Tytuł: Pisane krwią
Autor: Chelsea Quinn Yarbro
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Data wydania: 2012-06-01
Tom: V
ISBN: 978-83-7510-605-3
Objętość: 696
Cena: 45,90
Moja ocena: 8/10 pkt.
Szufladka: Godna polecenia.
Saint-Germain. Hrabia. Kojarzy ktoś? Nie? Zapewne są tutaj tacy, którzy doskonale wiedzą, o kogo chodzi. Zwłaszcza, że nazwisko to pojawiło się również w innej powieści niż ta, którą obecnie recenzuję. Za to całej reszcie mogę tylko powiedzieć, że mam tutaj na myśli głównego bohatera serii książek autorstwa Chelsea Quinn Yarbro. Opowiada historię rosyjskiego hrabi, który jest… wampirem. Tak moi mili. Wampirem. Ale nie byle jakim. Ma on, bowiem do wykonania pewną misję, która może przysporzyć mu kłopotów, jak i wrogów.
„Pisane krwią” to już kolejny, piąty tom przygód Sain-Germania. Pośród jego szaleńczych i jakże porywających przygód nie mogło również zabraknąć płomiennego romansu z młodziutką malarką. Konkretów fabuły wolałabym wam nie przytaczać, ponieważ wiem, że nadmiar faktów zniechęca do czytania, ponieważ książka tym samym staje się „przewidywalna”. Dlatego też mam zamiar bardziej skupić się na pozostałych aspektach.
Przygody hrabiego wampira to potencjalnie powieść grozy, zwana potocznie, jako horror. Ja bym tego tak nie nazwała. Może i nie ma tam sielanki, a niektóre wydarzenia porywają do reszty, to mimo to do horroru czegoś tam brakuje. Nie jest na tyle przerażająca i naładowana napięciem, by taką „tabliczkę” można by z czystym sercem do niej podczepić. Przynajmniej ja uważam, że za mało jest tutaj dramatyczności i momentów, gdzie nerwy aż się o siebie ścierają ze strachu i niepewności. Ale mimo to całość ciekawie ubrana i dopracowana. Dzięki temu nie trzeba przedzierać się przez pozostałe tomy by zrozumieć, co się dzieje w powyższym. I do jest zdecydowany plus, zwłaszcza, że rzadko, kiedy taki zabieg jest sprawnie wykonany w przypadku kilkutomowych powieści. A tutaj proszę bardzo. Ktoś ma ochotę na „Pisane krwią”, albo zwyczajnie dostał książkę w prezencie? Nic strasznego, bowiem bez strachu można się za nią zabrać, nie martwiąc się, ze się czegoś nie zrozumie. Przyznaję, że sama zastosowałam ten zabieg i nie żałuję, – mimo, iż pierwsze trzy tomy posiadam [uwielbiam wyprawy do Taniej Książki] i aktualnie poluję na czwarty. Szkoda tylko, że tak, jak same opisy i fabuła jest dobrze zgrana, to gorzej wypada to w przypadku bohaterów. Nie wszystkich oczywiście, ale zawsze. Chodzi mi o to, że co poniektórzy nie są do końca dopracowani i tym samym przedstawieni wystarczająco szczegółowo. Niestety z tym fantem nie da się za wiele zrobić, a szkoda. Kilku rzeczy trzeba się niestety domyślać, ale nie jest to aż tak znowu częste i uporczywe. Jedynie, co, to mogę żywić szczerą nadzieję, że w kolejnych tomach [o ile się pojawią oczywiście] autorka to nadrobi i jeszcze niejednokrotnie zaskoczy – pozytywnie oczywiście.
Styl i język pani Yarbro jest dość specyficzny – w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Od początku próbuje wciągnąć czytelnika w zawiłą i jakże wielowątkową historię Saint-Germaina. Nie bawi się w lanie wody. Od razu przechodzi do rzeczy. I za to należy jej się moje uznanie. Nie lubię czytać o jednym i tym samym przez kilka stron, przez co fabuła wydaje się szalenie monotonna i zwyczajnie nudna. Tutaj nie ma czasu na nudę. Wszystko dzieje się w zawrotnym tempie, dzięki czemu książka wciąga bez reszty.
Gdybym miała coś napomknąć o okładce, to mogę z góry przyznać, że jest idealna. Jak mało, która, oddaje całą osobowość powieści. Zwłaszcza, że już na pierwszy rzut oka można założyć, w jakich czasach rozgrywa się akcja. Poza tym przytłumione kolory i ciemne tony nadają jej odrobinę mroku i tajemniczości. Szczerze powiedziawszy to okładki tej serii szalenie przypadają mi do gustu, tak samo, jak inne wydania okładek pochodzące z Wydawnictwa Rebis – mam tutaj na myśli chociażby powieści pani Anny Rice, gdzie grafika jest tworzona na ten sam wzór, co ta.
Poza tym jakiś większych zażaleń, czy zachwytów do tej części nie mam. Wiem jednak, że z pewnością jeszcze nie raz do niej powrócę. „Pisane krwią” mogę polecić każdemu fanatykowi historii, tajemniczych faktów i wydarzeń przeplatanych z masą zagadek. No i oczywiście każdemu fanowi wampiryzmu. Bezapelacyjnie. Mogłabym się pokusić o stwierdzenie, że przekona ona nawet najbardziej wybrednych, ale wiadomo są gusta i guściki. Dlatego też dalszą ocenę mogę pozostawić Wam samym i oczywiście czekać na Wasze wrażenia.
Za możliwość poznania losów hrabiego-wampira dziękuję portalowi Kostnica.com.pl !
Muszę wpisać całą serię przygód Sain-Germania na swoją listę must-read. Trochę odstraszają mnie niedopracowani bohaterowie, ale myślę, że będę w stanie to znieść :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałam o tej serii i widzę, że muszę to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńJakoś wcześniej nie wiele słyszałam o tej serii, ale ostatnio zauważyłam sporo pozytywnych recenzji na temat niektórych tomów. Twoja recenzja utwierdziła mnie, że warto przyjrzeć się tym książką trochę bliżej, pomimo ich wad :)
OdpowiedzUsuńWidziałam już wcześniej gdzieś tę książkę i mam ją w planach. :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej serii, ale zbyt dużo mam innych cykli do ,,pilnowania'', by skusić się jeszcze na kolejną, dlatego nie będę jakoś usilnie szukać tej książki, ale jak wpadnie w moje ręce, to przeczytam.
OdpowiedzUsuńpierwsze słyszę o tej serii, a widzę, że mogłaby mi się spodobać ^^
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznać, że okładki robią wrażenie. Niestety ja utknęłam w połowie Hotelu Transylwania i coś nie mogę iść dalej... dlatego z tą powieścią tym bardziej się wstrzymam. :/
OdpowiedzUsuńJa też pierwszy raz słyszę o tej pozycji, ale wydaje się całkiem ciekawa ;)
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę o tej serii :-)
OdpowiedzUsuńNaprawdę brzmi ciekawie, więc kto wie :)
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńRety książka wprost dla mnie stworzona:)
OdpowiedzUsuńZapraszam:D