Recenzja: "Atrofia" Lauren DeStefano

Dzisiaj przyszedł czas na kolejną recenzję. Przyznam, że przez to prażące po plecach słoneczko przez ostatnie dni dostałam takiego lenia, że nie chciało mi się nic napisać. Ale... Uwaga! Zawzięłam się i nareszcie przedstawiam wam recenzję "Atrofii" 

Tytuł/Cykl: "Atrofia" z cyklu "Chemiczne światy"
Autor: Lauren DeSteano
Tom: 1
Wydawnictwo: Prószyński i s-ka
Rok wydania: 2011-07-12

Każde życie musi zakończyć się śmiercią. To było wiadome od zawsze. Mimo to wielu ludzi na ziemi nie zgadzało się z takim obrotem sprawy. Chciało żyć. Żyć, jak najdłużej. Jeszcze lepszym byłoby stanie się nieśmiertelnym. Ale nie ma rzeczy niemożliwych.

O tym właśnie przekonali się bohaterowie „Atrofii” Lauren DeStefano, pierwszej części wspaniale zapowiadającej się trylogii „Chemiczne światy”. Ludzie w tej powieści wierzyli, że dzieci poczęte w sposób naturalny rodzą się niedoskonałe. Choroby, czy wady genetyczne to nic w porównaniu z przemijaniem i śmiercią. Dlatego też zaczęły się eksperymenty laboratoryjne nad stworzeniem „ludzi idealnych”. Bez żadnych defektów. Bez ryzyka chorób. Ruszyła, więc produkcja embrionów bez najmniejszych wad genetycznych. Jak się później okazało przyniosło to więcej szkody niż pożytku. Niestety tylko pierwsze pokolenie jest okazem zdrowia. W każdy kolejnym w wieku lat dwudziestu w przypadku kobiet, a w przypadku mężczyzn, dwudziestu pięciu, organizm bierze w posiadanie tajemniczy wirus, który pojawia się znikąd i po prostu zabija organizm. W ten sposób nikt nie dożywa 25 roku życia. Wszyscy szybciej dojrzewają. Dzieci rodzą dzieci. W tym ponurym świecie dziewczęta zmuszane są do poligamicznych małżeństw, by zapewnić przetrwanie gatunku. Osierocone dzieci walczą o przeżycie na ulicy, lub oddając swoje ciała na łaskę lub niełaskę laboratoriów pracujących nad szczepionką.

Cała ta historia opowiadana jest przez szesnastoletnią Rhinie, która wraz z kilkudziestoma dziewczynami zostaje porwana przez Kolekcjonerów. Ona i dwie inne dziewczyny zostają sprzedane i wywiezione do domu Zarządcy, reszta zaś zabita na miejscu. Rhinie słyszała o tym tylko z opowieści. Nie wiedziała, że od tego momentu czeka ją życie, jak w klatce. Cała trójka zostaje poślubiona przez Zarządcę i zamknięta w rezydencji. Dziwaczny świat luksusu i piękna, skrywający mroczne sekrety, rozciąga swoje macki, wabi dziewczęta iluzją. Lecz widmo śmierci wciąż krąży wokół nich, niepogodzonych z losem. Liczą na cud, a każdemu z czymś innym się kojarzy prawdziwe życie. W całą tą sytuację ukryty jest również wątek miłosny. Serce Rhinie zaczęło bić dla młodego służącego z rezydencji, który zrobi dla niej wszystko. W tym samym momencie coraz to bardziej zaczyna się przekonywać do swojego „męża”, który widzi w dziewczynie na przemian swoją zmarłą żonę i samą Rhinie.

Wszystko opisane jest naprawdę fantastycznie. Fabuła i poszczególne wydarzenia dograne są ze sobą tak, że jedno wynika z drugiego. Nie ma nadmiaru akcji. Nie ma też sytuacji impasu. Tak samo bohaterowie. Wydają się z jednej strony tacy realistyczni, mimo, że każdy z nich posiada tą nutkę fantazji autorki, czy to w wyglądzie, czy charakterze, czy też sposobie bycia. Mimo to wszystko łączy się w jasną i klarowną całość, od której nie sposób się oderwać.

Jeśli miałabym jeszcze napomknąć krótko o bohaterach to przyznam, że wykreowani zostali tak, że każdy się znacznie różni od drugiego. Gabriel – służący, nieznający prawdziwego świata, wychowany w domu dziecka. Cecily – słodka dziewczynka, która chce tylko bycia w centrum uwagi. Jenna – dziewczyna pogodzona z losem, ale mimo to chcąca odejść z godnością. Linden – z jednej strony Zarządca, silny i władczy, z drugiej zaś niczego nieświadomy. Rose i Rhinie – jedna następczynią drugiej. Z wyglądu praktycznie identyczne, charaktery zaś różne. Jedna pokochała Lindena, druga zaś do końca chce wierzyć w moc prawdziwej miłości. I wreszcie Vaughn. Najbardziej przerażający, jak dla mnie. Taki doktorek – szalony naukowiec. Nic mu nie może stanąć na drodze, a jeśli już, to z miejsca zostanie zniszczone. Nieważne, w jaki sposób. Jak widać każdy z nich został wykreowany w sposób indywidualny, ale mimo to razem nadają fabule nieco pikanterii, tajemnicy i niepewności.

Cała ta wizja przyszłości ukazana w tej powieści wywarła na mnie niemałe wrażenie. Z jednej strony przeraziła tym, że w wyniku wybuchu III wojny światowej przetrwała tylko Ameryka Północna. Z drugiej zasmuciła, że świat mógłby być taki okrutny i pełen cierpienia. Ale tak naprawdę jest jeszcze trzecia strona medalu i może, dlatego książkę czytałam z zapartym tchem. Jeśli miałabym to do czegoś przyrównać, to z miejsca nasuwają mi się "Igrzyska Śmierci". Dlatego też jestem pewna, że każdemu fanowi książek pani Collins, ta pozycja przypadnie do gustu.

Jeśli chodzi o okładkę książki to po raz pierwszy nie dość, że zachwyciła mnie swoim wyglądem, ale i przesłaniem. Z początku się jej przyglądałam i tak naprawdę nie widziałam w niej nic znaczącego. Ale to nic bardziej mylnego. Wierzcie mi, gdy skończyłam czytać i zamknęłam książkę na powrót jeszcze raz się jej przyjrzałam. Niby na pierwszy rzut oka naładowana ilustracjami, które nawet nie mają powiązania. Błąd. Mają powiązanie i to wielkie. Już dawno nie spotkałam się z okładką, która w swojej grafice oddaje całość fabularną książki. Wystarczy się tylko uważnie przyjrzeć. Szczegółów zdradzać nie będę, bo wtedy powiedziałabym już za wiele na temat fabuły ;)

Książce mogę przypisać 10/10 pkt ze szczerym sercem i każdemu ja polecić bez najmniejszych oporów. To jest właśnie książka dla osób bez konkretnego przedziału wiekowego, ukrywająca w sobie istotna prawdę życiową, ale i potrafiąca poruszyć, zadziwić, a nawet rozbawić. To jest po prostu książka idealna. I na pewno zostanie wyróżniona na mojej półce – postawiona w gronie „zasłużonych” obok chociażby trylogii pani Suzanne Collins, czy Dana Browna.

Książka została przekazana od serwisu nastek.pl za którą szczerze dziękuję. 

Recenzja: "Pocalunek Anioła Ciemności" Sarwat Chadda

Ot i kolejna recenzja. Tym razem książka, którą przeczytałam już jakiś czas temu, ale wynikach ankiety dało się zauważyć, że przydałaby się jej recenzja. No i proszę, oto ona!

Tytuł/Cykl: "Pocałunek Anioła Ciemności"
Autor: Sarwat Chadda
Tom: 1
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2010-10-13

Czy słyszeliście kiedykolwiek o templariuszach? Jeśli nie to właśnie macie okazję. "Pocałunek Anioła ciemności"  jest to powieść, w której autorka przeplotła nutę fantastyki z historią. O samej autorze wiemy tak naprawdę niewiele, więc ciężko jest mówić coś więcej na jego temat.

Jeśli chodzi o samą książkę to pierwsze, co rzuca się w oczy to okładka. Jest mroczna, ale i oryginalna. Zawiera w sobie wiele szczegółów, które tak naprawdę dopełniają całości. Nic ze sobą nie kontrastuje, ani się nie gryzie. W dodatku jeśli chodzi o strony tytułowe oraz o oznaczanie nowych rozdziałów to strasznie mi się podoba dodatkowe zdobnictwo i czcionka. Naprawdę widać, że ktoś się napracował nad grafiką i fakt faktem opłaciło się.

Jeśli zaś chodzi o treść, to mam mieszane uczucia. Może i ma w sobie wątki historyczne, które tak lubię - mam na myśli tutaj templariuszy. Ale poza tym nie zauważyłam nic coby mnie naprawdę porwało. Przyznam szczerze, że bywały momenty, gdy myślałam, że zanudzę się na śmierć. Nie dlatego, że nie było jakiejkolwiek akcji. Była. Tyle, że śmiertelnie przewidywalna.

Książka opowiada o siedemnastoletniej Billi, która przygotowuje się do bycia templariuszką. Z początku nic o tym nie wie, ponieważ ojciec ukrywa przed nią informacje o zakonie, ale w pewnych okolicznościach udaje jej się podsłuchać rozmowę członków zakonu w jej domu. Od momentu, gdy ojciec się o tym dowiedział, dziewczyna została poniekąd skazana na wstąpienie do zakonu. Każdego dnia musi się uczyć łaciny, okultyzmu, czy greki, zamiast jak normalna nastolatka wyjść na imprezę i poznać nowych ludzi. Dziewczyna jest samotna, pragnie ciepła i zrozumienia. Nie wie, czy bycie mniszką i jednocześnie pogromczynią potworów jest tym, czego chce.Nie ma przyjaciół. I właśnie wtedy zjawia się tajemniczy Mike, który daje jej to wszystko, o czym od zawsze marzyła...  

Na pozór to historia ani nudna, ani problematyczna. Nie ma tutaj wielu wątków. Wszystko kręci się wokół Billi. Mamy tutaj historię, tajemnicę, potwory, templariuszy, oraz miłość. Z pozoru wydaje się to, jak normalna powieść dla młodzieży. Może nie jest to tak bardzo widoczne, ale jeśli chodzi o wątek miłosny, to da się zauważyć dwóch chłopaków zabiegających o jej względy, tyle, że autorka jednego z nich według mnie pokrzywdziła. Dlaczego? Ponieważ mało jest scen, które by to ujawniały.

Jeśli chodzi o bohaterów, to nie wiedzieć dlaczego ukochałam sobie Kay'a, za to znienawidziłam Billi. On był dla mnie takim "złotym chłopcem", za to ona od początku zachowywała się, jak smarkula. Gdyby naprawdę chciała się wyrwać z tego światka templariuszy i demonów to wystarczyło raz postawić się ojcu, zamiast narzekać i mimo to robić, co każe. Nie zdziwiło mnie w niej tez to, że tak szybko zaufała chłopakowi, o którym praktycznie nic nie wiedziała. Jeśli chodzi o pozostałych, to jedyne co pamiętam, to fakt, że wiecznie się złościłam bo nie umiałam zapamiętać imion reszty bohaterów. I tak szczerze, to teraz tez ich nie pamiętam. Wiem, że był ojciec, jakaś kobieta, cud wróżka i reszta templariuszy. Było ich po prostu za dużo. Gdyby nie to, że pojawiali się wszyscy naraz to może i bym je spamiętała.  

Powieść czyta się szybko, to mogę przyznać ze szczerym sercem. Ale czy porywa czytelnika? Według mnie nie. Nie dlatego, że bohaterowie są źle wykreowani, czy też nie ma konkretnej fabuły. Nie, to nie to. Jak już wspominałam wcześniej, wszystko da się przewidzieć i książka nie zaraża czytelnika tym "bakcylem" by warto było pokusić się o kolejne tomy, jeśli się ukażą. 

Kolejnym minusem mogę powiedzieć, że książka zawiera błędy. Nie tylko w pisowni, czy literówki, ale i w samych opisach wydarzeń. Uprę się jednego, poniekąd ze względu na to, że tak mnie zaskoczył, a poniekąd tego, że studiowanie medycyny weszło mi w krew i już wiem, co jest realne, a co nie. A na pewno realnym nie mogę podpisać tego, że jeśli ktoś ma rozszarpane płuco, to przeżyje, jeśli się ranę oklei taśma klejącą. To po prostu niedorzeczność! Nie jest to jeden moment, gdzie aż musiałam sprawdzać, czy aby na pewno nie mam przywidzeń i czytam "Pocałunek anioła ciemności", a nie jakieś zwierzenia pięciolatki, która wierzy, że maskotki w nocy ożywają. 

Autor ma potencjał i ładny styl pisania. Jednakże czytałoby się o wiele przyjemniej bez takich "wpadek" zarówno ze strony wydawniczej, jak i fabularnej. Pozycję wyceniam na 4/10 pkt i życzę autorowi, by jego kolejne prace były coraz to lepsze i ciekawsze, a przede wszystkim porywały tłumy, tak jak "Zmierzch", czy "Harry Potter". 

Jeszcze trochę słów ode mnie. Tak wiem, recenzja wyjątkowo krótka, ale ostatnio jakoś się rozleniwiłam, tym bardziej, że nie mam się ruszać z łóżka. Ale jak na mnie to tylko przejściowe ;) W najbliższych dniach (może jeszcze dziś bądź jutro) podrzucę recenzję "Atrofii", oraz "Konklawe", które mam zamiar do jutra skończyć. A teraz już życzę wszystkim miłego dnia!

Recenzja: "Księga Wszystkich Dusz - Tajemnica" Deborah Harkness

Dzisiaj kolejna recenzja. Wreszcie miałam czas ją dodać ;) Ale... zanim ją dodam to się wam troszkę pochwalę! A co! Otóż wczoraj wieczorem się dowiedziałam, iż zostałam szczęśliwcem i w facebook'owym konkursie na ParanormalBooks wygrałam książkę pt. "Niewidzialna". Na dodatek jakąś godzinę temu (może półtorej) wygrałam książkę "Pensjonat Sosnówka" w serwisie nakanapie.pl! Ale się cieszę! Chyba szczęście się na powrót do mnie uśmiecha. =) No a teraz już czas na dzisiejszą recenzję.


Tytuł/Cykl: "Księga wszystkich dusz. Tajemnica"
Autor: Deborah Harkness
Tom: 2
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2011-06-21

Przyglądając się okładce kolejnej książki, którą otrzymałam do zrecenzowania nie wiedziałam, co mam właściwie o niej sądzić. Dlaczego? Dlatego, że po nie mogłam do końca wywnioskować o co w niej właściwie chodzi. Fakt, przyciągała wzrok swoją prostotą i estetycznością. Ale gdyby to była pierwsza część sagi, to na pewno po samej okładce nie dotarłabym do tego o czym ona właściwie jest.

„Księga Wszystkich Dusz” Debory Harkness to kontynuacja międzynarodowego fenomenu wydawniczego sprzedanego w 34 krajach i cieszącego się niemałą popularnością. Opowiada o losach młodej pani doktor historii, Dianie Bishop, potężnej czarownicy, która pochodzi z rodziny pierwszej czarownicy straconej w Salem.. Jednak sama nie wie, jakie wielkie moce skrywa, gdyż zostały one „wyciszone” przez urok rzucony na nią w dzieciństwie.

W pierwszej części natrafiła w Bibliotece Bodlejańskiej na tajemniczy manuskrypt „Ashmole 782”, który jest poszukiwany przez wszystkie rasy od czarownic i wampirów począwszy, a na demonach skończywszy. Dzięki temu młoda pani doktor ściąga na siebie i najbliższych śmiertelne niebezpieczeństwo. Od tej pory musi się nie tylko zmagać z własnymi słabościami, by mogła zdjąć z siebie czar i zapanować nad własnymi mocami, ale i  z niebezpieczeństwem grożącym jej i bliskim.

„Księgę Wszystkich Dusz” opisano, jako książkę, w  której czytelnik odnajdzie:
„Suspens, przygodę i poszukiwanie wielkiego sekretu historii Kodu Leonarda da Vinci. Miłość wielką i nieziemską Zmierzchu. Magię Harry’ego Pottera. Tajemnicę, nastrój i piękno  opowieści Cienia wiatru” Gdybym miała to podsumować to przyznałabym, że to nawet możliwe, by autorce udało się zmieszać tak różniące się od siebie dzieła w jedną doborową całość. Już od samego początku poczułam nić powiązania z „Kodem Leonarda da Vinci”. W końcu znajdziemy tutaj i tajemnicę, i przygodę no i wątki historyczne. Jeśli zaś chodzi o sagę pani Meyer to również odszukamy tutaj zgodność. Jest bowiem wampir zakochany w naszej uroczej bohaterce. Jest zakazana miłość i przysięga całkowitego oddania. Spytacie się, kto to taki? Oczywiście urzekający Matthew Clairmont – zagadkowy profesor biochemii i neurologii, który przekłada miłość do panny Bishop nad swoje wampirze instynkty. Jest gotowy na wszystko, by tylko uchronić przed złem swoją ukochaną i dlatego też razem z nią rozpoczął walkę o tajemnicę, która być może zmieni dotychczasowy świat. Co do „Cienia Wiatru” niestety się nie wypowiem, gdyż po prostu nie miałam jeszcze szansy go przeczytać, ale spierałabym się jeśli chodzi o serię o Chłopcu, Który Przeżył. Pojawiają się tutaj czarownice i czarodzieje, to prawda. Ale seria o Harry’m Potterze nijak dla mnie nie przypomina tej, którą stworzyła pani Harkness. Tutaj wszystko dzieje się dość chaotycznie, zaś w historii o młodym czarodzieju koniec końców wszystko znajdowało swoje wyjaśnienie.

Książka jest ciekawa. To na pewno. I wciąga, chociaż z początku właściwie nie wiadomo o co chodzi bo z początku nie ma określonego wątku. Pojawia się on i rozkręca dopiero po kilku rozdziałach. Pozycja pochodzi z gatunku paranormal romance i należą jej się tutaj pochwały za wprowadzenie odrobiny nowości do tego gatunku. W końcu w mało których powieściach tego typu znajdziemy aż tyle przygód i tajemniczości, co w tej.

Jeśli chodzi o bohaterów, to naprawdę przypadli mi do gustu, co jest dla mnie miłym zdziwieniem. W szczególności uwielbiłam sobie ciotkę Sarah oraz Ysabeau – może ze względu na ich specyficzność. Ciekawym dodatkiem były duchy rodziny Bishopów (nie wiem dlaczego szczególnie do gustu przypadła mi matka Diany, oraz jej babcia). Jeśli chodzi o miejsca to opisywane są dość szczegółowo. Wszystko tutaj jest jasne i klarowne, pisane językiem prostym i łatwo przyswajalnym. Nie zauważyłam praktycznie żadnych błędów w druku, a dorzucenie przy początkach rozdziałów rysunków różyczek nadało książce jeszcze większego uroku. Powieść ta ma wszystko, co potrzeba. Są tutaj momenty wesołe, jak i smutne. Pełne napięcia, czy grozy, jak i romantycznych uniesień. Nic tutaj nie jest przesycone, ani niedopracowane. Z czystym sercem mogę ją polecić osobom niezależnie od wieku, czy upodobań jeśli chodzi o tematykę książek. 9/10 to bardzo pozytywna ocena, jak na mnie i mam nadzieję, że w najbliższym czasie znajdzie się kontynuacja tej serii, ponieważ jestem strasznie ciekawa dalszych losów nie tylko Diany, ale i reszty bohaterów. 

Książka została przekazana od serwisu nakanapie.pl za którą szczerze dziękuję. 

Recenzja: "Kosogłos" Suzanne Collins

 
Tytuł/Cykl: "Kosogłos"
Autor: Suzanne Collins
Tom: 3
Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2010-11-11

Oto trzecia część wspaniałej sagi opowiadająca o młodej dziewczynie buntującej się przeciwko okrutnemu Kapitolowi. Jest to już ostatnia część tej poruszającej, ale i przerażającej trylogii. Suzanne Collins i tym razem nie zawiodła swoich czytelników wieńcząc wszystko takim, a nie innym zakończeniem tejże wspaniałej historii. 
Autorka tej bestsellerowej sagi to tak właściwie zwykła amerykanka, która dzięki historii o buntowniczej Katniss Everdeen przekazała światu tak wiele. Tak po prawdzie pani Collins swoją karierę pisarską rozpoczęła w roku 1991, jako twórca programów telewizyjnych dla młodszych odbiorców. Trylogia "Igrzysk Śmierci" nie była jej debiutem, ponieważ przed nią napisała kilka bajek, opowiadań, czy nawet pięciotomową serię kronik o Gregorze i podziemnym świecie. Szczerze powiedziawszy nie czytałam ich, ani się na nie nie natknęłam, mimo, że to właśnie dzięki nim zasłynęła w świecie wydawniczym.

Jeśli chodzi o samo wydanie "Kosogłosa" to tak, jak przy pozostałych częściach wprost oniemiałam. Nie wiem dlaczego, ale mimo, że okładki są dość proste potrafią mnie poruszyć do głębi. Tak samo, jeśli chodzi o przekład to też tutaj należą się gratulacje, czy chociażby za to, że nie zauważyłam praktycznie żadnego błędu w tekście. Książka od samego początku do końca aż mnie przyciągała. Dlatego ciesze się, że mam całą trylogię tylko dla siebie i może ona zdobić nie tylko moją półkę, ale i cieszyć moje oko. Dzięki temu wiem, że zawsze mogę po nią sięgnąć i na nowo przeżyć wszystko od nowa.

W ostatniej części Głodowych Igrzysk Katniss Everdeen wraz z matką i siostrą przenoszą się do Trzynastki. Dlaczego? Ponieważ ich dystrykt został zbombardowany i po prostu zmieciony z powierzchni ziemi przez Kapitol na skutek buntu dystryktów, jaki wzniosła Kat. Trzynastka to legendarny, podziemny dystrykt, o którym dotąd Kapitol nie miał nawet pojęcia, że takowy istnieje. Nie dość, że przetrwał to szykuje się w dodatku szykuje się do rozprawy z dyktatorską władzą. Kat, która z początku była przeciwna, w końcu ulega i zostaje symbolem buntu - żywym Kosogłosem stając na czele buntowników. Obalenie Kapitolu nie jest może i zadaniem łatwym, ale tez nie niemożliwym. Kat mimo tego musi się borykać nie tylko z problemami obalenia prezydenta Snowa i odebrania mu władzy, ale i z własnymi demonami i przeszłością, która jest dla niej dodatkowym ciężarem. Wszystko razem tworzy pełną napięcia akcję w której wszystko dzieje się w zawrotnym tempie, a i ciężko jest przewidzieć, co się stanie za moment.

Bohaterów poznaliśmy już w poprzednich tomach. Kat, jako główna bohaterka, Kosogłos, symbol przeciw tyrańskiej władzy Snowa. Dziewczyna uległa w tej części dość niepokojącej zmianie. Jest bardziej spokojna, zgodna, zamroczona, czy nawet powiedziałabym wyprana z emocji. Nie jest już tą szaloną osobą, którą była chociażby w pierwszej części, gdy wystartowała w Głodowych Igrzyskach by móc ochronić siostrę. Nie jest już ta osobą, która tak zażarcie walczyła o przetrwanie. Jak dla mnie małym minusem było przedstawienie jej w świetle "dziewczyny z napadami schizofrenii", ponieważ zaczyna się ją brać mniej poważnie niż dotychczas.
Jest tutaj również jej matka, oraz siostra, które w tej części przedstawiono bardziej szczegółowo, niż w poprzednich. Mają one za zadanie nie prowadzenie walk, jak pozostali buntownicy, ale pomoc chorym i rannym, którzy doznali uszczerbku na zdrowiu w ich wyniku.
„Więc kiedy szepce: - Kochasz mnie. Prawda czy fałsz? Odpowiadam: - Prawda.”

Nie obyłoby się tutaj bez wątku miłosnego, a tym samym bez Peety i Gale'a, którzy wciąż walczą o względy Kat. W tej części dziewczyna musi podjąć wreszcie ostateczną decyzję i wybrać jednego z nich. Jeśli chodzi o mnie to wybrała dobrze, mimo, że mnie odrobinę zaskoczyła. Gdy przeglądałam komentarze innych na różnych stronach, to mimo wszystko zdania były dość mocno podzielone. Jedni zażarcie stali murem za Galem, inni zaś za Peetą. Ja swojego wyboru nie skomentuję tutaj, bobym jeszcze odebrała wam przyjemność czytania, a tego nie chcę.

„Czy chcesz, czy chcesz Pod drzewem skryć się ? Tu zawisł ten, co troje zginęło z jego mocy. Dziwnie już tutaj bywało, Nie dziwniej więc by się stało, Gdybyśmy się spotkali pod wisielców drzewem o północy. Czy chcesz, czy chcesz Pod drzewem skryć się ? Choć trup ze mnie już, uwolnię cię od przemocy. Dziwnie już tutaj bywało, Nie dziwniej więc by się stało, Gdybyśmy się spotkali pod wisielców drzewem o północy Czy chcesz, czy chcesz Pod drzewem skryć się ? Tu do mnie miałaś zbiec, żeby uniknąć przemocy. Dziwnie już tutaj bywało, Nie dziwniej więc by się stało, Gdybyśmy się spotkali pod wisielców drzewem o północy Czy chcesz, czy chcesz Pod drzewem skryć się też? W naszyjniku ze sznura u boku mego nie czekaj pomocy. Dziwnie już tutaj bywało, Nie dziwniej więc by się stało, Gdybyśmy się spotkali pod wisielców drzewem o północy.”

Pieśń Wisielców. Tak po prawdzie to nie jej sens, czy przesłanie tak mną poruszyło, ale jej historia. Naprawdę. Przyznaję, że przy tej powieści roniłam łzy naprawdę wiele razy i jednym z takich momentów był właśnie ten moment. Drugim takim było samo zakończenie. A dokładniej odwaga Prim oraz wybór Kat. Co do siostry głównej bohaterki mogłabym ją wychwalać naprawdę długo, ale jej historię zostawię, jako moją małą tajemnicę tak, by was bardziej zaciekawić i zachęcić, byście po tą książkę sięgnęli.

„(...)Chwyta Gale'a , pogrążonego w rozmowie, i obraca go ku nam - przystojniak z niego,co? -Nie spodziewaj się, że będziemy pod wrażeniem. Przed chwilą widzieliśmy Finnicka Odaira w samych majtkach.”
Książka może i potrafi poruszyć, ale nie zapominajmy, że umie tez rozbawić. Pani Collins naprawdę doborowo dobrała akcję grając na uczuciach czytelników tak wprawnie, że ma się wrażenie, iż wszystko jest takie realne i ma swoje odwzorowanie w rzeczywistości. Mimo, że to wszystko jej się udało, to czuję niedosyt i mam tym samym wrażenie, że przy zakończeniu mi czegoś brakuje, gdzie tak naprawdę nie wiem sama czego. Język prosty, trafiający do czytelnika, ale czegoś tu jest za mało. Może chodzi tutaj o to, że Suzanne Collins skupiła się wyłącznie na Kapitolu i na Trzynastce pomijając tak naprawdę wiele istotnych fragmentów z życia pozostałych dystryktów? Nie wiem sama. Być może. No cóż. Co się stało, to się nie odstanie. Ale mimo to książka jest godna polecenia i ze szczerym sercem mogę jej dać 9/10 pkt.

„Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej, niż rozsypać.”

Szczere. Ale prawdziwe... Bo Kosogłos jest tylko jeden. I mimo, że nie zawsze wszystko jest tak, jak by się tego chciało, trzeba żyć dalej...

A teraz kilka słów ode mnie. A raczej prośba. Po prawej stronie u góry widzicie mała ankietę dotyczącą współpracy z wydawnictwami. Było by mi bardzo miło, gdybyście mogli w niej zagłosować, ponieważ przydadzą mi się do czegoś jej wyniki. Do czego? Chodzi o to, że chciałam na ten temat napisać krótki artykuł w którym przedstawię fakt, jak się ma współpraca z wydawnictwami do komentarzy w stylu "otrzymywania książek za darmo", które według mnie takimi nie są, ponieważ trzeba poświęcić nad nimi czas i własną uwagę. Dlatego też wszelka chęć pomocy chętnie przyjmę - czy to odpowiedź w ankiecie, czy tez w komentarzach poniżej =) Już nie smęcę i idę czytać dalej ksiązki, co czekają grzecznie na mnie na półkach.

Z cyklu: Stosik na sierpień

Witajcie kochani! Tęskniłam niemiłosiernie! Ale mnóstwo komentarzy pod ostatnią recenzją się nazbierało! Cieszę się bardzo ;) Ale niestety nie miałam szans, żeby zajrzeć tutaj wcześniej. Za dużo się działo. To wyjazd, to choroba, która dalej się ciągnie i pewnie będzie dalej... Ale po wielu błaganiach wreszcie się dorwałam do komputera, żeby coś tutaj nabazgrać ;] I mam! Może i nie jest to recenzja (to prawdopodobnie jutro, jak się wyśpię), ale póki co przedstawiam wam mój nowy stosik. Już kolejny do kolekcji, a jeszcze z poprzednich jest kilka pozycji do nadrobienia. No to zaczynamy!

Patrząc od góry:

1) "Kamuflaż" Ewy Ostrowskiej -> pozycja otrzymana, jako egzemplarz recenzencki od wydawnictwa Oficynka, za co bardzo dziękuję

2) "Wieża sokoła" Katarzyny Rogińskiej -> jak wyżej

3) "Wycieczka na tamten świat" A&S Litwinów -> również od wydawnictwa Oficynka

4) "Konklawe" Fabrizia Battistelli -> jak wyżej

5) "Atrofia" Lauren Destefano -> otrzymana, jako egzemplarz recenzencki od serwisu Nastek.pl

6) "Dzienniki Carrie" Candace Bushell -> książka zakupiona przeze mnie na targu w Kołobrzegu w czasie jednej z wycieczek po molo ;) kosztowała mnie bagatela 9zł =)

7) "Ukąszenie pająka" Jeniffer Estep -> książka otrzymana od Złodziejki Książek, jako wygrana w konkursie, za co również dziękuję ;)

8) "Królowa lata" Melissy Marr -> Empikowa przecena, której nie mogłam pominąć. No bo jak można przepuścić okazję ze zniżkami od 50%?

9) "Księga Wszystkich Dusz tom 2 - Tajemnica" Deborah Harkness -> otrzymana od serwisu nakanapie.pl, jako egzemplarz recenzencki

Jak widać pierwszy stosik, który nie jest głównie moim zakupem =) Ale niedługo na pewno wpadnie kolejny już mój prywatny, bo mam zamiar wybrać się na "małe" zakupy ;]

A teraz tak na koniec muszę się Wam pochwalić! Oficjalnie wczoraj pokonałam swój lęk wysokości i wspięłam się na ponad 10m drzewo i z niego skoczyłam na uprzęży xD Po wieeeeelu długich przekonaniach, ale jednak! Nogi trzęsły mi się potem tak, że przez kwadrans nie umiałam wstać, ale i tak jestem z siebie dumna! =)
Miasto Recenzji © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka