Recenzja: "Dziewczyny z Hex Hall" Rachel Hawkins

Tytuł: Dziewczyny z Hex Hall
Autor: Rachel Hawkins
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2010-09-06
Tom: I
ISBN: 978-83-7515-122-0
Objętość: 304
Cena: 32,90

Moja ocena: 6/10 pkt.
Szufladka: Ciekawa.

Magia. Czarownice. Elfy, wilkołaki, zmiennokształtni. Pomyślałaby, kto - świat rodem z „Harry’ego Potttera”. Zabierając się za „Dziewczyny z Hex Hall” tak właśnie myślałam. Po kilku rozdziałach ośmieliłam się nawet wyrobić sobie, jako takie zdanie – niekoniecznie pozytywne, ale mimo to czytałam dalej.

Książka opowiada historię Sophie – szesnastoletniej dziewczyny, która w wyniku niezapanowania nad miłosnym zaklęciem, zostaje skazana do szkoły Hekate Hall, – w której musi zostać aż do swoich osiemnastych urodzin. Na pierwszy rzut oka jest to pewnego rodzaju poprawczak dla wiedźm i innych magicznych stworzeń, lecz po bliższej styczności czytelnik ma wrażenie, że to po prostu dalekie do ideału odwzorowanie Hogwartu. W Hex Hall Sophie nie próżnuje – już w kilka dni udało jej się zdobyć więcej wrogów, niż ktokolwiek przez całe swoje życie. W dodatku okazuje się, że nic nie wie ani o swoim pochodzeniu, ani o magii. Oczywiście, żeby tego było mało na jej drodze pojawia się zabójczo przystojny chłopak i jego słodka, acz upierdliwa dziewczyna, która wraz ze swoim sabatem zrobi wszystko, by zniszczyć Sophie…

Książkę zdobyłam dzięki jednej z wymian. Zabierałam się do niej przez dłuższy czas, a mimo to coś mi mówiło, żeby jej nie czytać. Ale koniec końców po nią sięgnęłam. Przeczytałam ją w zasadzie kilka godzin (z przerwami), lecz ogólnie rzecz biorąc przez większość powieści byłam zawiedziona. Nawet bardzo. Co prawda autorka pisze bardzo ciekawym językiem, rozdziały są krótkie, acz treściwe, to mimo wszystko… No cóż. Według mnie jej styl pozostawia sobie wiele do życzenia. Wciąż miałam nieodparte wrażenie, że czytam nie powieść młodzieżową, a raczej jeden, wielki fanfick rodem z „Harry’ego Pottera” i „Władcy Pierścieni”. Za dużo tutaj porównań do innych znakomitych powieści, a za mało indywidualizmu, przez co książka zwyczajnie nie porywa. Spodziewałam się po niej czegoś lepszego. Naprawdę. Niekiedy wszystko wydawało mi się bardzo ciekawe, a niekiedy wręcz nieprawdopodobne i dziecinne. Elfy płaczące skrzydłami? Oko? Latające miotły? No dobrze, to ostatnie jeszcze jestem w stanie zrozumieć, bo to akurat jeden z podstawowych atrybutów czarownic, więc nie dziwota, że większość go wykorzystuje. Ale reszta?

Przykro mi było czytając historię Sophie, że jest tak nierealna – żeby nie powiedzieć naciągana. I jakim wielkim moim zdumieniem był fakt, że przez ostatnie pięćdziesiąt stron akcja nareszcie nabrała niesamowitego tempa i tego, czego było mi potrzeba – oryginalności. Gdyby całość była, jak te ostatnie kilka rozdziałów to przyznaję, że zachwycałabym się nią i wychwalała ponad inne powieści. A tak mogę tylko powiedzieć, że fakt faktem jest ciekawa. Z początku nudzi i jest przewidywalna, ale koniec końców nieziemsko intryguje. Zwłaszcza finał.

Będąc w połowie pierwszego tomu, miałam w głowie nieodparta myśl, że po jej skończeniu za nic nie ruszę kontynuacji. Jednak, gdy dobrnęłam do końca, postanowiłam dać tej serii jeszcze jedną szansę i z nadzieją, że druga część okaże się tak wspaniała, jak końcówka pierwszego, postanowiłam przy najbliższej nadarzającej się okazji ją przeczytać. Jeśli więc chcecie poczytać pewnego wieczora coś lekkiego, lecz z zaskakującym finałem, to jest to z pewnością powieść dla Was!

16 komentarzy :

  1. O książce słyszałam i nadal mnie do niej nie ciągnie. Po twojej recenzji tym bardziej po nią nie sięgnę - chyba szkoda mi czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie zniechęciła już okładka - jest po prostu nieciekawa, a recenzja nie działa motywująco, dlatego odpuszczę ją sobie, w końcu z jakiś książek zrezygnować trzeba :)

    pozdrawiam
    prywatna-poczytajka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do tej książki, ale może kiedyś przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam już dosyć dawno, nawet fajna była ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie nie dla mnie. Wydaje mi się, że w podobnym klimacie są "Cienie", które również mnie rozczarowały, więc spasuję:/
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. czytałam już o tej książce, ale w ogóle mnie ona nie interesuje

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedyś miałam tę książkę w rękach i jakoś nie mogłam przez nią przebrnąć. Chyba nie czaję tej historii :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Słyszałam podobne głosy i z jednej strony jestem ciekawa, ale z drugiej jednak szkoda mi wydać tę sumę na książkę, która mnie nie zachwyci... Może kiedyś wypożyczę z bibliotei?
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. O nie, zdecydowanie nie sięgnę. Wydawała mi się płytka i miałam rację. Ponadto przykładam dużą uwagę do stylu wypowiedzi, a jak sama mówisz w tej powieści jest on słaby. Czyli dziękuję :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam już dawno, dawno temu. Wtedy całkiem mi się podobało, ale nie na tyle by z biegiem czasu zabrać się za czytanie kontynuacji.

    OdpowiedzUsuń
  11. Z czystej ciekawości przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Już od dawna mam ochotę na tą serie, a ty tą recenzją narobiłaś mi jeszcze większą, bo mi się o niej przypomniało;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Jakoś nigdy mnie do tej książki nie ciągnęło i niestety nadal tak pozostaje. Może kiedyś mi się odmieni, kto wie ;)

    Przy okazji - zostałaś zaproszona do zabawy! Szczegóły na moim blogu ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja nadal nie jestem przekonana do tej serii. Czytałam na jej temat wiele różnych recenzji, od tych wychwalających po te oczerniające. Może kiedyś dam jej szanse, ale raczej nie w najbliższym czasie.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania. Będzie mi naprawdę miło i co najważniejsze dzięki nim poznam wasze zdanie, na którym mi bardzo zależy - jednakże jakakolwiek forma spamu, czy posty złośliwe, obraźliwe, tudzież wywyższające się będą usuwane w trybie natychmiastowym bez zbędnego komentarza.

Miasto Recenzji © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka