Marina Andreson, autorka znana ze swoich gorących powieści, postanowiła po raz kolejny zaskoczyć wszystkich swoją nową pozycją na rynku wydawniczym. "Dyscyplina" to kolejna powieść erotyczna, która może i nie jest obszerna, za to ciekawa.
Opowiada o losach młodej angielskiej zakonnicy, która odbywa nowicjat w zakonie położonym w Rio de Janeiro. Zbierając datki dla dzieci żyjących na ulicach, trafia do domu zamożnego mężczyzny, który znany jest ze swoich miłosnych podbojów i niekonwencjonalnych upodobań w tym temacie. Mężczyzna otwiera jej oczy na korupcję, która szaleje w brazylijskim mieście niczym zaraza, ale i też na miłosne rozkosze, które są dla niego codziennością. Pozbawiona złudzeń dziewczyna wraca do Anglii, by tam pracować dobroczynnie, lecz przystojny nieznajomy znowu się pojawia w jej życiu. Dzięki wydarzeniom, które mają później miejsce, kobieta zdaje sobie sprawę z tego, że zbieranie funduszy na cele charytatywne może być zarówno niekonwencjonalne, jak i nadzwyczaj przyjemne...
Na pierwszy rzut oka, lektura wydaje się niezbyt wygórowana, zarówno, jeśli chodzi o samą treść, jak i o jej ilość. Niewątpliwym plusem jednak jest to, iż "Dyscyplinę" czyta się naprawdę szybko. Osobiście pochłonęłam ją prawie, że jednego dnia. Fabuła jest może trochę łopatologiczna, ale z drugiej strony przedstawia coś zupełnie nowego. W trakcie czytania nie ma się wrażenia, jakoby poszczególne wątki, osoby czy miejsca były "podkradane" z innych powieści, co to, to nie. Tematyka, jakiej podjęła się autorka jest naprawdę osobliwa. Jeśli jednak chodzi o przedstawienie bohaterów - to już jest zupełnie inna bajka. Głównie, dlatego, że nie przypadł mi do gustu dosłownie żaden z nich, przez co całość utraciła na swojej wartości. W końcu nie tylko fabuła, czy akcja się liczy, ale też bohaterowie. A z nimi naprawdę ciężko jest się utożsamić. Zwłaszcza, że w głównej mierze ich życie toczy się wokół pikantnych (niekiedy aż do przesady) scen, które chwilami mogłyby być odrobinę ocenzurowane. W szczególności tyczy się to języka - rozumiem, że słownictwo, jakie zostało tutaj użyte, jest dobrane w sposób przemyślany, jednak to ono bardziej mnie zniesmaczało, aniżeli niektóre sceny.
Samą autorkę poznałam już wcześniej, w trakcie czytanie jej pozostałych powieści i muszę przyznać, że jeśli chodzi o prowadzenie akcji, język, czy ogół fabuły nic się tutaj nie zmieniło. Ktoś, kto czytał pozostałe książki pani Anderson jest w stanie zauważyć schematy, jakimi się autorka posługuje w trakcie tworzenia poszczególnych wydarzeń. Z jednej strony to dobrze, ponieważ można o wiele lepiej poznać styl autorki, z drugiej jednak lektury stają się nazbyt przewidywalne, co niestety jest już minusem.
Gdybym miała ją jakkolwiek podsumować, to mogę wyłącznie w jeden sposób. „Dyscyplina” to ciekawa książka, trochę perwersyjna, ale mimo wszystko ciekawa. Nie jest jednak powieścią, do której chętnie wrócę – według mnie to „jednorazowa” lektura, a nie taka, którą można czytać bez końca. Coś innego, coś nowego, a mimo wszystko trochę przewidywalne. W tej chwili mogę jedynie liczyć, że pani Anderson w końcu spróbuje wyjść poza utarte do tej pory przez siebie schematy i stworzy powieść naprawdę wartą zachodu – niezapomnianą i pełną wrażeń, od której nie będzie można się wręcz oderwać. Póki, co nie pozostaje nam jednak nic innego, jak tylko czekać.