Recenzja: "Zabójczy księżyc" - Nora K. Jemisin


Tytuł: Zabójczy księżyc
Autor: Nora K. Jemisin
Wydawnictwo: Akurat
Wydanie: 2014-01-15
ISBN: 978-83-7758-581-8
Objętość: 448
Cena: 39,99

Moja ocena: 7/10 pkt.
Szufladka: Godna polecenia.

W pustynnym mieście-państwie Gujaareh jedynym prawem jest spokój. Porządek utrzymują kapłani bogini snu, zwani zbieraczami – zbierają sny obywateli, leczą chorych i rannych, prowadzą śniących w życie wieczne… Nie zważając na to, czy śniący się na to zgadza. Kiedy Ehiru – najsławniejszy z miejskich zbieraczy – otrzymuje zlecenie pobrania snów kobiety, przysłanej do Gujaarehu z misją dyplomatyczną, niespodziewanie dla samego siebie zostaje wciągnięty w spisek, który może doprowadzić do wybuchu niszczącej wojny. Tak zaczyna się zakrojona na ogromną skalę opowieść o cywilizacji, imperium, wojnie, religii… i królestwie snów. Pierwsza część dwutomowego cyklu, który w zgodnej opinii krytyków i czytelników tchnął nowe życie w nieco już skostniały gatunek fantasy.

Dwutomowego cyklu… Też zauważyliście, że coraz mniej jest takich cykli? Przeważnie wybijają się na pierwszy plan trylogie, albo wielotomowe serie, na które już nie każdego stać. Osobiście uważam, że taki obrót sprawy bardzo mi się podoba. Dwie części – ani za mało, ani za dużo. Mi pasuje. A co do reszty…

Jeśli o samą treść miałoby mi się rozchodzić, to muszę to powiedzieć – warto się za nią zabrać. Naprawdę. Już na wstępie mam zamiar Wam ją polecić, a wszystko dlatego, że spędziłam z nią naprawdę przyjemne chwile. Dzięki dość niekonwencjonalnej i nietuzinkowej fabule mogłam z czystym sercem oderwać się od szarej codzienności i pogrążyć w świecie Zbieraczy Snów. Jak dla mnie już sam pomysł fabuły wydawał się inny od tych wszystkich fantastycznych postaci, jak wampiry, anioły, czy demony. Wierzcie mi – nie jest to coś, z czym można się spotkać w co drugiej książce stojącej na półce w księgarni. Na dodatek intrygi, no i ta wielka wojna – to się nazywa prawdziwa akcja. Czytelnik w trakcie zgłębiania historii miasta Gujaareh i Ehiru nie ma prawa się nudzić. Fabuła może i sama się toczy, ale osobiście w trakcie czytania miałam wrażenie, jakobym przenosiła się sama w ten cudowny – ale i przecież niebezpieczny świat.

Styl i język autorki jest prosty i bezproblemowy. Czyta się szybko – chwilami ma się wrażenie, że za szybko. Najbardziej chyba przypadły mi do gustu wstępy, krótkie przypowiastki (Czy może lepiej to nazwać cytatami? Sama nie wiem…) pojawiającymi się na początku każdego rozdziału. W drugą zaś stronę za nic nie mogłam się wczuć w bohaterów. Nie wiedzieć czemu zawsze znalazłam jakieś ale, czy to do charakteru, czy nawet do samych imion, nazw miejsc, czy tym podobnych, które przyznajmy szczerze – do popularnych nie należą. To był chyba jedyny problem, jaki miałam w trakcie czytania. No wiecie – czyta się płynnie, a tu nagle – stop – bo jest problem z prawidłowym odczytaniem imienia, czy nazwy. Ale poza tym chyba nie znalazłam większych minusów, jeśli chodzi o samą treść.

Ogólnie rzecz biorąc książka jest naprawdę ciekawa i warta swojej ceny. Nawet mogę przyznać, że okładka pasuje do całości, chociaż osobiście widziałabym ją w innej formie – ale wiecie – kwestia gustu. Poza tym jest jeszcze jedno „ale”. Być może drobne, ale warte uwagi. Chodzi mi o to, że osobiście książkę czytałam w formacie PDF, a nie wersji klasycznej drukowanej. I w zasadzie nie miałabym z tym żadnych problemów, gdyby nie to, że nie miałam jakiejkolwiek możliwości czytać jej na swoim czytniku. Dlaczego? A dlatego, że na jednej „stronie” widocznej na ekranie ukazywały się dwie strony z książki, czego nijak nie dało się przerobić, a szkoda, bo przez to „Zabójczy księżyc” miałam możliwość zgłębiać tylko będąc w danym momencie przed komputerem – od czego bardziej męczą mi się oczy. Cóż – może dla niektórych jest to bez różnicy, jednak dla mnie mimo wszystko było uporczywe – zważając też na fakt, iż najlepiej mi się zwykło czytać w trakcie podróży, co w tym przypadku musiałam sobie odpuścić. Ale tak czy siak polecam każdemu fanatykowi historii fantastycznych i wojennych. Liczę, że każdy z Was odnajdzie w tej książce prawdziwą perełkę, którą pomimo kilu minusów, niewątpliwie jest.

Za egzemplarz dziękuję Portalowi Kostnica oraz Wydawnictwu Akurat!

Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam opasłe tomiska"

9 komentarzy :

  1. Czeka na mnie ta książka, więc cieszę się, że zyskała u Ciebie tak wysoką ocenę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekałem na premierę, teraz muszę ją zdobyć i przeczytać. ;>

    Pozdrawiam
    R

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam sceptyczne podejście do tej pozycji, jednak mnie przekonałaś :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Sam opis mnie już zachęcił do sięgnięcia po tę książkę, dobrze, że i opinia pozytywna :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż mam ochotę od razu zabrać się za czytanie. Tylko problem polega na tym, że jeszcze książki nie posiadam :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajna. Taka inna i z klimatem. Bardzo mi się podobała.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja pomimo pochlebnej recenzji odpuszczę - nie przepadam za gatunkiem :(
    http://anonymous-reader-reviews.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam książki fantastyczne, może dzięki tej pozycji miałabym trochę świeższe spojrzenie na gatunek, bo wampiry, wilkołaki i anioł zaczynają mnie powoli nudzić. :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania. Będzie mi naprawdę miło i co najważniejsze dzięki nim poznam wasze zdanie, na którym mi bardzo zależy - jednakże jakakolwiek forma spamu, czy posty złośliwe, obraźliwe, tudzież wywyższające się będą usuwane w trybie natychmiastowym bez zbędnego komentarza.

Miasto Recenzji © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka