Recenzja: "Mamo, mamo ile kroków mi darujesz?" Michał Zioło

 
Tytuł/Cykl: "Mamo, mamo, ile kroków mi darujesz?”
Autor: Michał Zioło OCSO
Tom: 1
Wydawnictwo: W Drodze
Rok wydania: 2011-05-20

"Poruszam się w stronę Matki drobnymi kroczkami. Dużo pytań – zdawałoby się łatwych, a jednak myślę, że wiele odpowiedzi, wiele z tej mojej pamięci wyciągniętych obrazów nie zadowoliłoby Matki. To tylko za sprawą Jej miłości posuwam się w Jej kierunku, ciągnąc za sobą drobną, nieważną, innym podobną w swej szarości historię pewnego domu..."

Te, nie inne słowa możemy dostrzec na tylnej okładce książki pt. „Mamo, mamo, ile kroków mi darujesz?”. Książka Macieja Zioło nie jest częścią żadnej trylogii. Nie jest to powieść fantastyczna. Ani kryminał, czy romans. Więc co to takiego? Wielu ludzi czytając książki czekają na takie wydania, przy których człowiek się ubawi, bądź wciągnie ich fantastyczna fabuła pełna przygód i zasadzek. Każdy ma swoje gusta. Dlatego też jest pewna liczba osób, która uwielbia takie powieści, jak ta właśnie. Chociaż powieść, to dość duże słowo. To raczej gama wspomnień. Coś na kształt biografii tylko w lepszej formie.

Cała ta historia zawarta w książce obrazuje piękne i nieco mroczne wspomnienia z dzieciństwa Michała Zioło, które można nazwać niezwykłą uczta dla wielbicieli literatury. Tak przynajmniej uważają niektórzy. A ja? Jestem wielbicielką literatury w każdym jej rodzaju, ale… No właśnie i tutaj nareszcie się znalazło to cudowne, „ale”…

Nie każda książka jest bestsellerem i ta na pewno do takiej grupy nienależny. Opisy sytuacji i wydarzeń są naprawdę dobrze napisane, bez grama błędu, ale nie jest to coś, co porwie człowieka i zatrzyma go przy sobie na dłużej. Dla mnie ta opowieść jest opisana zbyt pobieżnie. Brakuje mi kilku wyjaśnień, czy chociażby rozwinięcia tematu. Cala historia podzielona jest na rozdziały, czy chociażby kilka opowiadań, które są zbyt krótkie, by móc się w nie wdrążyć. Po prawdzie w paru miejscach książka ta mnie poruszyła, ale nie aż tak, bym wspominała ją i do niej chciała wrócić.

Wspomnienia zawarte w książce „Mamo, mamo, ile kroków mi darujesz” zostały wydane w tym roku. Jednak nie jest to pierwsza powieść jego autorstwa. Wydał on również takie książki, jak np. „Bobry Pana Boga”, „Jedyne znane zdjęcie Boga”, „Dziennik Galfryda”, „Listy do Lwa”. Jak na Dominikana, to da się zauważyć, że każda z nich ma nawiązanie do religii katolickiej.

Osobiście jednak nie spotkałam się dotychczas z żadną jego książką, toteż nie dziwi mnie fakt, że autor jest Malo znany i popularny wśród czytelników. Może właśnie, dlatego, że pozostałym, jak i mi czegoś w nich brakuje, albo po prostu jeszcze nikt się na tym nie poznał…

Czytając to, na pewno większość z Was uzna, że jestem całkowicie przeciwna wydawaniu tego typu rzeczy. Otóż nie. Jak najbardziej cieszy mnie fakt, że coś takiego powstaje, bo dzięki temu każdy znajdzie coś dla siebie. To, że mnie cos nie zachwyca, nie znaczy, że inni maja takie same zdanie, jak ja.

Ale znalazło się tutaj coś, co naprawdę mi się spodobało. Co? Otóż mam na myśli ilustracje i grafikę przedstawioną w tej cieniutkiej książeczce. Naprawdę jest na co popatrzeć. W tym przypadku ukłony w stronę Jarosława Zioło, bo to rzeczywiście można nazwać „edytorską perełką”. Oglądając jego prace miałam wrażenie, jakbym oglądała wystawę obrazów w muzeum, a nie czytała książkę. Każdy z nich jest indywidualnie podstawiony do rozgrywającej się sytuacji, a ich głębia zaskakuje czytelnika tak, że zastanawia się, co tak faktycznie chcą mu przekazać.

Podsumowując wszystko razem, tę pozycję „wyceniłabym” na jakieś 4/10pkt. Nie jest to może zbyt pozytywna ocena, ale nie jest też najgorsza. W końcu… Istnieją gusta i guściki, a mój, jak widać jest dość wybredny. Mimo wszystko autorowi życzę dużo szczęścia i mam nadzieję, że ma w sobie dość zaparcia, by wydawać kolejne, coraz to lepsze pozycje w kręgu wydawniczym.

Wiecie... Już pokochałam mojego nowego notebooka. Może też ze względu, że sama na niego zarobiłam i jest całkowicie mój i tylko mój. A może dlatego, że ma bezprzewodowy internet =) I że mogę go zabierać wszędzie ze sobą, nawet na uczelnię. Ajjj uwielbiam mój notebooczek i na pewno się z nim nie rozstanę przez najbliższy czas, więc przygotujcie się na zwiększona liczbę recenzji...

Książkę otrzymałam od portalu Sztukater.pl, za którą szczerze dziękuję!

2 komentarze :

  1. Nie, nie książka nie dla mnie. Nie lubię polskich pisarzy, taki to już mój gust :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Są kręgi - związane z KK, gdzie o. Zioło jest mega znany i ceniony... to co do fragmentu: "toteż nie dziwi mnie fakt, że autor jest Malo znany i popularny wśród czytelników" pozdrawiam. PS. Ja jego ksiązki czytam non stop po parę razy od 15 lat.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania. Będzie mi naprawdę miło i co najważniejsze dzięki nim poznam wasze zdanie, na którym mi bardzo zależy - jednakże jakakolwiek forma spamu, czy posty złośliwe, obraźliwe, tudzież wywyższające się będą usuwane w trybie natychmiastowym bez zbędnego komentarza.

Miasto Recenzji © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka