Recenzja: "Księga Wszystkich Dusz - Tajemnica" Deborah Harkness

Dzisiaj kolejna recenzja. Wreszcie miałam czas ją dodać ;) Ale... zanim ją dodam to się wam troszkę pochwalę! A co! Otóż wczoraj wieczorem się dowiedziałam, iż zostałam szczęśliwcem i w facebook'owym konkursie na ParanormalBooks wygrałam książkę pt. "Niewidzialna". Na dodatek jakąś godzinę temu (może półtorej) wygrałam książkę "Pensjonat Sosnówka" w serwisie nakanapie.pl! Ale się cieszę! Chyba szczęście się na powrót do mnie uśmiecha. =) No a teraz już czas na dzisiejszą recenzję.


Tytuł/Cykl: "Księga wszystkich dusz. Tajemnica"
Autor: Deborah Harkness
Tom: 2
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2011-06-21

Przyglądając się okładce kolejnej książki, którą otrzymałam do zrecenzowania nie wiedziałam, co mam właściwie o niej sądzić. Dlaczego? Dlatego, że po nie mogłam do końca wywnioskować o co w niej właściwie chodzi. Fakt, przyciągała wzrok swoją prostotą i estetycznością. Ale gdyby to była pierwsza część sagi, to na pewno po samej okładce nie dotarłabym do tego o czym ona właściwie jest.

„Księga Wszystkich Dusz” Debory Harkness to kontynuacja międzynarodowego fenomenu wydawniczego sprzedanego w 34 krajach i cieszącego się niemałą popularnością. Opowiada o losach młodej pani doktor historii, Dianie Bishop, potężnej czarownicy, która pochodzi z rodziny pierwszej czarownicy straconej w Salem.. Jednak sama nie wie, jakie wielkie moce skrywa, gdyż zostały one „wyciszone” przez urok rzucony na nią w dzieciństwie.

W pierwszej części natrafiła w Bibliotece Bodlejańskiej na tajemniczy manuskrypt „Ashmole 782”, który jest poszukiwany przez wszystkie rasy od czarownic i wampirów począwszy, a na demonach skończywszy. Dzięki temu młoda pani doktor ściąga na siebie i najbliższych śmiertelne niebezpieczeństwo. Od tej pory musi się nie tylko zmagać z własnymi słabościami, by mogła zdjąć z siebie czar i zapanować nad własnymi mocami, ale i  z niebezpieczeństwem grożącym jej i bliskim.

„Księgę Wszystkich Dusz” opisano, jako książkę, w  której czytelnik odnajdzie:
„Suspens, przygodę i poszukiwanie wielkiego sekretu historii Kodu Leonarda da Vinci. Miłość wielką i nieziemską Zmierzchu. Magię Harry’ego Pottera. Tajemnicę, nastrój i piękno  opowieści Cienia wiatru” Gdybym miała to podsumować to przyznałabym, że to nawet możliwe, by autorce udało się zmieszać tak różniące się od siebie dzieła w jedną doborową całość. Już od samego początku poczułam nić powiązania z „Kodem Leonarda da Vinci”. W końcu znajdziemy tutaj i tajemnicę, i przygodę no i wątki historyczne. Jeśli zaś chodzi o sagę pani Meyer to również odszukamy tutaj zgodność. Jest bowiem wampir zakochany w naszej uroczej bohaterce. Jest zakazana miłość i przysięga całkowitego oddania. Spytacie się, kto to taki? Oczywiście urzekający Matthew Clairmont – zagadkowy profesor biochemii i neurologii, który przekłada miłość do panny Bishop nad swoje wampirze instynkty. Jest gotowy na wszystko, by tylko uchronić przed złem swoją ukochaną i dlatego też razem z nią rozpoczął walkę o tajemnicę, która być może zmieni dotychczasowy świat. Co do „Cienia Wiatru” niestety się nie wypowiem, gdyż po prostu nie miałam jeszcze szansy go przeczytać, ale spierałabym się jeśli chodzi o serię o Chłopcu, Który Przeżył. Pojawiają się tutaj czarownice i czarodzieje, to prawda. Ale seria o Harry’m Potterze nijak dla mnie nie przypomina tej, którą stworzyła pani Harkness. Tutaj wszystko dzieje się dość chaotycznie, zaś w historii o młodym czarodzieju koniec końców wszystko znajdowało swoje wyjaśnienie.

Książka jest ciekawa. To na pewno. I wciąga, chociaż z początku właściwie nie wiadomo o co chodzi bo z początku nie ma określonego wątku. Pojawia się on i rozkręca dopiero po kilku rozdziałach. Pozycja pochodzi z gatunku paranormal romance i należą jej się tutaj pochwały za wprowadzenie odrobiny nowości do tego gatunku. W końcu w mało których powieściach tego typu znajdziemy aż tyle przygód i tajemniczości, co w tej.

Jeśli chodzi o bohaterów, to naprawdę przypadli mi do gustu, co jest dla mnie miłym zdziwieniem. W szczególności uwielbiłam sobie ciotkę Sarah oraz Ysabeau – może ze względu na ich specyficzność. Ciekawym dodatkiem były duchy rodziny Bishopów (nie wiem dlaczego szczególnie do gustu przypadła mi matka Diany, oraz jej babcia). Jeśli chodzi o miejsca to opisywane są dość szczegółowo. Wszystko tutaj jest jasne i klarowne, pisane językiem prostym i łatwo przyswajalnym. Nie zauważyłam praktycznie żadnych błędów w druku, a dorzucenie przy początkach rozdziałów rysunków różyczek nadało książce jeszcze większego uroku. Powieść ta ma wszystko, co potrzeba. Są tutaj momenty wesołe, jak i smutne. Pełne napięcia, czy grozy, jak i romantycznych uniesień. Nic tutaj nie jest przesycone, ani niedopracowane. Z czystym sercem mogę ją polecić osobom niezależnie od wieku, czy upodobań jeśli chodzi o tematykę książek. 9/10 to bardzo pozytywna ocena, jak na mnie i mam nadzieję, że w najbliższym czasie znajdzie się kontynuacja tej serii, ponieważ jestem strasznie ciekawa dalszych losów nie tylko Diany, ale i reszty bohaterów. 

Książka została przekazana od serwisu nakanapie.pl za którą szczerze dziękuję. 

4 komentarze :

  1. Muszę zdobyć pierwszą część i jeżeli mi się spodoba, z pewnością zacznę rozglądać się za drugą:))
    pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy przypadłaby mi do gustu. Muszę się nad nią jeszcze zastanowić. I gratuluję dwóch wygranych książek :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm, recenzja bardzo pozytywna. Szczerze powiedziawszy chciałam dzisiaj kupić pierwszą cześć, bo czytałam dużo pozytywnych recenzji, ale... Ale w ostateczności kupiłam coś innego. Może kiedyś sięgnę po te książki - jeśli znajdę je w bibliotece.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo zawiodłam się 2-gim tomem. Jest w nim DOSŁOWNIE wszystko - zupełnie bez umiaru i klimatu. Pomimo to, że bohaterka mdleje, traci przytomność i ma napady paniki, dowiadujemy się o tym, że jest niezwykle odważna (co kilka stron ktoś podziwia jej odwagę, chociaż właściwie nie zrobiła nic ani nie powiedziała nic wyjątkowego). No i dodatkowo jej facet, który ciągle "patrzy na nią z uznaniem" i nazywa "ma lionne". Jeszcze nie doczytałam do końca i nie wiem, czy doczytam bo czuje się jakbym zjadła za dużo słodkiego na raz.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania. Będzie mi naprawdę miło i co najważniejsze dzięki nim poznam wasze zdanie, na którym mi bardzo zależy - jednakże jakakolwiek forma spamu, czy posty złośliwe, obraźliwe, tudzież wywyższające się będą usuwane w trybie natychmiastowym bez zbędnego komentarza.

Miasto Recenzji © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka