Tytuł/Cykl: "Pocałunek Anioła Ciemności"
Autor: Sarwat Chadda
Tom: 1
Autor: Sarwat Chadda
Tom: 1
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2010-10-13
Rok wydania: 2010-10-13
Czy słyszeliście kiedykolwiek o templariuszach? Jeśli nie to właśnie macie okazję. "Pocałunek Anioła ciemności" jest to powieść, w której autorka przeplotła nutę fantastyki z historią. O samej autorze wiemy tak naprawdę niewiele, więc ciężko jest mówić coś więcej na jego temat.
Jeśli chodzi o samą książkę to pierwsze, co rzuca się w oczy to okładka. Jest mroczna, ale i oryginalna. Zawiera w sobie wiele szczegółów, które tak naprawdę dopełniają całości. Nic ze sobą nie kontrastuje, ani się nie gryzie. W dodatku jeśli chodzi o strony tytułowe oraz o oznaczanie nowych rozdziałów to strasznie mi się podoba dodatkowe zdobnictwo i czcionka. Naprawdę widać, że ktoś się napracował nad grafiką i fakt faktem opłaciło się.
Jeśli zaś chodzi o treść, to mam mieszane uczucia. Może i ma w sobie wątki historyczne, które tak lubię - mam na myśli tutaj templariuszy. Ale poza tym nie zauważyłam nic coby mnie naprawdę porwało. Przyznam szczerze, że bywały momenty, gdy myślałam, że zanudzę się na śmierć. Nie dlatego, że nie było jakiejkolwiek akcji. Była. Tyle, że śmiertelnie przewidywalna.
Książka opowiada o siedemnastoletniej Billi, która przygotowuje się do bycia templariuszką. Z początku nic o tym nie wie, ponieważ ojciec ukrywa przed nią informacje o zakonie, ale w pewnych okolicznościach udaje jej się podsłuchać rozmowę członków zakonu w jej domu. Od momentu, gdy ojciec się o tym dowiedział, dziewczyna została poniekąd skazana na wstąpienie do zakonu. Każdego dnia musi się uczyć łaciny, okultyzmu, czy greki, zamiast jak normalna nastolatka wyjść na imprezę i poznać nowych ludzi. Dziewczyna jest samotna, pragnie ciepła i zrozumienia. Nie wie, czy bycie mniszką i jednocześnie pogromczynią potworów jest tym, czego chce.Nie ma przyjaciół. I właśnie wtedy zjawia się tajemniczy Mike, który daje jej to wszystko, o czym od zawsze marzyła...
Na pozór to historia ani nudna, ani problematyczna. Nie ma tutaj wielu wątków. Wszystko kręci się wokół Billi. Mamy tutaj historię, tajemnicę, potwory, templariuszy, oraz miłość. Z pozoru wydaje się to, jak normalna powieść dla młodzieży. Może nie jest to tak bardzo widoczne, ale jeśli chodzi o wątek miłosny, to da się zauważyć dwóch chłopaków zabiegających o jej względy, tyle, że autorka jednego z nich według mnie pokrzywdziła. Dlaczego? Ponieważ mało jest scen, które by to ujawniały.
Jeśli chodzi o bohaterów, to nie wiedzieć dlaczego ukochałam sobie Kay'a, za to znienawidziłam Billi. On był dla mnie takim "złotym chłopcem", za to ona od początku zachowywała się, jak smarkula. Gdyby naprawdę chciała się wyrwać z tego światka templariuszy i demonów to wystarczyło raz postawić się ojcu, zamiast narzekać i mimo to robić, co każe. Nie zdziwiło mnie w niej tez to, że tak szybko zaufała chłopakowi, o którym praktycznie nic nie wiedziała. Jeśli chodzi o pozostałych, to jedyne co pamiętam, to fakt, że wiecznie się złościłam bo nie umiałam zapamiętać imion reszty bohaterów. I tak szczerze, to teraz tez ich nie pamiętam. Wiem, że był ojciec, jakaś kobieta, cud wróżka i reszta templariuszy. Było ich po prostu za dużo. Gdyby nie to, że pojawiali się wszyscy naraz to może i bym je spamiętała.
Powieść czyta się szybko, to mogę przyznać ze szczerym sercem. Ale czy porywa czytelnika? Według mnie nie. Nie dlatego, że bohaterowie są źle wykreowani, czy też nie ma konkretnej fabuły. Nie, to nie to. Jak już wspominałam wcześniej, wszystko da się przewidzieć i książka nie zaraża czytelnika tym "bakcylem" by warto było pokusić się o kolejne tomy, jeśli się ukażą.
Kolejnym minusem mogę powiedzieć, że książka zawiera błędy. Nie tylko w pisowni, czy literówki, ale i w samych opisach wydarzeń. Uprę się jednego, poniekąd ze względu na to, że tak mnie zaskoczył, a poniekąd tego, że studiowanie medycyny weszło mi w krew i już wiem, co jest realne, a co nie. A na pewno realnym nie mogę podpisać tego, że jeśli ktoś ma rozszarpane płuco, to przeżyje, jeśli się ranę oklei taśma klejącą. To po prostu niedorzeczność! Nie jest to jeden moment, gdzie aż musiałam sprawdzać, czy aby na pewno nie mam przywidzeń i czytam "Pocałunek anioła ciemności", a nie jakieś zwierzenia pięciolatki, która wierzy, że maskotki w nocy ożywają.
Autor ma potencjał i ładny styl pisania. Jednakże czytałoby się o wiele przyjemniej bez takich "wpadek" zarówno ze strony wydawniczej, jak i fabularnej. Pozycję wyceniam na 4/10 pkt i życzę autorowi, by jego kolejne prace były coraz to lepsze i ciekawsze, a przede wszystkim porywały tłumy, tak jak "Zmierzch", czy "Harry Potter".
Jeszcze trochę słów ode mnie. Tak wiem, recenzja wyjątkowo krótka, ale ostatnio jakoś się rozleniwiłam, tym bardziej, że nie mam się ruszać z łóżka. Ale jak na mnie to tylko przejściowe ;) W najbliższych dniach (może jeszcze dziś bądź jutro) podrzucę recenzję "Atrofii", oraz "Konklawe", które mam zamiar do jutra skończyć. A teraz już życzę wszystkim miłego dnia!
Jeśli chodzi o samą książkę to pierwsze, co rzuca się w oczy to okładka. Jest mroczna, ale i oryginalna. Zawiera w sobie wiele szczegółów, które tak naprawdę dopełniają całości. Nic ze sobą nie kontrastuje, ani się nie gryzie. W dodatku jeśli chodzi o strony tytułowe oraz o oznaczanie nowych rozdziałów to strasznie mi się podoba dodatkowe zdobnictwo i czcionka. Naprawdę widać, że ktoś się napracował nad grafiką i fakt faktem opłaciło się.
Jeśli zaś chodzi o treść, to mam mieszane uczucia. Może i ma w sobie wątki historyczne, które tak lubię - mam na myśli tutaj templariuszy. Ale poza tym nie zauważyłam nic coby mnie naprawdę porwało. Przyznam szczerze, że bywały momenty, gdy myślałam, że zanudzę się na śmierć. Nie dlatego, że nie było jakiejkolwiek akcji. Była. Tyle, że śmiertelnie przewidywalna.
Książka opowiada o siedemnastoletniej Billi, która przygotowuje się do bycia templariuszką. Z początku nic o tym nie wie, ponieważ ojciec ukrywa przed nią informacje o zakonie, ale w pewnych okolicznościach udaje jej się podsłuchać rozmowę członków zakonu w jej domu. Od momentu, gdy ojciec się o tym dowiedział, dziewczyna została poniekąd skazana na wstąpienie do zakonu. Każdego dnia musi się uczyć łaciny, okultyzmu, czy greki, zamiast jak normalna nastolatka wyjść na imprezę i poznać nowych ludzi. Dziewczyna jest samotna, pragnie ciepła i zrozumienia. Nie wie, czy bycie mniszką i jednocześnie pogromczynią potworów jest tym, czego chce.Nie ma przyjaciół. I właśnie wtedy zjawia się tajemniczy Mike, który daje jej to wszystko, o czym od zawsze marzyła...
Na pozór to historia ani nudna, ani problematyczna. Nie ma tutaj wielu wątków. Wszystko kręci się wokół Billi. Mamy tutaj historię, tajemnicę, potwory, templariuszy, oraz miłość. Z pozoru wydaje się to, jak normalna powieść dla młodzieży. Może nie jest to tak bardzo widoczne, ale jeśli chodzi o wątek miłosny, to da się zauważyć dwóch chłopaków zabiegających o jej względy, tyle, że autorka jednego z nich według mnie pokrzywdziła. Dlaczego? Ponieważ mało jest scen, które by to ujawniały.
Jeśli chodzi o bohaterów, to nie wiedzieć dlaczego ukochałam sobie Kay'a, za to znienawidziłam Billi. On był dla mnie takim "złotym chłopcem", za to ona od początku zachowywała się, jak smarkula. Gdyby naprawdę chciała się wyrwać z tego światka templariuszy i demonów to wystarczyło raz postawić się ojcu, zamiast narzekać i mimo to robić, co każe. Nie zdziwiło mnie w niej tez to, że tak szybko zaufała chłopakowi, o którym praktycznie nic nie wiedziała. Jeśli chodzi o pozostałych, to jedyne co pamiętam, to fakt, że wiecznie się złościłam bo nie umiałam zapamiętać imion reszty bohaterów. I tak szczerze, to teraz tez ich nie pamiętam. Wiem, że był ojciec, jakaś kobieta, cud wróżka i reszta templariuszy. Było ich po prostu za dużo. Gdyby nie to, że pojawiali się wszyscy naraz to może i bym je spamiętała.
Powieść czyta się szybko, to mogę przyznać ze szczerym sercem. Ale czy porywa czytelnika? Według mnie nie. Nie dlatego, że bohaterowie są źle wykreowani, czy też nie ma konkretnej fabuły. Nie, to nie to. Jak już wspominałam wcześniej, wszystko da się przewidzieć i książka nie zaraża czytelnika tym "bakcylem" by warto było pokusić się o kolejne tomy, jeśli się ukażą.
Kolejnym minusem mogę powiedzieć, że książka zawiera błędy. Nie tylko w pisowni, czy literówki, ale i w samych opisach wydarzeń. Uprę się jednego, poniekąd ze względu na to, że tak mnie zaskoczył, a poniekąd tego, że studiowanie medycyny weszło mi w krew i już wiem, co jest realne, a co nie. A na pewno realnym nie mogę podpisać tego, że jeśli ktoś ma rozszarpane płuco, to przeżyje, jeśli się ranę oklei taśma klejącą. To po prostu niedorzeczność! Nie jest to jeden moment, gdzie aż musiałam sprawdzać, czy aby na pewno nie mam przywidzeń i czytam "Pocałunek anioła ciemności", a nie jakieś zwierzenia pięciolatki, która wierzy, że maskotki w nocy ożywają.
Autor ma potencjał i ładny styl pisania. Jednakże czytałoby się o wiele przyjemniej bez takich "wpadek" zarówno ze strony wydawniczej, jak i fabularnej. Pozycję wyceniam na 4/10 pkt i życzę autorowi, by jego kolejne prace były coraz to lepsze i ciekawsze, a przede wszystkim porywały tłumy, tak jak "Zmierzch", czy "Harry Potter".
Jeszcze trochę słów ode mnie. Tak wiem, recenzja wyjątkowo krótka, ale ostatnio jakoś się rozleniwiłam, tym bardziej, że nie mam się ruszać z łóżka. Ale jak na mnie to tylko przejściowe ;) W najbliższych dniach (może jeszcze dziś bądź jutro) podrzucę recenzję "Atrofii", oraz "Konklawe", które mam zamiar do jutra skończyć. A teraz już życzę wszystkim miłego dnia!
Wychodzi na to, że nie ma za bardzo po co sięgać po tę książkę. :) Odpuszczę ją sobie tym razem. ;p
OdpowiedzUsuńRaczej nie przeczytam, skoro miała błędy , niekiedy opisy były niedorzeczne to sobie odpuszczę
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ! :)
Czeka na półce, ale z Twojej recenzji widzę, że nie był to najlepszy wybór nawet jeżeli chodzi wymianę. Zatem jeszcze poczeka - a za takie płuco rozszarpane można poszarpać autorkę.
OdpowiedzUsuńNie porwała mnie, fakt, ale na jakiś czas zajęła. I fakt, Kay był najlepszy.
OdpowiedzUsuńDałam jej taką samą ocenę, bo mnie też nie porwała, a Billi była po prostu nieznośna. Ale zakończenie naprawdę obiecujące, chociaż mogłoby się obejść bez kontynuacji ;)
OdpowiedzUsuńP.S. Jestem ciekawa recenzji "Atrofii" ^^
Pozdrawiam!
Tak na prawdę, to Sarwat Chadda, to mężczyzna, więc błędem jest nazywanie go "autorką". W każdym bądź razie, mi lektura się podobała. Była lekka i przyjemna, dlatego czekam na kolejne części :)
OdpowiedzUsuńmój błąd - wybacz ;) tak to jest, jak się pisze machinalnie ;P już poprawiam
OdpowiedzUsuńNie czytałam, jednak nie jestem do końca przekonana. Odrzuciło mnie kompletnie jak przeczytałam o taśmie klejącej. Nie lubię też jak bohaterka jęczy i stęka na swój los, a nic z tym nie robi.:)
OdpowiedzUsuńmi ta książka się podobała. pierwszy raz czytałam coś takiego (o takiej tematyce) i mnie nierozczarowała. :) fakt bohaterka nie jest na początku warta sympatii ale po kolejnych rozdziałach zaczęłam ją lubić, zwłaszcza w 2 części :P w 1 podoba mi się to że nie skończyło się happy end'em. ciekawe historyczne wydarzenia, połączone z nadprzyrodzonymi mocami, odwagą i miłością. dla mnie książka warta przeczytania :P
OdpowiedzUsuń