Tytuł: Tygrysie wzgórza
Autor: Sarita Mandanna
Czyta: Janusz Zadura
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2012-08-22
Objętość: 22 godz.
Cena: 34,90
Moja ocena: 8/10 pkt.
Szufladka: Godna polecenia.
Kto z nas nie z na historii o zakazanej miłości? Dla miłośników romantycznych historii, to już praktycznie chleb codzienny. Ale czy aby na pewno każda z nich jest taka sama? Otóż nie. Każda z nich ma w sobie cos indywidualnego, wyjątkowego i zachwycającego…
Jedną z takowych historii jest opowieść o Dewi – zjawiskowo pięknej dziewczynie i sławnym pogromcy tygrysów – Maću. Ich opowieść ma miejsce w południowych Indiach XIX wieku. Gdy poznajemy Dewi, bawi się ze swoim przyjacielem Dewanna nad brzegiem rzeki. Jako, że są praktycznie nie rozłączni, to na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że to właśnie im przypisany jest wspólny los. Lecz, gdy dziewczyna na uroczystościach tygrysiego wesela poznaje pogromcę tygrysów, wie, że tylko z nim chce spędzić resztę życia. Ma świadomość, że nie pokocha już innego, że to właśnie Maću jest tym jedynym. Daje się owładnąć całkowicie temu uczuciu. Nie wie jednak, że Dewanna, darzący ją skrytym uczuciem od dawien dawna, ma zamiar ją poślubić. Wszystko to sprawia, że sprawy przybierają nieoczekiwany obrót…
Szczerze powiedziawszy „Tygrysie wzgórza” miałam na swojej liście od dawien dawna. Zwłaszcza, że jestem wielka fanatyczką opowieści rodem ze starożytnych Indii. Od zawsze uważałam, że hinduskie historie – zwłaszcza te o miłości – są przepełnione nieodkrytą wciąż tajemnicą, która tylko czeka, by się w niej zagłębić i przepaść bez reszty. W chwili, gdy zabierałam się za odsłuchiwanie tej wspaniałej historii, wiedziałam, że uniesposób będzie się od niej oderwać. I poniekąd miałam rację. Powieść ta jest skrojona naprawdę na miarę czasu. Wszystko jest na swoim miejscu, wydarzenia, mimo, że się ze sobą przeplatają, to nie mieszają i wszystko zgrane jest w jedną, logiczną całość. Z przyjemnością słucha się opowieści o ich przygodach. Wszystko jest opisane bardzo realistycznie. W chwili, gdy opisywane były plantacje kawy, to przyznaję, że sama wyobraziłam sobie jej zapach na tyle, że pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam po odejściu od komputera, to zaparzenie sobie kubka gorącej, aromatycznej kawy.
Sama autorka potrafi w wspaniały sposób wprowadzić czytelnika w tajemniczy świat Indii, gdzie wszystko jest takie wyraziste i warte zobaczenia. Miejsce, gdzie różne uczucia mają ujście zarówno w powieści, jak i w tym przypadku słuchacza. Niestety, gdybym miała to powiedzieć o lektorze, który podjął się czytania owej powieści, to bym skłamała. Przyznaję, że głos lektora nie przypadł mi do gustu. Bądź, co bądź bardziej bym widziała w tej roli jakąś kobietę – nie żebym była feministką, ale przy takiego typu powieściach zwyczajnie męski, ciężki głos mi nie odpowiada. Kolejnym minusem, jaki mogę nadmienić to fakt, że na okładce, [która swoją drogą jest wspaniała] widnieje adnotacja, że jakoby jest to „Indyjskie Przeminęło z wiatrem”]. Błąd. Nawet bym powiedziała, że wielki. Jak dla mnie obie powieści może i mają kilka podobnych tematów, ale bądź, co bądź różnią się od siebie znacznie.
Skoro już nadmieniłam o okładce, to dodam tylko, że idealnie oddaje klimat powieści. Nie jest ani przesadna, ani wybrakowana. Po prostu dopracowana w każdym calu. Ale jak wiadomo w każdej książce są i plusy, i minusy. Tak też jest w tej, jak widać.
Podsumowując „Tygrysie wzgórza” są warte zachodu, chociaż przyznaję lektor nieco obniżył mój zachwyt nad tą powieścią. Tak samo, jeśli chodzi o błędne przyrównanie do „Przeminęło z wiatrem”. Poza tym chyba nie mam, jako tako większych zastrzeżeń i śmiało mogę polecić fanatykom hinduskich kultur, jak i miłosnych historii, pełnych zawirowań. Mam tylko nadzieję, że autorka jeszcze nie raz nas zaskoczy tak wspaniałą historią, jak ta, a póki, co, gdy już przesłuchałam całego audiobooka, to i tak w planach mam dodatkowo przeczytanie „Tygrysich wzgórz” w wersji papierowej.
Za możliwość przeniesienia się do tajemniczego świata Indii dziękuję portalowi nakanapie.pl!
Okładka i recenzja fantastyczna.
OdpowiedzUsuńjuż kiedyś czytałam recenzje tej książki i już wówczas przykuła moją uwagę
OdpowiedzUsuńod tamtej pory mam ją na oku :)
nie czytalam :d
OdpowiedzUsuńAudiobooki zdecydowanie nie dla mnie, bo gdy je słucham to zasypiam o.O Moją jedyną próbą było 'Przedwiośnie' i po godzinie usnęłam ;p
OdpowiedzUsuńNiemniej jednak książka wydaje się ciekawa i jeśli po nią sięgnę to z pewnością w formie papierowej.
Bardzo zachęcająca recenzja i na pewno skuszę się na powieść, ale w wersji papierowej. Raczej nie dałabym rady skupić się na audiobooku :D
OdpowiedzUsuńJa miałam okazję zapoznać się z "Tygrysimi wzgórzami" w wersji papierowej. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Lubię takie egzotyczne pejzaże. Lubię poznawać nieznaną mi kulturę, zapachy i smaki :)
OdpowiedzUsuńczytałam i bardzo mi się podobała, chociaż nie jestem fanką kultury indyjskiej :)
OdpowiedzUsuńJa również jestem w trakcie słuchania tego audiobooka, tylko jakoś nie mogę się zbytnio skupić na słuchaniu.. może kiedyś uda mi się to wreszcie przesłuchać :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Okładka jest bardzo ładna, może nawet się skuszę na tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńprzeczytałam już tą książkę i muszę przyznać, że mnie wciągnęła.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja ;)