Autor: Virginia C. Andrews
Wydawnictwo: Świat Książki
Wydanie: 2012-02-15
ISBN: 978-83-7799-654-6
Objętość: 384
Cena: 29,90
Moja ocena: 6/10 pkt
Szufladka: Może być.
Od dawien dawna próbuję się przestawić na e-booki, oraz wersje audio. Dlaczego? Nie wiem. Możliwe, że chcę iść z duchem czasu. Powodem może być też fakt, że nie zajmują tyle miejsca na półkach. Z drugiej strony, to nie wersja papierowa. Szelest i zapach kartek, to napięcie przy czytaniu... Tak do końca sama nie wiem dlaczego sięgam po audiobooki. Zwłaszcza, że bądź, co bądź uwielbiam szelest kartek i sam fakt z radości posiadania książek w formie papierowej. No, ale trzeba się w końcu otworzyć na nowe wynalazki, prawda?
Jedną z kolejnych powieści, za które zabrałam się w formie słuchowiska to „Kwiaty na poddaszu”. Szczerze powiedziawszy po jego odsłuchaniu, wiem, że na formę papierową bym się nigdy nie zdecydowała. Od zawsze coś mnie w niej odtrącało. Mimo, że wiele razy próbowałam się do niej przekonać, zwłaszcza przez namowy przyjaciółki – to i tak nie potrafiłam. Gdy dostałam propozycję zrecenzowania słuchowiska, pomyślałam „może nie będzie tak źle? W końcu to się samo słucha.” Dlatego też postanowiłam spróbować.
„Kwiaty na poddaszu” opowiadają historię pewnego rodzeństwa, które po śmierci ojca, wraz z matką przenoszą się do rodzinnego domu. Dzieci zostają umieszczone na poddaszu, z którego się nie ruszają i nie wychodzą. Wszystko to dzieje się w tajemnicy. A jak to z tajemnicami bywa, rodzą się kolejne…
Szczerze powiedziawszy dzisiejszą recenzję mogę podzielić na dwie części. Powieści oraz jej wersji audio. Ciężko jest mi je zsumować i połączyć w jedną ocenę. Dlaczego? Ponieważ tak, jak bardzo zachwyciło mnie audio, tak sama powieść już nie do końca porwała i co tu dużo mówić – nie zachęciła do poznania kontynuacji. No ale zaczynając od początku…
Jeśli chodzi o treść to stwierdzam bez bólu, że nie jest to powieść dla mnie. Wiele osób ją zachwala i wychwala pod niebiosa, jednak ja nie należę do tego grona. Fabuła fakt faktem jest oryginalna, aczkolwiek nie do końca. Dla mnie to taki „romantyczny thriller”, który według mnie nie jest odpowiednio skrojony i przedstawiony. Niby się dzieje, a mimo to wieje nudą. Język prosty, chwilami aż nazbyt ubogi, ale da się przyzwyczaić, za to styl pozostawia sobie wiele do życzenia. Ciężko było mi się wkręcić w sytuację przez co nie miałam ochoty na dalsze zgłębianie owej powieści. Zawsze próbuję znaleźć w powieści zarówno plusy, jak i minusy, jednak tutaj ciężko było mi się ku temu odnieść. W dodatku związek kazirodczy ewidentnie jest dla mnie nie na miejscu, niezależnie czy jest głównym tematem, czy tylko dodatkiem. Ja rozumiem wolność słowa, wyznania i całej reszty. Nie neguję związków homoseksualnych, czy dużej różnicy wieku, czy jakkolwiek innych, do których wiele osób czuje niesmak. Jeśli zaś chodzi o kazirodztwo to tutaj byłam od zawsze przeciwna i ciężko jest mi zrozumieć wykorzystanie takiego czegoś w książce. Wiem, że każdy nowy pomysł jest czymś dobrym, ale fakt faktem niektóre tematy powinno się pomijać nawet, czy też zwłaszcza w książkach.
Jeśli chodzi o samo audio to tutaj muszę pochwalić twórców, bowiem odwalili kawał dobrej roboty. Dzięki słuchowisku cała ta historia nabrała realności i jak gdyby życia. Słuchało się miło, zwłaszcza że głos pani Baar potrafi wciągnąć. W dodatku nie mogę pani Kamilli nic zarzucić w związku z nagraniem, bowiem da się odczuć, że wkłada w to dużo serca, a intonacje oddają charakter potrzebny tej powieści. Kolejnym plusem jest też fakt, że słuchając ją skończyłam o wiele szybciej, niż gdybym miała ją czytać i co tu dużo mówić - się męczyć.
Podsumowując sama fabuła nijak mi nie przypadła, jednak jej wersja audio jest o wiele lepsza i zdecydowanie bardziej u mnie punktuje. Niestety do kolejnych części pewnie się nie zabiorę, by je zgłębić, ale mimo wszystko miło było mi poznać coś nowego, acz niekonwencjonalnego. Na koniec mogę tylko dodać, że okładka zarówno audiobooka, jak i samej powieści [mam na myśli jej nową część] jest zniewalająca i od razu zwróciła moją uwagę. Wiem, że wiele osób zawiodłam swoją recenzją - zwłaszcza tych, którzy uwielbiają powieści pani Andrews. Na swoją obronę mogę powiedzieć tyle, że kto wie... Może jeszcze kiedyś sięgnę po jakąś jej powieść. Pożyjemy, zobaczymy, jak to mówią =)
Na sam koniec chciałabym tylko coś powiedzieć na temat samych audiobooków. Nie bójcie się po nie sięgać. Naprawdę. Ja rozumiem, że to nie to samo, co wersja papierowa, ale to naprawdę świetne rozwiązanie dla osób zabieganych i takich, które nie mają czasu na czytanie. Słuchowiska można odtwarzać wszędzie - w kuchni w czasie gotowania, podczas sprzątania, czy nawet stojąc w korku w samochodzie, gdzie szczerze powiedziawszy oprócz radia nie ma za wiele rozrywek. Taka mała rzecz a raz, że wciągnie, to w dodatku pomoże w rozładowaniu emocji [mam na myśli tu wściekanie się, gdy się stoi na jakiejś zatłoczonej ulicy]. Audiobooki mają wiele plusów, a jak sama zauważyłam, niekiedy bardziej zachęcą potencjalnego czytelnika-słuchacza, niż czytanie i wieczne odkładanie książki w kąt.
No, no może być ciekawie. Lubię takie "romantyczne thrillery". Jak znajdę czas, na pewno sięgnę po tą propozycję.
OdpowiedzUsuńZapraszam na recenzje-literackie.blogspot.com
Do ebooków jakoś trudno mi się jest przekonać. nie wiem czemu. może właśnie dlatego, że to nie to samo co papierowe. Za jeżeli chodzi o audiobooki - jestem na tak. Jak dla mnie jest to fajne rozwiązanie, na połączenie np książki i sprzątania czy robienia kartek.
OdpowiedzUsuńA sama książka od dawna mnie intryguje...
Naczytałam się już tylu recenzji o tej książce, że teraz nie pozostaje mi nic innego, jak samej ją przeczytać i wyrobić sobie własne zdanie na jej temat :)
OdpowiedzUsuńPo audiobooka mógłbym ewentualnie sięgnąć, odsłuchać na przykład w pracy (:P), ale wersji papierowej też podziękuje. Jest wiele (za wiele) innych tytułów, na które mam chrapkę :)
OdpowiedzUsuńmam w formie e booka i za niedługo pewnie zabiorę się za czytanie :)
OdpowiedzUsuńKiedy moja koleżanka opowiadała mi na bieżąco akcję książki wydawało mi się, że fabuła jest dosyć ciekawa. Jednak jej końcowe zdanie (identyczne jak Twoje) zmieniło mój stosunek do powieści, więc raczej na pewno nie przeczytam tej książki.
OdpowiedzUsuńksiązka od dawna mnie przyciąga i muszę w końcu ja dorwać
OdpowiedzUsuńCzytałam i zgadzam się, wieje nudą. Liczyłam na coś świetnego, ale się rozczarowałam, w ogóle mnie nie wciągnęło i wciąz czekałam na fajerwerki, które się nie pojawiły. Styl raczej nudny, a związek kazirodczy mi także się nie spodobał. Na kolejne części raczej nie mam ochoty ;)
OdpowiedzUsuńWypożyczyłam sobie tę książkę w bibliotece i wkrótce będę ją czytać;)
OdpowiedzUsuńMam za sobą na razie tylko jednego audiobooka, ale w przyszłości być może sięgnę po kolejne. A co do samej książki, to chyba się nie zdecyduję. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAch, ja mam ochotę przeczytać :D
OdpowiedzUsuńIncest to coś w sam raz na moje nerwy :P
Widziałam tą pozycję w księgarni i zastanawiałam się nad jej kupnem, ale ostatecznie zrezygnowałam. Jakoś tak nie sądziłam, że mogłaby być powalająca. Okładka śliczna, opis całkiem ciekawy, lecz coś mnie powstrzymało. I dobrze. Po Twojej recenzji stwierdzam, że chyba odpowiednio uczyniłam nie biorąc się za czytanie jej. A kazirodztwo? No nie, proszę... Tylko nie takie rzeczy. Tak jak Ty jestem tolerancyjna w wielu sprawach, ale coś takiego to lekka przesada.
OdpowiedzUsuńTak na marginesie, podoba mi się Twój blog ;) Jest ciekawy, ładny i dobrze zorganizowany ^^ Zapraszam do siebie - niedawno utworzyłam bloga z recenzjami. Na początek konkurs z nagrodami ;) [http://zanim-zajdzie-slonce.blogspot.com/]
Mam ogromną ochotę na tę sagę, jednak na pewno nie sięgnę po audiobooka, bo jednak twórczość Virginii C. Andrews wolę poznać w wersji papierowej.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWspaniała recenzja, coś czuję, że saga przypadnie mi do gustu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń+ zapraszam na http://arenaksiazek.blogspot.com/