Recenzja: "Ogień" - Mats Strandberg, Sara Bergmark Elfgren


Tytuł: Ogień
Autor: Mats Strandberg, Sara Bergmark Elfgren
Wydawnictwo: Czarna Owca
Wydanie: 2013-08-28
ISBN: 978-83-7554-589-0
Objętość: 696
Cena: 39,90 zł

Moja ocena: 7/10 pkt.
Szufladka: Godna polecenia.

 „Nie o takiej samotności, kiedy potrzebujesz pogadać, a wszyscy są zajęci albo kiedy żona jest na konferencji, ale o samotności, gdy wszystko cię boli, gdy czujesz, że atomy twojego ciała odczepiają się od siebie, a ty rozpuszczasz się w jednej wielkiej Nicości.”

Mroczna historia o nastolatkach. Wybrańcy. Przeznaczenie. Mroczne moce. Czarownie. Demony. Zło kontra dobro. „Ogień” to drugi tom (a raczej ogromne tomiszcze) trylogii autorstwa Matsa Strandberga oraz Sary Bergmark Elfgren. Opowiada o Wybrańcach, którzy rozpoczynają drugi rok nauki w liceum. Wakacje upłynęły im na pełnym napięcia oczekiwaniu na kolejny ruch demonów. Lecz teraz ku ich zdziwieniu zagrożenie nadchodzi z najmniej spodziewanej strony. Stopniowo staje się oczywiste, że w Engelfors dzieje się coś bardzo złego. Przeszłość splata się z teraźniejszością. Żywi spotykają umarłych. Krąg Wybrańców coraz bardziej się zacieśnia. W dodatku muszą wciąż pamiętać, że magia nie jest lekiem na nieszczęśliwą miłość, a czary nie zagoją złamanego serca…

Gdy tylko moje oczy ujrzały kontynuację „Kręgu”, którego recenzję możecie przeczytać >>tutaj<<, wiedziałam, że będzie się sporo różnić od swojej poprzedniczki. Poniekąd przeczucie, poniekąd wrażenie, jakie wywarła na mnie już na pierwszy rzut oka. I nie, nie mam tutaj na myśli okładki, która fakt faktem jest ładnie dopracowana, a przede wszystkim stworzona pod wzór tomu pierwszego (chociaż wciąż więcej w niej horroru, aniżeli paranormalu, który wkrada się do historii), a samą jej objętość. Bądź, co bądź – który fanatyk powieści nie zawiesiłby oka na prawie siedmiuset stronnicowym tomie, no przyznacie sami – chyba każdy. Chylę czoła autorom, za przygotowanie takiej cudnej „cegiełki” i od razu zwracam honor – w poprzedniej recenzji nazwałam „Krąg” tomiszczem? Oj jakże wielki mój błąd! W każdym bądź razie przez wiele godzin nie mogłam nacieszyć oczu tym pięknym widokiem – w końcu jednak zabrałam się za czytanie.

Przyznaję, że w tym wypadku nie liczyłam na zbyt wiele, zwłaszcza, że niekoniecznie przekonała mnie poprzednia część do kontynuacji. Była ciekawa, to prawda, ale nie mogłam nazwać jej „perełką” czy „bestsellerem”. Dlatego też jakże wielkim szokiem był dla mnie fakt, gdy doszłam do wniosku, iż „Ogień” jest o wiele lepszy od swojej poprzedniczki. Zwłaszcza, że wychodzę z założenia, że głównie pierwsze tomy cyklów i trylogii są najciekawsze. Tak, czy siak powieść wydaje się o wiele lepiej dopracowana. Ma to tez związek z tym, że lepiej i przede wszystkim szybciej mi się ją czytało – a co za tym idzie, dawało odczuć, że autorzy o wiele bardziej się postarali nad kształtowaniem całości. Nie przeszkadzał mi już nawet mix kryminalnego paranormali – w każdym bądź razie nie aż tak bardzo, jak w tomie pierwszym. To samo się tyczy stylu pisarskiego i języka – według mnie całość sprawia dużo lepsze wrażenie. Książka wydaje się żywsza, bardziej naładowana emocjami, akcją, a przede wszystkim dobrze zgranymi i połączonymi poszczególnymi wątkami.

Są plusy, są też i minusy. Niestety – mało jest książek, które ich nie mają. Nie jest ich wiele, ale mimo wszystko są. Pomijając okładkę, której troszeczkę uczepiłam się na początku, to istotna jest dla mnie przede wszystkim treść. A jeśli o nią chodzi to nie podobają mi się tylko dwie rzeczy. Po pierwsze podział na części – mam tutaj na myśli bardzo dużą rozległość w czasie, a raczej szybkie przeskoki czasowe. Po drugie fakt, iż bywały chwile, gdy miałam ochotę wydrzeć kilkanaście, tudzież kilkadziesiąt stron, bo prawie że nic się w nich nie działo. Nie, nie uważam, że książka była nudna, lub monotonna – akcja była owszem, ale niekiedy tworzyła się tzw. „stop klatka” przez wrzucanie niepotrzebnych i nazbyt obszernych opisów. Po prostu bywały momenty, gdy fabuła strasznie się ciągnęła, ale to być może też ze względu na sporą objętość – nie ma ich jednak aż nadto

Ogólnie rzecz biorąc „Ogień” wypadł w moich oczach o wiele lepiej i przyznaję, że z chęcią sięgnę po kontynuację. Czy polecam? Owszem – jeśli jesteście ciekawi tego szalonego mixa, to jak najbardziej zachęcam.

Za egzemplarz dziękuję pani Agnieszce, oraz Wydawnictwu Czarna Owca!

7 komentarzy :

  1. Chcę całą serię :D Teraz, już :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zachęciłaś mnie do przeczytania tej książki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooooch! Uwielbiam tą serię!
    Teraz czekam jedynie na trzeci tom ^^
    Pozdrawiam Serdecznie!

    weronine-library.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Dużo osób chwali drugą część, więc coś w niej musi być. Przede mną jeszcze pierwsza, ale nabieram coraz większej ochoty na poznanie całego cyklu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze nie czytałam pierwszej części, ale przynajmniej mam gwarancję, że jak się już za nią zabiorę i nawet rozczaruję, to druga będzie lepsza :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam pierwszą część, więc wypadałoby się zabrać za drugą ^^ Tym bardziej, że seria spodobała mi się, a perypetie młodych ,,wybranek" wywoływały wiele śmiechu :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania. Będzie mi naprawdę miło i co najważniejsze dzięki nim poznam wasze zdanie, na którym mi bardzo zależy - jednakże jakakolwiek forma spamu, czy posty złośliwe, obraźliwe, tudzież wywyższające się będą usuwane w trybie natychmiastowym bez zbędnego komentarza.

Miasto Recenzji © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka