Recenzja: "Konklawe" Fabrizio Battistelli

Nareszcie kolejna recenzja. Nie wiem, jak wy, ale mnie ostatnio złapało nie dość, ze choroba to na dodatek lenistwo. Może to przez fakt, że właśnie choroba daje mi we znaki, albo fakt, że wracając z praktyk marzę tylko o cieplutkim łóżku i książką na kolanach (co ostatnio było bardzo częstym u mnie zjawiskiem) =) Ale mimo tego stwierdziłam, że czas nadrobić trochę z pisaniem i oto nie przeciągając przedstawiam wam kolejną recenzję:

Tytuł/Cykl: "Konklawe"
Autor: Fabrizio Battistelli
Tom: 1
Wydawnictwo: Oficynka
Rok wydania: 2010-08-13

„O tym, jak to się stało, że Riziero z Pietracuty, młody szlachcic z Romanii, objął poważne stanowisko w Kurii Papieskiej” – takimi słowami rozpoczyna się kolejna już książka znanego profesora socjologii na Uniwersytecie Rzymskim La Sapienza, pana Fabrizio Battistelli. Tym razem nie jest to nic, co ma głęboki związek z socjologią wojskowości, czy administracją, a powieść. Powieść, tylko o czym? O tajemniczej śmierci? Śledztwie? Dzikich romansach? Pościgach? Sekretach? To i jeszcze więcej składa się na brawurową akcję wyrwana wprost z kryminalnego światka.

Cała akcja rozpoczyna się w roku 1739, w przeddzień śmierci Klemensa XII, kiedy to młody Riziero z Pietracuty zostaje wezwany do Rzymu, by objąć stanowisko asystenta w dziale księgowości kurii papieskiej. Dodatkowo staje się również obserwatorem mając na oku watykańskie wydarzenia. Niespodziewanie chłopak staje w obliczu morderstwa. W tajemniczych okolicznościach ginie jego przełożony monsinior Van Goetz. Młody Riziero poprzez splatające się ze sobą różne wydarzenia zauważa, że nikt nie jest taki święty, za jakiego się ma… Postanawia więc rozpocząć śledztwo, by dowieść prawdy, kto stoi za sprawą morderstwa i jakie miało ono związek z tytułowym konklawe, a przecież na każdym kroku czyhają nie tylko liczne przeszkody, ale i niebezpieczeństwa…

Przy tej książce nie da się nudzić. Prędzej, czy później każdy znajdzie coś dla siebie. Tak było też i ze mną. Mamy tutaj narzucającą tempo akcję pełną pojedynków, romansów i scen miłosnych, jak i momenty, w których ukazana jest zwykła praca urzędnika. Fabuła do samego końca owiana jest nutką tajemniczości i napięcia, które mimo wszystko nie dominują. Czasami ma się wrażenie, że zakończenie jest proste i niczym niezaskakujące, a czasami ciężko jest przewidzieć, co się stanie dosłownie w danej chwili. Wszystko to wykreowane jest w sposób ciągły i logiczny, nie mieszając się ze sobą (przede wszystkim wątki), chociaż momentalnie tempo akcji jest na tyle duże, że nie każdemu może to się spodobać.

Sam styl pisania jest przystępny, chociaż momentami uporczywy. Dlaczego? Tak właściwie to ciężko jest coś wskazać. Może fakt, że niektóre słowa, których się praktycznie nie używa w języku potocznym, a takowe się tam przewinęły jak gdyby „wybijały” mnie z rytmu czytania. Poza tym język w miarę prosty, bez jakichkolwiek błędów od strony wydawniczej (ukłony w stronę wydawców).

Jedyne, do czego mogę mieć jakieś większe zastrzeżenia to chyba tylko i wyłącznie bohater. Nie wiem, dlaczego, ale jak dla mnie jest on po prostu sztuczny, a momentami aż za bardzo. Charakter prosty i niczym się niewyróżniający, jednak niekiedy samo zachowanie doprowadzało mnie do lekkiej niechęci a i braku przychylności w jego stronę. Nie sądzę, że takie zamierzenie miał autor i czy ktoś jeszcze tak go widzi, ale ja i owszem.

Mimo tych lekkich niedociągnięć powieść jest warta przeczytania, to na pewno. Z początku czytało mi się ja ciężko, ale potem poszło już z górki. Nie jest to jednak książka, która będzie należeć do moich ulubionych, ponieważ czegoś mi w niej zabrakło, ale mimo tego nie żałuję, że ją przeczytałam. Można ją pochłonąć w jeden wieczór nie tylko ze względu na jej grubość. Jeśli chodziłoby o ocenę, to dałabym 7,5/10 pkt. licząc, że druga część przygód Rizierro wciągnie mnie od początku i będzie bardziej trzymała w napięciu niż obecna...

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Oficynka za którą szczerze dziękuję.

5 komentarzy :

  1. Zaintrygowała mnie tytuł ;) Jednak po przeczytaniu Twojej recenzji "Konklawe" nie jest moim priorytetem - przeczytam ją zapewne kiedyś, kiedy będę miała ku temu okazję.

    Mnie tez ostatnio dopada lenistwo, a raczej brak weny, aby napisać kolejne recenzje - 2 super książki przeczytałam już jakiś czas temu temu i nie mogę jakoś skleić słowa do słowa... zamiast skupić się na tym, to oglądam 1 sezon "Dextera" i muszę przyznać, że wciągam się w kolejny serial ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Spodobała mi się historia opisywana w książce - a do tego kryminał historyczny. Z czymś takim jeszcze nie miałam do czynienia :) Zapamiętam tytuł :)

    Zdrowiej! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś mnie nie "kręci" ta ksiazka. Ale cieszę się, że się spodobała. Ostatnio zaczynam za dużo serii, które potem się za mną wleką i wleką...
    Zmieniłam adres bloga i zapraszam na nieco odświeżonego. Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. ciekawy tytuł.Zapraszam do mnie;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Widać, że to coś nowego...jednak raczej nie przeczytam, choć recenzja naprawdę świetnie napisana:)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania. Będzie mi naprawdę miło i co najważniejsze dzięki nim poznam wasze zdanie, na którym mi bardzo zależy - jednakże jakakolwiek forma spamu, czy posty złośliwe, obraźliwe, tudzież wywyższające się będą usuwane w trybie natychmiastowym bez zbędnego komentarza.

Miasto Recenzji © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka