wtorek, 29 maja 2012

Recenzja: "Numery3: Przyszłość" Rachel Ward



Tytuł: Numery 3: Przyszłość
Autor: Rachel Ward
Wydawnictwo: Wilga
Data wydania: 2012-02-02
Wydanie: III
ISBN: 978-83-259-0424-1
Objętość: 384
Cena: 29,90 zł

Moja ocena: 10/10 pkt.
Szufladka: Rewelacyjna!



Któż to wie, co przyniesie nam przyszłość?

Oni wiedzą. Adam, Sara i Mała Mia. Na pozór normalne osoby. Można by powiedzieć nawet, że rodzina. Ale czy aby na pewno?

Po dniach Chaosu ludzie żyją w nędzy i rozproszeniu. Mamy rok 2029, a wszystkie wcześniejsze wydarzenia odcisnęły na ludziach ogromne piętno. Wielu straciło bliskich. Wielu groziło ogromne niebezpieczeństwo, a mimo to wyszli cało z opresji. A wszystko to zasługa jednej osoby…

Adam, Sara i Mia mogą powiedzieć, ze są nareszcie razem. Mimo to musza uciekać, a zagrożenie wokół nich wzrasta na sile. Każde z nich posiada dar. Adam widzi numery. Numery, które jak się okazuje są dokładną datą śmierci. A widzi je za każdym razem, gdy spojrzy danej osobie w oczy. Sara w swoich pracach przewiduje najbliższe wydarzenia. A Mia? Ona również ma swoją tajemnicę. I dar. Podczas pożaru, w którym miała zginąć potrafiła zmienić swój numer, ale czy to oznacza, że może tak zrobić z każdym? Dlatego też cała trójka jest w wielkim niebezpieczeństwie…

Rachel Ward stworzyła serię „Numery” sądząc, że będzie to coś nowego, różniącego się od dotychczasowych powieści dla młodzieży. Nie sądziła pewnie, że tych kilka książek znajdzie tak wielkie uznanie wśród czytelników. Autorka „Numerów” zadebiutowała w roli pisarki w 2005r, gdy otrzymała lokalną nagrodą dla pisarzy na Festiwalu Frome w Anglii za krótkie opowiadanie, które jak się później okazało stało się pierwszym rozdziałem owej trylogii.

W porównaniu do poprzednich tomów, muszę przyznać, że ta część urzekła mnie najbardziej. Akcja jest tutaj bardziej wartka i szybciej się rozkręca, a niektóre wydarzenia zaskakują jak mało co. Całą powieść czytałam z drżeniem w sercu i napięciem oczekując co będzie dalej. Książka jest naprawdę fantastyczna, chociaż mniej realistyczna niż poprzednie części. Momentami przeraża, momentami doprowadza do płaczu, a nawet śmiechu.

„Dowiedziałam się, do czego oni są zdolni. Tutaj nie ma żadnych reguł. Nie ma praw człowieka. Tu chodzi tylko o przeżycie.”

Niebezpieczeństwo aż z niej kipi i nie daje człowiekowi spać, ani się skupić za każdym razem po odłożeniu książki na półkę. Z jednej strony chciałoby się wszystko przeczytać za jednym zamachem, z drugiej zaś ma się ochotę dozować tą przyjemność i czytać jak najdłużej. Mimo to książkę skończyłam bardzo szybko, chociaż z bólem, że to już koniec. Czyta się niezmiernie szybko i lekko, zapominając o bożym świecie. Momentami miałam wrażenie, jakbym sama brała udział w tym wszystkim, a wszystkie zachowania i odczucia bohaterów brały nade mną górę, przez co odczuwałam je podwójnie.

Naprawdę przykro mi, że „Numery 3. Przyszłość” to już ostatnia część mojej podróży w przyszłość z Adamem, Sarą i malutka Mią, która przyznam najbardziej podbiła moje serce. Przykro mi, że muszę się pożegnać z tymi bohaterami, zwłaszcza że szczerze ich polubiłam. Z każdym tomem moje uznanie i pozytywne nastawienie rosło i już teraz wiem, że trylogia „Numery” na pewno stanie na półce wyróżnionych. Jednocześnie mam nadzieję, że pani Ward jeszcze nie Az nas zaskoczy jakąś ciekawą powieścią, w której będziemy mogli popłynąć z naszą wyobraźnią i przeżyć wiele wspólnych i jakże szalonych przygód. Książkę mogę polecić każdemu, nie tylko fanom młodzieżówek, ale wszystkim, którzy oczekują po książce czegoś innego, lekkiego a zarazem porywającego i odrywającego od codziennego życia na długie godziny.

Za szaleńczą podróż wgłąb ludzkich umysłów i niezliczonych numerów dziękuję Wydawnictwu Wilga!

niedziela, 27 maja 2012

Recenzja: "Ukojenie" Maggie Stiefvater




Tytuł: Ukojenie
Autor: Maggie Stiefvater
Wydawnictwo: Wilga
Data wydania: 2012-04-18
Wydanie: III
ISBN: 978-83-259-0237-7
Objętość: 464
Cena: 39,99 zł

Moja ocena: 8/10 pkt.
Szufladka: Godna polecenia


„Ludzie nie muszą sobie zasłużyć na dobroć. Mogą zasłużyć najwyżej na okrucieństwo.”

Był czas na przesycone strachem drżenie, jak i pełen serca niepokój. Przyszedł, więc czas na finalne ukojenie. Ukojenie… A może „Uwieńczenie”? Jak dla mnie takowy tytuł by lepiej pasował. W końcu jest to już ostatni, decydujący tom wydarzeń rozgrywających się w miasteczku Mercy Falls. Przyznaję, że po przeczytaniu poprzednich dwóch tomów sama nie mogłam pozbyć się napięcia i ciekawości, aż do momentu, w którym ukazała się ostatnia już część.

Maggie Stiefvater, to niby młoda pisarka, a już wstrząsnęła światem literatury. Pisarską przygodę rozpoczęła serią książek o wróżkach, których pierwsza z nich nosi tytuł "Lament", to dopiero dzięki trylogii z Mercy Falls mogę powiedzieć, że autorka ta zaistniała na Polskim rynku, zdobywając rzesze fanów, do których bagatela sama należę.

Na pierwszy rzut oka cała seria zahacza o wilkołacze serie. Ale tylko zahacza. Dlaczego? Ponieważ według mnie to wątki paranormalne, takie jak wilkołaki, czy tym podobne stworzenia to tylko dodatek do historii. Tak po prawdzie jest to pięknie wysnuta opowieść o przyjaźni, rodzinie, bólu, czy nawet śmierci. Ale co najważniejsze i najbardziej widoczne – to jest to historia o przeklętej przez los miłości. W poprzednich tomach Grace i Sam odbyli niemałą walkę o możliwość bycia razem w imię szczęścia i miłości. Sporo zyskali, sporo też stracili, lecz teraz zagraża im spore niebezpieczeństwo… W tej części wszystko znajduje wyjaśnienie. Ale czy aby na pewno jest to opowiadanie, w którym można powiedzieć na końcu, że „żyli długo i szczęśliwie”?

Książka jest stworzona, tak jak być powinna. Pod względem językowym stylistycznym, czy nawet graficznym nie mam nic do zarzucenia. Tak samo, jeśli chodzi o fabułę. Spośród całej trylogii, to w tej części według mnie fabuła rozkręca się najszybciej i najzgrabniej. Podoba mi się całokształt, w jakim poszczególne sytuacje zostały zobrazowane. Czyta się szybko i lekko, bez zbędnego męczenia się nad książką. Gdybym miała się uprzeć to przyczepiłabym się odrobinie przy okładce. Nie twierdzę, że nie jest ładna. Pasuje do pozostałych, ale mimo to jest w niej cos takiego… obcego. Z bólem muszę przyznać, że z każdą częścią okładka wypada coraz to słabiej. Przy natomiast bohaterach nie będę się zatrzymywać, ponieważ mój stosunek do nich nie zmienił się ani o jotę i podobają mi się tak, jak zostali przedstawieni, chociaż czasami potrafili doprowadzić do szału.

Jeśli miałabym to wszystko razem podsumować, to mogę z dumą stwierdzić, że cała trylogia została uwieńczona w bardzo ciekawy sposób, a samo zakończenie nie pozostawiło we mnie niedosytu, tak jak poprzednie części. Co chciałam, to się dowiedziałam i mi to w zupełności wystarczy – zwłaszcza, że bohaterka rozwinęła niektóre sytuacje tylko napomknięto w poprzednich tomach.

Książkę mogę polecić każdemu fanatykowi wilkołaków, romansów, czy książek przygodowych. Tutaj tak po prawdzie każdy znajdzie cos dla siebie. A jeśli ktoś z was nie przeczytał jeszcze żadnej części przygód Grace i Sama, to nie wiem, na co czekacie… Radzę wam się spieszyć, a mogę tylko zapewnić, że się nie zawiedziecie, gdy już się za nie zabierzecie. Nie zdziwiłby mnie tez fakt, gdyby znalazły się osoby, które wręcz „pochłoną” serię w kilka dni. Na koniec mogę tylko dodać, że po jej skończeniu sama znalazłam tytułowe ukojenie, a mimo to jestem pewna, że jeszcze nieraz do tej trylogii powrócę...

Za możliwość poznania Trylogii z Mercy Falls dziękuję
Wydawnictwu Wilga!

*     *     *     *     *


Zapomniałam napomknąć, że 23-05-2012 minął rok, odkąd założyłam tego bloga. W związku z tym chciałabym wam wszystkim podziękować, za to, że jesteście ze mną, a wydawnictwom za tak wspaniałą współpracę. Już statystyka bloga mówi sama za siebie, z czego jestem niezmiernie dumna... 16473 odwiedzin + 469 komentarzy + 95 obserwatorów + oczywiście już 12 osób na nowo założonym facebooku! Jesteście wspaniali, naprawdę! =) W związku z tym chciałabym was wszystkich zaprosić na swojego fanpage'a na facebooku, oraz wyjść z zapytaniem, czy są jacyś chętni na mały książkowy (i być może nie tylko) konkurs. No to jak? Są chętni?


czwartek, 10 maja 2012

Z cyklu: Czas na zabawę!

Ostatnimi czasy na blogspocie szaleje nowa zabawa między bloggerami - a mianowicie oTAGowani. Jak to zwykle bywa, rownież na mnie padło i zostałam wytypowana - aż trzykrotnie! Przez Larysę, Jarkę, Angelę oraz marichetti! Dziewczynom bardzo dziękuję za wytypowanie i już się zabieram za odpowiadanie na wasze mniej lub bardziej nurtujące mnie pytania =) Zasady zabawy: 1. Każda oTAGowana osoba ma za zadanie odpowiedzieć na swoim blogu na 11 pytań zadanych przez 'Taggera'. 2. Po odpowiedzeniu na zadane pytania należy wybrać 11 nowych osób do TA

środa, 9 maja 2012

Recenzja: "W grobie" Jeaniene Frost



Tytuł: "W grobie"
Autor: Jeaniene Frost
Tom: 3
Wydawnictwo: Mag
Rok wydania: 2012-02-10
Ilość stron: 400
ISBN: 978-83-7480-236-9
Cena: 35 zł

Moja ocena: 8/10 pkt.
Szufladka: Godna polecenia



Niektóre rzeczy nie pozostają w grobie… A powinny.

Kto by pomyślał, że po raz kolejny będę miała przyjemność poczytać o losach Cat Crawfield – szalonej półwampirzycy i jej jeszcze bardziej szalonych znajomych… Przyznam, że książka na pozór niewiele się różni od poprzednich części. Ale czy aby na pewno można o niej tak powiedzieć? Cóż. Niekoniecznie. Dlaczego? A no właśnie… i tutaj zaczyna się nasza historia.

Książka jest kontynuacja cyklu „Nocna Łowczyni” napisanego przez panią Jeaniene Frost. Ma ona, bowiem na swoim koncie jeszcze kilka innych – w tym antologię. Może i są mało znane – przynajmniej dotychczas tak było dla mnie – to od tej pory kusi mnie fakt, by zapoznać się z pozostałymi jej utworami – nawet w wersji oryginalnej.

W każdym bądź razie książka opowiada o dalszych perypetiach Cat Crawfield – szalonej wampirzycy i jej jeszcze bardziej zwariowanych przyjaciół. W trzecim tomie wraz ze swoim nieumarłym kochankiem Bonesem chroni śmiertelników przed złymi nieumarłymi. Całe te „akcje”, w których bierze udział owiane są tajemnicą, o których wiedzą tylko nieliczni, a sama Cat działa pod przebraniem. Chcąc, nie chcąc coraz częściej zostaje zauważana. Jej sława działa na tyle niekorzystnie, że bardzo szybko zostaje zdemaskowana, przez co znajduje się w wielkim niebezpieczeństwie. Na domiar złego musi pomóc Bonesowi, któremu grozi wieczne pogrzebanie przez starą znajomą, chcąca wyrównać rachunki. Dlatego też Cat nie dość, że musi martwić się o własną skórę, to musi zapewnić bezpieczeństwo wampirowi. Schwytana w sieć mściwej wampirzycy, ale zdecydowana pomóc Bonesowi, który stara się nie dopuścić do użycia śmiertelnie groźnej magii, Cat pozna prawdziwe znaczenie określenia „zła krew”. Musi się obyć bez własnych sztuczek i zdać się na swoje wrodzone instynkty, żeby uratować siebie i Bonesa od losu gorszego niż śmierć…

Fabuła jest dobrze zgrana, a poszczególne wydarzenia zgrabne do siebie dopasowane. Nic się nie miesza ze sobą. Nie ma też wrażenia przepychu i nadmiaru wątków. Wszystko jest usytuowane, tak, jak być powinno. Tak, jak poprzednie tomy książka wywarła na mnie niemałe wrażenie. W sensie pozytywnym oczywiście. Jednak na początku ciężko było mi się wczuć w sytuację Kitten oraz całą tą otoczkę - jak gdyby autorka na moment popadła w małe rozchwianie, lub coś podobnego. Wszystko dało mi to odczuć, że pani Frost nie wiedziała jak ją zacząć, przez co akcja zaczęła się toczyć bez jakiegokolwiek wprowadzenia. Z jednej strony dobrze, z drugiej nie bardzo. Zależy, jak na to patrzeć. Pod względem stylu, języka, czy tez jakichkolwiek literówek, które często-gęsto się zdarzają, to tutaj nie mam nic do zarzucenia. Jest tak, jak być powinno i to mnie bardzo cieszy.

„- Cóż za dzień pełen wrażeń. - Stłumiłam prychnięcie. Jakie to typowe dla Annette w ten sposób opisać koszmarny dzień tortur.”

Bohaterowie… Wiecie, tak jak zaczęła mnie irytować Cat tym swoim wywyższaniem się i (wybaczcie za słownictwo) królewską upierdliwością, to za to Bones coraz to bardziej przypadał mi do gustu. Ten jego złośliwy charakterek i w dodatku fakt, że chyba, jako jedyny potrafił ja utemperować i sprawić, że poczuła się jak niedouczone dziecko – to wszystko radowało mnie coraz to bardziej. Z tego miejsca mogę tylko podziękować autorce za to, że scen z jego udziałem jest aż nazbyt wiele. Przy okazji chciałam też wyróżnić dwie postacie. Jedną jest Vlad – którego chcąc nie chcąc większość zna pod innym imieniem. Za co? A za to, że dodawał temu wszystkiemu nutkę wariacji, dzięki czemu było się, z czego pośmiać. Poza tym nadmienię jeszcze, że w tej części zadziwiła mnie matka Kitten. Zwłaszcza w pewnej niefortunnej sytuacji, o której nie będę się rozgadywać – wolę wam pozostawić trochę zabawy z czytania.

„I wtedy matka powiedziała coś, przez co omal nie spadłam z biurka.
- Zdecydowałam się przyjść na twój ślub. - Jeszcze raz spojrzałam na ekranik, by się upewnić, że to z nią na pewno rozmawiam. 
- Upiłaś się? – Wykrztusiłam, kiedy odzyskałam głos.”

Okładka. Chyba jeszcze o niej nic nie powiedziałam. Tak, więc… Z bólem – albo i nie – przyznaję, że spośród wszystkich dotąd wydanych tomów, ta najbardziej przypadła mi do gustu. Zwłaszcza, że tak dobitnie ukazuje wydarzenia opisane w książce. Mogłabym się o niej rozpisywać jeszcze sporo, ale, po co, skoro można to zawszeć to w kilku słowach? Najzwyczajniej w świecie idealnie odwzorowuje treść powieści. Nic dodać – nic ująć.

Podsumowując książka może i jest odrobinę słabsza niż poprzednie tomy, to mimo wszystko warto ją przeczytać. Warto jednak zastrzec, że nie jest to książka dla osób, którym nie odpowiadają przytaczane sceny erotyczne, – bowiem takowe się tutaj ukazują i są dość hmm… żywo opisane bez zbędnych ceregieli. Tak, więc nie polecam jej każdemu, albowiem znam osoby, którym to nie odpowiada. Pozostałym mogę z wielką chęcią ją polecić, jako książkę, przy której nie tylko się pośmiejecie, czy rozmarzycie, ale i zachwycicie wartką akcja, której tutaj całkiem sporo…

*     *     *     *     *
No i jestem. Choroba mnie porwała na całego - znowu. Ale się nie dam, nie ma to tamto. W każdym razie jestem już po egzaminie w WORDziie, który bagatela zdałam bezbłędnie przy pierwszym podejściu (tak mnie to cieszy, że muszę się pochwalić =P) w związku z czym mam trochę czasu wolnego, który przeznaczę na nowe recenzje. Przy mnie już leży mały stosik do zrecenzowania, za który właśnie się zabieram. Zapowiada się ciekawie, w każdym razie.

Co do konkursu, który obiecałam - i na temat którego informacje znajdują się w zakładce - to obiecuję, że na pewno będzie miał on miejsce i proszę o chwilę cierpliwości, ponieważ z tego co mi wiadomo to paczka z nagrodami w niewyjaśnionych okolicznościach zaginęła na poczcie. Gdy tylko się czegoś dowiem - od razu dam znać!

A właśnie! Przy okazji zostałam oTAGowana trzykrotnie z tego co zdążyłam zauważyć - za co bardzo dziękuję - ale odpowiedzi na pytania podeślę jutro, bo dzisiaj chyba już nie zdążę nic skrobnąć. W każdym razie do jutra! =)

poniedziałek, 7 maja 2012

Z cyklu: Stosik na maj

Hejka! Co tam u was słychać? U mnie w zasadzie nic ciekawego. A to choroba, a to praktyki... Na dodatek jeszcze dzisiaj ku mojemu szczęściu wylądowałam z uszkodzoną ręką. A wszystko przez zbuntowaną bramę od garażu - złośliwa... Ale nic. Mimo wszystko dałam radę coś naskrobać i stwierdziłam, że czas na nowy stosik. Postanowiłam ruszyć ku mojemu wielgachnemu regałowi i powyciągać ostatnio uzbierane książki w jeden stos. No i proszę! Całkiem sporo się tego nazbierało, nie sądzicie? No to zaczynamy! 1) "Kuroshitsuji tom 4" - Yana Toboso ->
Page 1 of 511234567...51Dalej »Ostatnia
Miasto Recenzji © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka