Tytuł: Zanim nadejdzie ciemność
Autor: Susan Wiggs
Wydawnictwo: Mira
Data wydania: 2012-09-28
Tom: I
ISBN: 978-83-238-8560-3
Objętość: 416
Cena: 34,90 zł
Moja ocena: 7/10 pkt.
Szufladka: Godna polecenia.
„Nic nie budzi w kobiecie większej paniki, niż myśl: jestem w ciąży.”
Ciąża. Niby rzecz normalna. Przez wielu rzecz najbardziej wyczekiwana na świecie, przez innych niechciana. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, jak to mówią. Są na świecie osoby, które oddałyby wszystko, by móc tylko przytulić taka mała istotkę wiedząc, że jest ich – a mimo to nie mogą. Są też osoby, kobiety, czy też rodziny, które taki małe cudy świata oddają do domów dziecka, porzucają, czy cokolwiek gorszego. I dlaczego? Z braku środków na życie? Niechęci? A może z faktu, że nie mają możliwości, by dziecko wychować i zapewnić mu dom? Nie należę do tych, którzy taki stan rzeczy potępiają, czy tez oceniają. Każdy ma swój rozum, swoje sumienie i to z nim będzie walczył niezależnie od motywu, dla którego nie podejmuje się wychowania własnego dziecka.
Do takich osób, należy główna bohaterka powieści pani Wiggs, Jessie Ryder. Od dnia, w którym oddała córkę swojej siostrze minęło szesnaście lat. Była, bowiem ona jedyną osoba, której kobieta mogła ufać bezgranicznie i wiedziała, że dziewczynka będzie miała dom i dobra opiekę. Przez ten czas jej świat był niezachwiany, wręcz idealny. W momencie, gdy dowiedziała się, że niedługo straci wzrok, postanowiła odwiedzić Lili i swoją siostrę, Luz. Powróciła, do Edenville, do rodzinnego domu. I od tego zaczyna się cala nasza historia, w której wychodzą na jaw tajemnice skrywane przez lata, co może przynieść zarówno duchowe oczyszczenie, jak i wiele, wiele szkód. A w dodatku wizja utraty wzroku wciąż się przybliża…
Na samym początku porywa nas już okładka, która została dopracowana wręcz do najmniejszego szczegółu. Szczegółowa, a zarazem tajemnicza. Nie ma tutaj zbędnego przerostu formy nad treścią. Łagodność zarówno obrazu, jak i kolorystyki idealnie dopasowana jest do gatunku powieściowego, a poza tym nadaje wrażenia napływającego spokoju.
Między innymi, dlatego też z góry mogłam założyć, że jest to powieść skierowana głównie dla kobiet. I tutaj się nie pomyliłam. Założyłam również, że głównym problemem będzie zarówno utrata wzroku, jak i próba odzyskania córki. No i tutaj zaczynają się schody. Przyznaję, że odrobinę się zawiodłam, gdy po przeczytaniu miałam nie tyle wrażenie niedosytu, co faktu, że raz jeden, raz drugi problem schodził na dalszy plan i nijak nie mogłam wywnioskować, który z nich koniec końców jest tym głównym. Poza tym liczyłam na pełną wzruszeń opowieść, pełna niepewności i różnych zwrotów akcji, która wręcz nie pozwoli mi zasnąć, a tego niestety nie uświadczyłam. Powieść jest ciekawa, nawet bardzo, ale mimo wszystko przewidywalna, a koniec, bądź, co bądź szablonowy.
Styl autorki jest bardzo przystępny, a język, którym się posługuje jest prosty i przyjemny, dzięki czemu nie ma problemów ze zaznajomieniem się z treścią. Właśnie dzięki temu czyta się szybko, a sama lektura, mimo, że przewidywalna, to wciągająca, a niekiedy nawet poruszająca. Poza tym muszę autorkę pochwalić z racji tego, iż naprawdę się postarała pod względem doboru bohaterów. Widać, że charaktery poszczególnych bohaterów zostały szczegółowo dopracowane, ale i dopasowane względem siebie, dzięki czemu czytało się o wiele przyjemniej, aniżeli miałoby tu czegoś brakować. Poza tym podobało mi się zastosowanie tutaj podziału powieści na dwie części - "Przedtem" i "Potem", która pozwoliła w zgrabny i przejrzysty sposób poukładać wszystkie wydarzenia. Szczerze powiedziawszy mi bardziej przypadła do gustu druga część, w której opisywane były wydarzenia po tym, jak Jessie wyjechała z rodzinnego miasta. Nie chcę zdradzać więcej szczegółów, by nie powiedzieć za dużo, dlatego tez resztę zostawiam Wam.
Ogólnie rzecz biorąc „Zanim nadejdzie ciemność” wydaje się ciekawą powieścią, odrobinę niekonwencjonalną, która czyta się lekko i przyjemnie, nawet pomijając przewidywalność zarówno samej treści, jak i finału. Osobiście uważam, że czas nad nią spędzony nie był czasem straconym. Poza tym mam nadzieję, że książka znajdzie wielu swoich fanatyków i umili niejeden spokojny wieczór przy kominku, dając tym samym chwilę odprężenia po ciężkim dniu.
Za możliwość poznania Jessie, oraz jej historii, dziękuję Wydawnictwu Mira!
Chciałabym przeczytać tą książkę.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja. :)
To chyba nie jest lektura dla mnie :(
OdpowiedzUsuńMęczą mnie ostatnio takie książki
Pozdrawiam :D
rany wspaniała recenzja! chcę to przeczytać, zaraz już <3
OdpowiedzUsuńdziękuję!!!
zachęcam do obserwacji i wzięcia udzialu w konkursie :) buziaki
Bardzo bym chciała ją przeczytać..;)
OdpowiedzUsuńMiałam okazję ją już przeczytać i też czuje niedosyt . Mam podobne zdanie jak Ty. Zapraszam do mnie na bloga.
OdpowiedzUsuńNapotykam ostatnio same pozytywne recenzje tej książki więc może się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńZ chęcią zapoznam się z książką :) Mam nadzieję, że będę miała na to jakąkolwiek szansę.
OdpowiedzUsuńZamierzam rozpocząć poszukiwania tej powieści, ponieważ z każdą kolejną recenzją moja ochota na jej przeczytanie stale rośnie :)
OdpowiedzUsuń