Tytuł: Dziennik znaleziony w błękicie
Autor: Marek Susdorf
Wydawnictwo: Nowy Świat
Wydanie: 2014-09-30
ISBN: 978-83-7386-543-3
Objętość: 93
Cena: 24,99 zł
Moja ocena: 8/10 pkt.
Szufladka: Godna polecenia.
"Dziennik znaleziony w błękicie" - tytuł dość nietypowy. Okładka zresztą również. Nic więc dziwnego, ze na pierwszy rzut oka nie mówiło mi to zupełnie nic. Dopiero po lekturze mogę stwierdzić, że autor miał dość dziwny, acz ciekawy pomysł na kolejną książkę.
"By rozliczyć się z przeszłością, do piwnicy rodzinnego domu Mladi sprowadza Starijego, obiekt swoich uczuć sprzed pięciu lat. Tutaj urządza prywatną Pasję: pełną okrucieństwa, ale i chłodnej kalkulacji rewanżu. Stawiany na równi z Chrystusem, Stariji biernie podporządkowuje się biegowi wydarzeń."
Jest to typowy przykład powieści współczesnej. Nie uznam jej jednak za pełną powieść, a raczej opowieść pełną wciągającej, a zarazem specyficznej fabuły. Przyznaję, że mnie porwała na tyle, że po godzinie z wyrzutem wielkim, jak wieża Eiffla odkładałam ją na półkę z niemą prośba o więcej. Osobiście nie czytałam nic więcej tego autora, ale mam nadzieję, że jego inne twórczości są tak samo ciekawe, jak ta.
Całość utrzymana jest w formie narracji pierwszoosobowej, która tak, jak zwykle niezbyt mi odpowiada, tak tutaj sprawdza się idealnie. Z wielką łatwością czytelnik może się odnaleźć w stale rozwijającej się i mknącej wręcz akcji, a przede wszystkim może bez przeszkód wczuć się w rolę głównego bohatera. Jak dla mnie? Bomba.
Jedynym minusem jest niestety tutaj tylko i wyłącznie objętość. Dlaczego tylko niespełna sto stron, ja się pytam, dlaczego? No i może jeszcze ewentualnie grafika, która mogłaby być trochę bardziej dopracowana. Tak czy siak, jeśli chodzi o samą treść, to w porównaniu do objętości, to spodziewałam się o wiele mniej ciekawej lektury - stąd też moje wielkie zaskoczenie - pozytywne oczywiście - i ogromny niedosyt, który za tym idzie. Nic tutaj nie dzieje się bez przyczyny - żywa akcja, zgrabnie dobrani bohaterowie, ciekawe wątki i przede wszystkim - mamy tutaj "to coś". Jak już mówiłam wcześniej ubolewam tylko nad dwoma małymi faktami - strasznie okrojona objętość i grafika. Na koniec mogę tylko dodać, że patrząc całościowo na nią, to nie ja jedyna tak uważam, gdyż w trakcie jednych z nudniejszych zajęć koleżanka z roku porwała mi "Dziennik znaleziony w błękicie" i zwyczajnie tak ją wciągnął, że nie chciała mi go zwrócic przed końcem dnia, póki nie pochłonęła całości.
Nie pozostaje mi więc nic innego, jak pogratulować autorowi tak odważnego i ciekawego zarazem pomysłu, który według mnie powinien zostać zwieńczony sporym sukcesem literackim - jednak na przyszłość liczę, że kolejna powieść ukaże się już w pełnym wymiarze tego słowa kilkuset stronnicowej książki pełnej wciągającej treści.
Okładka rzeczywiście przyciąga wzrok:)
OdpowiedzUsuń"Dziennik znaleziony w piekarniku" przypadł mi do gustu, ale z "Dziennikiem znalezionym w błękicie" nie będzie już tak dobrze... Jestem w połowie lektury i jak na razie moje wrażenia nie są zbyt dobre. Jeszcze nie będę wydawała wyroków i poczekam do końca książki, ale nie zachwyca mnie niestety.
OdpowiedzUsuńZapraszam do konkursu :) Zostań swoim własnym Mikołajem :) http://www.krzywaprosta.pl/2014/12/09/konkurs-swiateczny-czyli-zostan-swoim-wlasnym-swietym-mikolajem/
OdpowiedzUsuńW końcu ładna i ciekawa okładka, a rzadko kiedy wydawca zwraca na to uwagę ;)
OdpowiedzUsuńChoć, nie powinno się oceniać książki po okładce, ja zazwyczaj kieruję się opiniami innych osób lub opisem z tyłu książki.
Zapraszam :)
http://zrecenzowano.blogspot.com/
Gdzies już widziałam powyższą książkę, nie ukrywam, że chętnie bym do niej zajrzała.
OdpowiedzUsuń