Tytuł: Portret pani Charbuque. Asystentka pisarza fantasy
Autor: Jeffrey Ford
Wydawnictwo: MAG
Wydanie: 2013-01-23
ISBN: 978-83-7480-286-4
Objętość: 528
Cena: 49,90 zł
Moja ocena: 6/10 pkt.
Szufladka: Ciekawa
Wydawnictwo MAG ma dla nas kolejną fantastyczną powieść, tym razem autorstwa Jeffrey’a Forda. Opowiada o losach pewnego portrecisty, który otrzymuje dość specyficzne zlecenie. I tutaj pojawia się nasza tytułowa pani Charbuque. Bogata dama zamawia sobie portret, ale ma dość nietypowy warunek. Piero Piambo może zadać jej każde możliwe pytanie, lecz nie może jej zobaczyć. Jak więc namalować portret nie mogąc zobaczyć, jak wygląda osoba, która ma się na nim pojawić? Od tej chwili zaczyna rozgrywać się fascynująca podróż w głąb tajemniczych i niekoniecznie spokojnych sesji, jak na malarza przystało. Nie jest to, bowiem swobodna opowieść z lekką fabuła, a raczej coś bardziej mrocznego, aniżeli może na początku się wydawać.
Zwłaszcza już sama okładka pokazuje, że nie jest to lekka lektura na spokojne wieczory po męczącym dniu. Chcąc nie chcąc, czytając powieść, a raczej opowiadania autorstwa Jeffrey’a Forda trzeba się niemało skupić i mieć czas, a zarazem święty spokój. Nie polecam jej do czytania w tramwaju, czy autobusie, w drodze do szkoły, pracy, czy też na uczelnię. Dlaczego? To proste. Ciężko będzie się w nią wciągnąć, zwłaszcza, że tyle jest w około rzeczy, które w łatwy sposób będą rozpraszać.
Nie przypadł mi do gustu sposób połączenia kilku różnych gatunków ze sobą. Według mnie może i nie jest to spora przesada, ale niepotrzebny przepych. Język może i jest prosty, ale mimo wszystko nie przyznam, że czytało mi się ją lekko i szybko. Chociaż mimo wszystko muszę przyznać, że całość okazała się ciekawą dla mnie przygodą, z którą spędziłam kilka długich wieczorów. Dlatego też, jeśli ktoś szuka niekonwencjonalnych, a nie nudnych powieści z banalną fabułą to jest pozycja dla nich.
Przyznam szczerze, że nie przypodobałam sobie żadnego z bohatera, jako mojego ulubionego. Każdy z nich jest dość specyficzny, a co jest sporym plusem – wykreowany w sposób dokładny i indywidualny. To samo się tyczy świata przedstawionego. Nie jest nudny i ma w sobie to coś, dzięki czemu mimo trudnemu początkowi i dość ciężkiej fabule aż chce się czytać i dowiedzieć, co będzie dalej.
Podsumowując… Książka ma sporo plusów, ale i minusów. Plusem jest zdecydowanie okładka, oraz ciekawa fabuła, która nie jest do znudzenia przesycona fantastycznymi potworami, jak w wielu znanych i wydawanych dziś powieściach. Również autorowi należy się wielki plus za bohaterów, bowiem widać, ze nie są wykreowani tak na „odwa”, a od razu da się poznać, że spędził nad ich tworzeniem sporo czasu. Minusem jest niestety język. Może i jest on potoczny, ale mimo wszystko dość ciężko się czyta, dlatego też, jak już wspominałam, nie polecam ich na wieczory po męczącym dniu. W dodatku fabuła może i jest ciekawa i koniec końców wciągająca, ale niestety uważam, że przesadzono tutaj z nadmiarem gatunkowości, bowiem na końcu sama nie wiedziała, który gatunek góruje nad resztą.
Koniec końców „Portret pani Charbuque” oceniam dobrze pomimo kilku wad i szczerze polecam wszystkim zainteresowanym. Zwłaszcza, że każdy tutaj znajdzie coś dla siebie. W dodatku uważam, że być może niektórzy moje „wady” zamienią na zalety i powieść ich wręcz oczaruje. Wiadomo, każdy z nas ma swój gust i najlepiej polegać na opinii siebie samego. A opinie innych uznać, jako dodatek i zachętę. A zachęcać zachęcam każdego do zakupienia tychże opowiadań, bo warto.
Za przygodę z panią Charbuque i Piero Pambo dziękuję Wydawnictwu MAG!
Mimo tych minusów mam ochotę na tę książkę.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałabym kiedyś, jak wszystkie książki z UW, ale nie mam jej w najbliższych planach :)
OdpowiedzUsuń