Recenzja: "Nie licząc kota, czyli kolejna historia miłosna" Kasia Bulicz-Kasprzak


Tytuł: Nie licząc kota, czyli kolejna historia miłosna
Autor: Kasia Bulicz-Kasprzak
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Wydanie: 2012-09-19
ISBN: 978-83-10-12292-6
Objętość: 288
Cena: 31,90

Moja ocena: 6/10 pkt.
Szufladka: Ciekawa

Szczerze powiedziawszy sięgając po powieść pani Bulicz-Kasprzak wierzyłam, że przygoda z nią będzie porównywalna do tych, które miałam z innymi powieściami serii Babie Lato. Wierzcie, lub nie, ale się nie pomyliłam. Wszystkie te książki coś łączy, choć na pozór są tak różnorodne. I nie mam tutaj na myśli okładki, która bądź, co bądź jest bardzo wzorowana na pozostałych, a mimo to ładna i przyjemna. Stonowane kolory dają wrażenie błogiego spokoju i jest dobrze dobrana do fabularności powieści.

„Nie licząc kota…” opowiada o losach Joasi – wykładowcy literatury w stolicy. Życie ma na pozór spokojne i ułożone. Dobra praca, mężczyzna u boku, poglądy na przyszłość, – czego chcieć więcej. W pewnej chwili całe jej życie wywraca się do góry nogami, gdy musi wrócić do miejsca, gdzie się wychowała, by przejąć spadek po swojej ciotce, którym okazuje się jej dom oraz… kot. Kot, który próbuje w każdy możliwy sposób zejść jej z drogi. Z każdą kolejną stroną akcja zaczyna nabierać tempa. Choć na pozór wydaje się przeciętna i nieciekawa, to koniec końców daje się w nią wciągnąć i ani się człowiek obejrzy, to ma za sobą całą powieść. Poniekąd jak już wspomniałam powieść nawiązuje do innych z serii Babie lato, gdzie chcąc, nie chcąc fabuła zaczyna zataczać koło i staje się powtarzalna. Tak też jest tutaj, gdy chwilami ma się niemałe wrażenie deja vi, przez co ciężko jest ją zaakceptować i dać wysoka notę.

Podoba mi się nawiązanie do starych znajomości, a co za tym idzie i przyjaźni, które powróciły wraz z przyjazdem Joasi do jej rodzinnego miasta. Za to mogę dać duży plus. Niestety gdy dochodzą do tego stosunki z Szymonem, zaczynam odczuwać to tak, jakby autorka na siłę go tutaj wciskała i nadawała jego roli głębszy sens, aniżeli tylko los młodego, przeciętnego notariusza. Losy samej bohaterki nie są nudne i czyta się je z przyjemnością, za to wtrącanie „przemyśleń” kota to już lekka przesada. Co, jak co, ale dla mnie to trochę anormalne i nieprawdopodobne, by zwierzę odgrywało taką rolę w powieści, jaką ma miejsce owy kot.

Styl autorki nie jest jakiś wyrafinowany, ale i nie jest banalny. Zresztą język również. Nie ma większych problemów z przyswajaniem tekstu, czyta się w miarę szybko i bądź, co bądź przyjemnie. Fakt, faktem autorka potrafi chwilami niesamowicie grać na emocjach czytelnika. W jednej chwili śmiejesz się do rozpuku, a moment później zalewasz łzami nad ciężkim losem bohaterów.

Gdybym miała nadmienić, co mi jeszcze tutaj przeszkadza to na pewno tytuł „Nie licząc kota, czyli kolejna historia miłosna” jakoś nie napawa czytelnika do chęci jej zgłębiania. Kolejna historia miłosna… No właśnie. Wszystko przez to wydaje się takie banalne i przeciętne, a przecież nie musi takie być. Książka to nie tylko treść, ale i całokształt, dlatego tez liczy się pierwsze wrażenie. Jeśli chodzi o moje, to cóż… nie było zbyt przychylne na samym początku. Ostatnim, „ale” jakie mam to chyba dotyczy tylko zaskoczenia. Dlaczego? Ponieważ nie jest zaskakujące. Nie ma tego czegoś, a raczej powiedziałabym, że czegoś mi tutaj brakuje, tylko sama nie wiem, czego. A szkoda, bo gdyby autorka rozegrała to wszystko trochę inaczej, to przyznam, że miałabym się, czym zachwycać.

Podsumowując książka nie jest nudna. Jest ciekawa. Pochłonie raczej miłośniczki romantycznych historii ze sporą dawką gry na emocjach. Jeśli komuś takie klimaty się znudziły, to radziłabym się zastanowić, nim po nią sięgnie. Po co się zawieść tylko i wyłącznie z własnych pobudek? Pozostałym powieść pani Bulicz-Kasprzak mogę śmiało polecić zarówno do poduszki, jak i do poczytania w zimowe wieczory przy kominku. Taki mały relaks za niewielką cenę.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania powieści "Nie licząc kota..." dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia

5 komentarzy :

  1. A ja z chęcią bym przeczytała! Szczerze mówiąc, jestem nią bardzo zainteresowana. A tytuł zachęca mnie jeszcze bardziej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałabym choćby z ciekawości, czy mi się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam i mnie również nie zachwyciło. Zwykłe czytadło, które nic nowego nie wniosło.

    OdpowiedzUsuń
  4. Póki co odpuszczę. Wolę poczytać zalegające tytuły na mej półce w pierwszej kolejności.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wydaje się być ciekawa ;)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania. Będzie mi naprawdę miło i co najważniejsze dzięki nim poznam wasze zdanie, na którym mi bardzo zależy - jednakże jakakolwiek forma spamu, czy posty złośliwe, obraźliwe, tudzież wywyższające się będą usuwane w trybie natychmiastowym bez zbędnego komentarza.

Miasto Recenzji © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka