest wyszukany, ale też nieoklepany. Bezbłędnie potrafi pisać tak, by wprawić czytelnika w dziwne wrażenie, że to wszystko dzieje się naprawdę. Gdy trzeba, – trzyma w napięciu, a w innym momencie roztkliwia. Chociaż może to jest zbyt dosadnie powiedziane. Mimo wszystko nie jest to książka dla młodszego grona czytelników – to na pewno. Autor nie bawi się w nudne i zbyt długie opisy. Wszystko jest dobrane tak, jak trzeba – mimo, że akcja czasami zatacza koło i się odrobinę można pogubić, – jak zresztą mówiłam już wcześniej. Tak samo, jeśli chodzi o bohaterów – nie da się ich nie lubić, a ich charaktery są skrojone i dopasowane wręcz idealnie. Wiadomo są i takie zachowania czy cechy charakteru, które potrafią człowieka zirytować, ale to tylko chwilami.
Na koniec zatrzymam się jeszcze przy okładce. Moim zdaniem nie jest ona jakoś specjalnie przyciągająca i ciesząca oko. Swoją drogą mogłabym się nawet pokusić o wyrażenie, że zwyczajnie tutaj nie pasuje. Ale wiadomo – co kto lubi. Jedni mogą stwierdzić, że jest idealny, inni że straszna. Kwestia gustu.
„Kod Lucyfera” jest powieścią dość specyficzną. Poleciłabym ją w szczególności fanatykom powieści sensacyjnych i akcji – zwłaszcza osobom, którym przypadły do gustu książki pana Browna. Chociaż z góry mówię, że chyba nie znajdzie się osoba, która wyniesie ją na wyżyny popularności. Jeśli chcecie się przekonać, jak to z nią jest naprawdę – wystarczy sięgnąć i przeczytać! Ja chyba spróbuję się zabrać za „Kod Atlantydy” w tym czasie i porównać go do owej powieści
Za książkę dziękuję portalowi Sztukater.pl!
może przeczytam jak będę miała czas :D
OdpowiedzUsuńSłyszałam o niej i muszę przyznać, że mnie zainteresowała :)
OdpowiedzUsuńZachęciła mnie Twoja recenzja - jak wpadnę na tę książkę na pewno przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńDlaczego nie? :) A okładka mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki Dana Browna, ale pomimo, że ta jest podobnej tematyki, to raczej ją sobie daruje :)
OdpowiedzUsuń