Recenzja: "Położna. 3550 cudów narodzin." - Jeannette Kalyta (przedpremierowo!)


Tytuł: Położna. 3550 cudów narodzin
Autor: Jeannette Kalyta
Wydawnictwo: Otwarte
Wydanie: 2014-01-13
ISBN: 978-83-7515-274-6
Objętość: 328
Cena: 39,90 zł

Moja ocena: 8/10 pkt.
Szufladka: Godna polecenia.

Ciąża. Poród. Dziecko. Dla co poniektórych to wciąż czarna magia. Ale czy zastanawiało Was kiedyś może, jak to jest odbierać poród obcej osobie? Jak to jest być nie rodzącą, a położną? Z jakimi wyzwaniami ona musi się zmierzyć? Mi osobiście często wpadały do głowy takie myśli – ale to też może po trochu ze względu na profesję mojej siostry. Nic więc dziwnego, że wraz z pojawieniem się „Położnej. 3550 cudów narodzin” nie tylko ja byłam nią zaciekawiona. Jako, że swój egzemplarz pochłonęłam jeszcze przed świętami, to moja siostra od razu go przechwyciła i  teraz jest w trakcie pochłaniania – mimo to, mamy dość podobne opinie na temat tejże lektury. No ale do rzeczy…

Chcę Wam dzisiejszą recenzją pokazać, że nie tylko powieści fantastyczne, młodzieżowe, kryminalne, czy erotyki podbijają wydawniczy świat. Są też inne książki – o wiele bardziej życiowe i głębokie – które zasługują w 100% na miano bestselleru.

Taką książką jest właśnie książka będąca autobiograficzną opowieścią najbardziej znanej polskiej położnej. Wzruszająca, momentami zabawna, głęboko prawdziwa historia jej życia i pracy. Niezwykły dokument cudu narodzin dziecka i mocny głos w społecznej dyskusji na temat podmiotowości kobiety w czasie porodu. Historie par i matek rodzących pod opieką Jeannette Kalyty wywołują żywe emocje i skłaniają do refleksji. To książka i dla rodziców, i tych, którzy chcą nimi zostać. W dodatku już sama okładka, która jest naprawdę godna pozazdroszczenia wprowadza nas w ten tajemniczy świat - zwłaszcza, że jeśli się nie mylę jest na niej sama autorka, za co należy się duży plus.

Przyznaję, że zabierając się za nią narzuciłam tej pozycji bardzo wysoki próg, W pewnej chwili myślałam już, że książka nie sprosta moim oczekiwaniom – zwłaszcza po dość ciężkim wstępie – jednak myliłam się. Jest to naprawdę coś innego. Coś nowego. Coś na pewno nieprawdopodobnego. To faktycznie idealna książka dla każdej kobiety (w zasadzie mężczyzny również – w końcu muszą mieć świadomość, z czym musimy się zmierzać) dla przyszłej mamy, ale i dla tej, która ma już poród dawno za sobą. To po prostu książka która ukazuje prawdziwe realia polskiego położnictwa - dzięki niej widać że nie zawsze było kolorowo. A nawet to, że gdzieniegdzie dalej tak jest. W dodatku nie jest to tylko książka skupiająca się tylko i wyłącznie na polskim położnictwie, ale i również na trudach życia codziennego, podejmowaniu czasem ciężkich wyborów i decyzji, a przede wszystkim skupia się na samym życiu.

W moim odczuciu jest to bardzo głęboka lektura, a równocześnie niesamowicie lekka i przyjemna. Czyta się z wielką ciekawością i co może jest smutne – strasznie szybko. Osobiście trochę przykro mi się zrobiło, gdy dotarłam do ostatniej strony – zwłaszcza, że przeczytanie całości zajęło mi lekko ponad dwa dni (z przerwami). Język jest prosty (nie medyczny!), spójny i łatwy. Nie powiem, że wszystko jest napisane łopatologicznie, ale chyba nie będzie osoby, która by miała z lekturą jakiś problem.

Treść nie jest nudna - wręcz tętni życiem (i nie mam tutaj na myśli tylko życia tych małych nowo-narodzonych aniołów). To nie jest podręcznik dla niedoświadczonych młodych rodziców, którzy oczekują na swoją pociechę i nie wiedzą, co ich czeka, ale prawdziwe życie zawarte w kilkuset stronnicowej treści. Osobiście nie mogłam się od niej oderwać - to prawda były momenty, gdy wręcz sama nie dowierzałam temu, co czytam, a niekiedy zdarzyło mi się wychwycić moje słynne "ale", lecz mimo to uważam, że pozycja pani Kalyty znajdzie wielu fanatyków i będzie podbijać świat wydawniczy, jak mało która lektura o podobnej tematyce. W dodatku strasznie podoba mi się przesłanie, jakie ta lektura ze sobą niesie – w końcu najważniejsze jest w życiu to, że jeśli się naprawdę czegoś pragnie, to można nawet góry przenosić. Wystarczy tylko chcieć.

Muszę przyznać, że jestem lekturą wprost zachwycona. To prawda miałam chwile zwątpienia – w przypadku wstępu, czy chociażby niektórych sytuacji, ale ogólnie historia pani Kalyty przypadła mi do gustu. Sądzę, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie – bez względu na wiek, płeć, czy wyznania religijne. Muszę jednak ostrzec osoby o słabych nerwach – jeśli nie lubicie wysłuchiwać o porodzie, jedzeniu łożysk, czy chociażby krwi i przedpłodach, to radziłabym uważać. Całej reszcie mogę ze szczerym sercem polecić, bo naprawdę warto – i nie tylko będąc w ciąży, czy ją planując! Nie wierzycie? Przekonajcie się sami.

Za egzemplarz przedpremierowy dziękuję Wydawnictwu Otwartemu!

4 komentarze :

  1. nie czytałam, ale okładka by mnie chyba zachęciła :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie ciekawi mnie ta książka, więc mam nadzieję, że szybko wpadnie w moje ręce i będę miała okazję ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja niestety należę do tych osób o słabych nerwach, więc tę pozycję sobie odpuszczę ;)

    Nominowałam Cię do Liebster Blog Award. Mam nadzieję, że lubisz tego typu zabawy ;) Serdecznie zapraszam!
    Szczegóły znajdziejsz tutaj: http://oczarowanaksiazkami.blogspot.com/2014/01/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem po lekturze, mnie również ogromnie się podobała.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania. Będzie mi naprawdę miło i co najważniejsze dzięki nim poznam wasze zdanie, na którym mi bardzo zależy - jednakże jakakolwiek forma spamu, czy posty złośliwe, obraźliwe, tudzież wywyższające się będą usuwane w trybie natychmiastowym bez zbędnego komentarza.

Miasto Recenzji © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka