Autor: Megan Hart
Wydawnictwo: Harlequin Mira
Wydanie: 2012-10-03
Tom: I
ISBN: 978-83-238-6650-3
Objętość: 416
Cena: 34,99
Moja ocena: 8/10 pkt
Szufladka: Godna polecenia.
Autorka poruszanej dziś przeze mnie powieści spróbowała nam pokazać jeszcze jedno jej oblicze. Na pozór w sposób dość niekonwencjonalny, ale mimo wszystko intrygujący. Już na samym początku muszę pogratulować jej odwagi, bowiem pokazała, że nie należy do osób, które piszą „pod publiczkę” innych.
„Trzy oblicza pożądania” ukazują historię młodego małżeństwa, któremu jest niezmiernie szczęśliwe pod każdym względem. Zarówno w relacjach, codziennych czynnościach, czy też w sypialni. Niestety nic nie jest takie różowe, jak się wydaje, zwłaszcza, gdy do powiedzenia mają coś teściowie. A raczej teściowa. O dziwo nie jest tutaj pokazana klasyczna sytuacja teściowa-zięć, a raczej teściowa-synowa, co jest powiem szczerze mało spotykane. W tym przypadku Anne ma problemy z matką Jamesa, swojego męża, która na każdym kroku daje jej do zrozumienia, że już od dawna powinna zajść w ciążę. A żeby tego było mało „wchodzi butami” w ich życie, aż nazbyt poważnie, co dziewczynę nie tyle denerwuje, a doprowadza do szału. Zwłaszcza, że chłopak nie za wiele sobie z tego robi, nie chcąc „podpaść” żadnej z nich. Żeby tego było mało, Anne musi zorganizować przyjęcie dla swoich rodziców, na co nie ma ochoty ze względu na powracające przykre wspomnienia.
Z bólem przyznaję, że do tej chwili akcji było nie za wiele. Rozkręciła się za to w chwili, gdy do domu Anne i Jamesa wprowadza się najlepszy przyjaciel męża. Aleks, próbuje zaskarbić sobie przyjaźń i uznanie dziewczyny, co o dziwo, udaje mu się bardzo szybko. Od tej pory wszystko nabiera szaleńczego rozpędu. Miłosny trójkąt, jaki się tutaj utworzył i rozgrywa za drzwiami sypialni, dla jednych może wydawać się odrazą i czymś, czego nie powinno się ukazywać w treściach książek, dla innych zaś śmiałą i doborową akcją. Szczerze powiedziawszy sama nie wiedziałam, co o tym sądzić. Autorka w bardzo oryginalny i specyficzny sposób ukazuje ich uczucia, zabawy i całą resztę, co jest zarówno szokujące i nie do pomyślenia, ale swoją drogą ciekawe. Jest to coś innego, jeśli chodzi o tego typu treściach.
Styl i język powieści jest zarówno prosty, przyjemny, a mimo to oryginalny, zwłaszcza, jeśli chodzi o śmiałe [czasem aż za bardzo] sceny erotyczne. Widać, że pani Hart me lekkie pióro i zapewne pisała książkę z przyjemnością, – czemu wielu się zapewne nie dziwi. Mimo wszystko, jak już wspomniałam chwilami aż za bardzo kuły mnie w oczy aż nazbyt śmiałe sceny owego „trójkącika”, co stawało się chwilami nawet niesmaczne. Oczywiście rozumiem, że jest to powieść erotyczna, mimo wszystko niekiedy czułam, że autorka ostro sobie pogrywa w dosłownym i przenośnym tego słowa znaczeniu, grając tak dobitnymi opisami sytuacji. Z jednej strony może i zyska rzeszę oddanych fanów, ale mogą też się zdarzyć ostre sprzeciwy, co mnie nawet nie zdziwi. Przyznaję, że ogół fabuły bardzo mi się podobał, ale mimo wszystko chwilami czułam niesmak. Zwłaszcza, że nie przypadł mi do gustu owy przyjaciel, Aleks. Wydawał mi się niekiedy aż nazbyt sztuczny i perfekcyjny, a to potrafiło nawet zirytować czytelnika – w tym przypadku mnie. W dodatku z początku jakoś ciężko było mi uwierzyć i zaakceptować, że mąż od tak pozwala swojemu przyjacielowi na praktycznie wszystko z jego żoną. Tutaj mi powiało nutką czystej fikcji i braku realistyczności.
Ogólnie całość ciekawa. Dobrze skrojona i w ciekawy sposób przedstawiona – chodź kontrowersyjny. Co do tego typu powieści na pewno będzie wiele „za”, oraz tyle samo, „przeciw”, ale takie już jest życie. Osobiście cieszę się, że mogłam ją przeczytać, bo było warto. Przede wszystkim jeśli chodzi o jej finalna część. To dopiero coś. Książka naprawdę ciekawa i wciągająca. Minusem jest to, że jakoś ciężko było mi się ustosunkować do sytuacji i odnieść do całości utworu, ale mimo to nie żałuję. Nie jest lektura łatwą, ale wartą poświęconego nad nią czasu. Na koniec mogę tylko dodać, że okładka jest wprost nieziemska i idealnie oddaje charakter książce – w końcu, jak to mawiają „Zakazany owoc smakuje najlepiej.” Prawda?
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Mira Harlequin
To może być ciekawe! Może, aż wstyd przyznać ale zawsze lubiłam typowe Harlequiny i czytałam je z niemałą przyjemnością .
OdpowiedzUsuńZapraszam na Tysiączek na moim blogu ;)
Okładka rzeczywiście przyciąga oko już od pierwszego spojrzenia, na temat książki czytam jednak dość pozytywne opinie i mam coraz większą ochotę na nią... ciekawa jestem, czy by mi się spodobała...
OdpowiedzUsuńKsiążka raczej nie dla mnie. Co prawda nie przeszkadza mi erotyka, ale wolę ją w wydaniu fantastycznym :P Sama nie wiem dlaczego :D
OdpowiedzUsuńBrzmi nieźle ;) Może kiedyś przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJestem coraz bardziej ciekawa tej książki.
OdpowiedzUsuń