Tytuł: Atlanci. Kakrachan
Autor: Olis Nari Lang
Wydawnictwo: Azyl
Wydanie: 2013-04-08
ISBN: 978-83-936753-3-3
Objętość: 592
Cena: 37 zł
Moja ocena: 5/10 pkt.
Szufladka: Ciekawa!
Odliczanie właśnie się zaczęło…
Tajemnicza książka, tajemniczy autor. Czyżby? A i owszem. „Kakrachan” to nic innego jak debiut literacki autora, który posługuje się nie własnym imieniem i nazwiskiem, a pseudonimem. Sam pomysł zrodził się z fascynacji do archeologii, który z nadmiaru wiedzy przerodził się w obszerną powieść rodem z Atlantydy.
Powieść opowiada o losach siedemnastoletniej Dalemy. Dowiadując się o zdumiewających przedmiotach, czy budowlach, których istnienia nikt nie potrafi jej wyjaśnić, czuje się zagubiona. Otoczona z jednej strony mędrcami, z drugiej spiskowcami, nie wie czy chce poznać prawdę. Na dodatek dochodzi jeszcze silne uczucie do jednego chłopaka…, Co jest wtedy ważniejsze? Prawda? Władza? A może miłość?
Gdyby zacząć ocenę od okładki, to przyznaję, że zbytnio nie zachęcała mnie do zgłębienia treści. Ponura, przygnębiająca, żeby nie powiedzieć, nie na miejscu. Nijak nie pasuje mi do treści. Jako, że moja wyobraźnia całość widziała zupełnie inaczej, toteż w inny sposób wyobrażam sobie oprawę tejże powieści.
Mimo trudnych początków z grafiką, zabrałam się do samej treści zarówno z wielkimi nadziejami, jak i odrobiną ciekawości, co też może się w niej takiego skrywać. Czy się zawiodłam? I tak i nie. Otóż, książka jest ciekawa, naprawdę. Ma swoją fabułę. Całość zachowana w logicznym ładzie i porządku. Ale mimo to, nijak mi nie pasują określenia używane przez autora. Dom Praw? Plac Kar? Pani Matka? Pan Ojciec? Czy chociażby Widzący Prawdę. Wszystko było tutaj takie strasznie… nierealne. Fantastyczne? Być może. Bardziej by jednak pasowało wyrażenie - mityczne. Tak czy siak, brnęło mi się przez powieść o wiele ciężej, niż zakładałam, że będzie na początku. Poza tym nie potrafiłam się wczuć w jej klimat, już nie mówiąc o upodobaniu sobie jakichkolwiek bohaterów. Mimo wszystko fabuła jest dość niekonwencjonalna, a nawet pokusiłabym się o stwierdzenie – nowatorska, za co należą się pochwały. Wiadomo, że w dzisiejszych czasach trudno jest stworzyć coś całkiem nowego, co by się nie opierało na milionach innych powieściach. Dodatkowo, dzięki pojawiającym się zagadkom, czytało mi się chwilami o wiele lepiej, bo wiedziałam, że całość nabiera sensownego tempa i podpada pod moje gusta. Spodobał mi się również wątek miłosny, który nie jest ani niedopracowany, ani przesycony. Jak dla mnie w sam raz.
Przyznaję, że w trakcie czytania miałam chwile lepsze i gorsze, co też może wynikać ze stylu autora. Język, jak już wspominałam jest dość urozmaicony stwierdzeniami, czy też nazwami, które nie do końca mnie zachwyciły. Mimo wszystko nie należę do osób, któryby takowa powieść spisały na stary, ponieważ uważam, że w samym autorze drzemie spory potencjał, który być może nabierze szaleńczego tempa i da popis w kolejnych tomach Atlantów. Sama chyba najbardziej liczę na to, by powieści Olisa Nariego Langa nie traciły na wartości z tomu, na tom, a wręcz przeciwnie. By z każdą kolejną częścią stawały się coraz to barwniejsze, ciekawsze i porywające.
Za przygodę z Dalemą dziękuję Wydawnictwu Azyl!
Mnie się książka bardzo podobała i nie miałam najmniejszych problemów z wczuciem się w jej klimat!
OdpowiedzUsuńMityczne? Owszem, ale właśnie o to chodzi. W końcu Atlantyda to podobno mit ; p