Recenzja: "Klasztor" Panos Karnezis




Tytuł: Klasztor
Autor: Panos Karnezis
Wydawnictwo: Replika
Wydanie: 2011-10-17
ISBN: 978-83-7674-129-1
Objętość: 272
Cena: 29,90 zł

Moja ocena: 5/10 pkt.
Szufladka: Ciekawa

Hiszpania. XX wiek. Klasztor Matki Boskiej Miłosiernej. Na pozór to zwykły klasztor, ale czy aby na pewno? Wiele kobiet postanowiło spędzić w jego murach resztę życia, tym samym będąc skazanym na przestrzeganie tamtejszych zasad. Żyjąc w modlitwie i czystości. Pewnego dnia jednak ich monotonne życie nabiera tempa. Nadchodzą wielkie zmiany, gdy na progu odnajdują noworodka. Zakonnice widząc w dziecku diabelskie nasienie kategorycznie próbują się go pozbyć, chcąc oddać chłopca do przytułku. W tejże chwili na scenę wkracza siostra przełożona, która z początku waha się, lecz koniec końców postanawia go zatrzymać. Z tą chwilą nic już nie jest takie, jak było dawniej, a na jaw wychodzą mroczne sekrety klasztornych murów.

Szczerze powiedziawszy z wielką niecierpliwością wyczekiwałam chwili, gdy zabiorę się za tę książkę. Już sama okładka przyciągała mój wzrok ilekroć pojawiałam się w księgarni, czy przeglądałam różnorakie fora czytelnicze. Skrywa ona w sobie tajemnicę. Tajemnicę i zagadkę, które powinny być bardzo dobrze ukazane i rozwinięte w książce. Powinny, bo nie do końca ten zabieg się udał. Co prawda z początku przeciętność fabuły potrafi przyprawić o ból głowy, tak koniec końców, gdy „coś” zaczyna się dziać, to już na dobre. Przyznaję, że co do tej powieści moje zdanie jest dość kontrowersyjne i nie do końca ostateczne. Z jednej strony chciałabym pochwalić autora za wspaniały pomysł na fabułę, z drugiej zaś nadmienić, że zawiodłam się efektem końcowym. W zasadzie mam tutaj na myśli początek, jak i część finalną książki, Może i było, o czym czytać, ale mimo wszystko mam spory niedosyt - w negatywnym tego słowa znaczeniu - po prostu czegoś mi tu brakuje i nie mogę dojść do tego, czego.. Więcej zwartej akcji? Zagadek? Tajemniczości? Sekretów większej wagi? Poniekąd wszystkiego po trochu. Dlatego też ciężko jest mi oceniać tę pozycję ze względu, iż widzę w niej tyle samo negatywów, co pozytywów.

Co do samej treści to podoba mi się pokazanie tego, iż życie w zakonie nie jest usłane różami. To nie tylko modlitwa i spacery w słońcu. To również ciężka praca, w większości niedoceniana. Dlatego też trzeba być pewnym swego chcąc taką drogę podjąć. A wiadomo - zdarzają się też inne przygody, takie, jak np. w "Klasztorze".

Jeśli miałabym się odwołać do gatunku powieści to przyznaję, że w większości spełnia on potrzeby, jakie powinna mieć fabuła. Jeśli zaś chodzi o bohaterów to nie znalazłam w niej swoich ulubieńców, ale też nie uważam, że są źli. Co to, to nie. Ciekawi, choć nieporywający. Jednak chwilami sama w pewnych momentach nie potrafiłam określić, kto tutaj jest głównym bohaterem. Chłopiec? Siostra przełożona? A może nie ma konkretnego bohatera? A to już by było coś nowego. To samo się tyczy stylu autora. Wszystko utrzymane jest w ładzie i porządku, bez zbędnych „efektów” i udziwnień, a to dobrze. Język prosty i niewymagający wielkiego skupienia, dzięki czemu całość wydaje się lekką lekturą idealną na wieczór - zwłaszcza po dniu pełnym wrażeń.

Niektórzy z moich znajomych, którzy przeczytali „Klasztor” uważają, że już od początku wręcz bucha on napięciem. Ja jakoś tego nie zauważyłam, a szkoda. Widocznie potrzebuję czegoś więcej, bym mogła w całości wciągnąć się w akcję i odczuwać takie a nie inne emocje. Oczywiście nie uważam, że ich nie ma, bo skoro inni to wychwycili, to coś w tym musi być. Wiadomo oczywiście, że każdy reaguje inaczej, stąd moja kontrowersja.

Powieść potrafi zaciekawić, chociaż z początku wydaje się monotonna. Autor zdecydował się na trudny temat, który chciał ukazać i choć nie do końca fabuła mnie przekonuje, to cieszę się, że mogłam poznać coś nowego. Bo naprawdę jest to coś, co niektórych powinno wręcz zachwycić. Wszystko zależy od chęci, cierpliwości i wymagań w stosunku do powieści. Osobiście teraz mogę powiedzieć, że chyba sama postawiłam jej zbyt duże wymagania, którym nie do końca sprostała. Ale być może, gdy zabiorę się za nią po raz kolejny – z większą dozą spokoju – to okaże się kolejnym fenomenem na mojej półce. Dlatego tez póki co pozostaję bezstronna i nie przechylam szali oceny na plus, bądź też minus. Ale przyznaję, jeszcze nigdy nie zdarzyło się, bym nie potrafiła ocenić powieści odnosząc się do wrażeń po pierwszym zapoznaniu się z nią. Dlatego też być może tak długo zwlekałam z tą recenzją...

Za możliwość poznania klasztornych sekretów dziękuję Wydawnictwu Replika!

6 komentarzy :

  1. Ja też podziękuję, choć recenzja bardzo ciekawa, a co najważniejsze pokazuje książkę z różnych perspektyw.

    Ps. nie mogę się napatrzeć na Twój szablon :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Temat wydaje się ciekawy, chociaż nie wystawiasz jej jednoznacznej oceny. To fajne, tak jak jusssi napisała, że pokazujesz powieść z tych dobrych i złych stron. Zastanowię się nad tą książką kiedyś ;)
    Pozdrawiam,
    Mai

    OdpowiedzUsuń
  3. Wątpię czy bym po nią sięgnęła. Niby ocena nie najgorsza, ale książka nie dla mnie :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mimo że jest dosyć oryginalny temat, to jednak nie mam ochoty na nią.

    OdpowiedzUsuń
  5. A mnie okładka odrzuca. Zdecydowanie nie dla mnie i odwróciłabym się od niej, kiedy tylko bym ją dojrzała.
    Ale za to fabuła wydaje się być interesująca. Opętane dziecko... :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba nie przeczytam. Choć może kiedyś.. Ciekawa recenzja

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania. Będzie mi naprawdę miło i co najważniejsze dzięki nim poznam wasze zdanie, na którym mi bardzo zależy - jednakże jakakolwiek forma spamu, czy posty złośliwe, obraźliwe, tudzież wywyższające się będą usuwane w trybie natychmiastowym bez zbędnego komentarza.

Miasto Recenzji © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka