wtorek, 19 lutego 2013

Recenzja: "Dotyk ciemności" Karen Chance



Tytuł: Dotyk Ciemności
Autor: Karen Chance
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Wydanie: 2011-07-29
ISBN: 978-83-61386-08-7
Objętość: 384
Cena: 34,90 zł

Moja ocena: 9/10 pkt.
Szufladka: Genialna!

Nie wiem, dlaczego i skąd mi się to wzięło, ale mam ogromna słabość do paranormali i urban fantasy. Mało, które książki wciągają mnie na tyle, żebym zapomniała o całym świecie – a z góry mogę powiedzieć, że ten gatunek bezapelacyjnie tak właśnie na mnie działa. Nic dziwnego, więc, że gdy zaczęłam swoją przygodę z „Dotykiem ciemności” nie interesowało mnie nic innego, jak kolejne strony powieści.

Książka opowiada o losach Cassie Palmer, która ma dość swoich nadprzyrodzonych mocy, a jedyne, czego pragnie to normalności i życia z dala od wampirów i innych nadprzyrodzonych dziwadeł. Nic dziwnego, zwłaszcza, że dziewczyna czuje się samotna, mając przy sobie jedynie zmarłe dusze. Nie może się jednak nad sobą rozżalać, bowiem pewnego dnia otrzymuje wiadomość o własnej śmierci. Nekrolog, który otrzymała nie jest przypadkiem. Wysłany przez żadnego zemsty wampira, któremu uciekła kilka lat temu, świadczy o tym, że krwiopijca chce nie tyle zemsty, co uregulowania własnych rachunków. Szukając pomocy, Cassie trafia do senatu wampirów, który w ramach pomocy każe jej współpracować z jednym z tamtejszych wampirów. Zarówno potężnym, jak i nieziemsko przystojnym i kuszącym. W tym właśnie momencie zaczyna się gra o wielką stawkę. Cassie nie wie, co z tego wyniknie, lecz ma świadomość jednego – w tym wypadku pożądanie idzie w parze z grożącą jej śmiercią…

Gdybym miała przyrównać „Dotyk ciemności”, do których z moich ulubionych powieści, to przyznaję, że ustawiłabym ja na jednym poziomie z takimi pozycjami, jak chociażby „Rozkosz nieujarzmiona”, „Rozkosze nocy”, czy chociażby „Pierwszy grób po prawej”. Każda z nich ma w sobie coś, co nie daje czytelnikowi zasnąć nim nie przeczyta całości. Tak tez jest w tym przypadku. Czterysta stron świetnej fabuły, która trzyma w napięciu do ostatniej strony. Akcja rozkręca się już na samym początku, toteż nie trzeba przebijać się przez nudny i nic nie warty wstęp, jak to niekiedy bywa. Czasem jest tego ponad miarę i łatwo się pogubić, ale mimo wszystko uważam, że nie jest to takie złe. Zwykle nie przypadały mi do gustu powieści, gdzie działo się aż za dużo i z łatwością można było pominąć kilka wydarzeń, lecz tutaj mi to o dziwo nie przeszkadza. Jedno wynika z drugiego, a poza tym autorka nie skacze szaleńczo pomiędzy wątkami, tylko prowadzi fabułę z dobrym jej rozplanowaniem, od początku do końca.

Styl i język autorki nie jest specjalnie wywyższający się ponad miarę innych powieści, jednak uważam, że nadmienione przesłanki, czy wyrażenia z języka francuskiego, powinny mieć swoje odwołania w tłumaczeniach. Mi to zbytnio nie przeszkadzało, zwłaszcza, że francuski znam, ale jak wiadomo – nie każdy się go uczył i miał z nim styczność. Poza tym czyta się przyjemnie i zadziwiająco szybko, a niekiedy aż z zapartym tchem. Nie jest to jednak powieść dla młodych czytelników, to trzeba przyznać.

Jeśli chodzi o bohaterów to ciężko mi było znaleźć swojego ulubieńca, ponieważ każdy był na swój sposób intrygujący. Z początku myślałam, że to właśnie Cassie stanie się moja ulubienica, potem nadeszła chwila seksownego wampira, a koniec końców nie mogłam się za nic zdecydować. Bohaterów tutaj jest masa, a mimo to autorka świetnie się spisała, dobierając każdego tak, by mogli się wzajemnie uzupełniać. Nie ma tutaj przejmującej rutyny zarówno, jeśli chodzi o bohaterów, jak i o samą treść, dzięki czemu nie wieje nudą i czytelnik wciąż chce więcej. Na koniec mogę tylko dodać, że intrygująca okładka nie tylko przyciąga wzrok, ale i idealnie oddaje treść powieści.

„Dotyk ciemności” nie należy do tekstów, które można polecić każdemu, jednak fanatykom paranormali, czy też urban fantasy z odrobiną erotyki, jak i niebezpieczeństw powinna się spodobać. Ja osobiście nie mogę się doczekać kontynuacji, która mam nadzieję nastąpi jak najszybciej.

Za możliwość spędzenia fantastycznych chwil z przygodami Cassie dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc!

poniedziałek, 18 lutego 2013

Recenzja: "Odkrywanie Hobbita J.R.R. Tolkiena" Corey Olsen



Tytuł: Odkrywanie Hobbita J.R.R. Tolkiena
Autor: Corey Olsen
Wydawnictwo: Bukowy Las
Wydanie: 2012-11-28
ISBN: 978-83-62478-86-6
Objętość: 328
Cena: 36,90 zł

Moja ocena: 6/10 pkt.
Szufladka: Ciekawa.

J.R.R Tolkiena zna praktycznie każdy, zarówno dzieci, jak i dorośli. I nie tylko ze względu na „Władcę Pierścieni”, który stal się fenomenem zarówno filmowym, jak i czytelniczym, ale również dzięki „Hobbitowi” – opowieści o młodym Bilbo Bagginsie, która zyskała miano jednej z najpopularniejszych i najbardziej ulubionych książek XX wieku. W dodatku ostatnimi czasy to właśnie „Hobbit” zyskuje na popularności. Dlaczego? Ponieważ pomimo filmu, który do niedawna można było obejrzeć w kinach, to w księgarniach można zauważyć coraz to nowe pozycje na ten temat – zarówno powieści, jak i przewodniki.
Jednym z takich „przewodników” jest „Odkrywanie Hobbita J.R.R Tolkiena” napisana przez pana Olsena.

Na różnorakich portalach czytelniczych i zapowiedziach wydawniczych nie trudno było zauważyć, w jaki sposób owa pozycja została zareklamowana. – Zabawny i wnikliwy przewodnik, mający na celu ukazanie ogółowi czytelników dokładnej i oryginalnej interpretacji tej wspaniałej powieści”. Może i ma to na celu, ale nie uważam, że jest zabawny i nad wyrost wnikliwy. Uważam, że, mimo, iż zwraca czytelnikowi uwagę na niektóre rzeczy, do tej pory uważane za mało istotne, bądź pomijane, to nie wnosi zbyt wiele nowego i szczególnie wyróżniającego go ponad miarę.  Fakt, może i „zabiera nas w pełną przygód podróż przez strony Hobbita, rozdział po rozdziale, ukazując kolejne warstwy opowieści: mroczne pragnienia krasnoludów i wysublimowany śmiech elfów, naturę zła i jego beznadzieję, tajemnicę boskiej opatrzności i ludzkiego wyboru oraz, przede wszystkim, zmiany w życiu Bilba Bagginsa” – tu się mogę zgodzić. Nie jest to jednak coś, co czyta się z niepewnością i szaleństwem. Jest to raczej książka na spokojne wieczory dla osób ciekawskich, a nie rządnych przygód. Wiadomo, nie jest to powieść, a przewodnik, więc każde z nich różni się swoimi prawami. Plusem książki jest fakt, że autor nie zatrzymał się tylko na tytułowym „Hobbicie”, ale poszedł dalej, ukazując również świat przedstawiony z „Władcy Pierścieni”. Uważam, że ten zabieg był bardzo trafny i udany, ponieważ powieści są ze sobą na tyle powiązane, że ich wzajemność pomaga w lepszym zrozumieniu tekstu.

Ogólnie rzecz biorąc uważam, że książka jest ciekawa i spodoba się niejednej osobie. Jeśli chodzi zaś o fanów Tolkiena, to mogę być wręcz pewna, że znajdzie rzeszę fanatyków i wielbicieli. Już samą okładką strasznie przyciąga wzrok czytelnika. Grafika jest na tyle przejmująca, że swoja głębią, wręcz pożera czytelnika i zachęca do zabrania jej ze sobą i poznania bliżej. Jednym słowem – wykończona w każdym calu. Oczywiście nie tylko okłada żyje człowiek, ale mimo wszystko większość z nas jest wzrokowcami – to trzeba przyznać. Dlatego też odpowiedni dobór grafiki jest tak samo ważny jak treść. Zwłaszcza, że musi się komponować z tekstem, co w tym wypadku zostało spełnione.

Styl i język jest taki sam, jak w większości tego typu książek. Może i prosty, lecz chwilami brak akcji daje do wiwatu i potrafi znużyć. Ważne jest jednak to, że autor bardzo dokładnie trzyma się faktów i wydarzeń, które miały miejsce nie dodając, ani zmieniając niczego. Dzięki temu ma się możliwość obejrzenia wszystkiego pod innym kątem i lepszego zrozumienia treści powieści.

„Odkrywanie Hobbita J.R.R. Tolkiena” mogę polecić osobom w każdym wieku – niezależnie, czy to dziecko, czy osoba starsza. Jeśli nie straszne wam ciekawostki dotyczące elfów, goblinów, krasnoludów, czy tytułowych hobbitów, to naprawdę warto po nią sięgnąć. Ja osobiście nie uważam czasu nad nią spędzonego za stracony, co więcej sądzę, że pewnie jeszcze nie raz do niej powrócę, – bo, że warto, to muszę przyznać.

Za możliwość powrotu do fantastyczego świata przedstawionego w "Hobbicie" dziękuję Wydawnictwu Bukowy Las!

środa, 13 lutego 2013

Recenzja" "Skandalista" Nicola Cornick



Tytuł: Skandalista
Autor: Nicola Cornick
Wydawnictwo: Mira Harlequin
Wydanie: 2012-11-09
ISBN: 978-83-238-9205-2
Objętość: 380
Cena: 39,90 zł

Moja ocena: 7/10 pkt.
Szufladka: Godna polecenia.

Nie od dziś wiadomo, że uwielbiam powieści, w których akcja toczy się w XIX wiecznej Anglii. Dlatego też, gdy tylko poderwałam w swoje ręce „Skandalistę” Nicoli Cornick, od razu poświęciłam jej kilka najbliższych wieczorów.

Jak już wspomniałam, akcja dzieje się w XIX wiecznej Anglii. Z jednej strony jest młody hrabia, cieszący się niemałym powodzeniem u płci pięknej, które ustawiają się do niego w kolejce, chcąc go zadowolić w każdy możliwy sposób.  Z drugiej zaś Catherine – dziewczyna z bardzo zamożnego domu, chcąca wyrwać się spod władzy bezwzględnego ojca, który upatrzył jej już przyszłego męża. Para spotyka się w dość niezwykłych okolicznościach i to właśnie to jest początkiem wielkiej, wspólnej przygody. Wszystko to przeradza się w dość trywialną, acz niebezpieczną grę i tylko po to, by móc uwolnić się od ojca i „narzeczonego”. Niedoświadczona panna próbuje wodzić za nos znanego uwodziciela i skandalistę. Wie, że może stracić reputację i zrujnować sobie przyszłość, ale mimo to nie przejmuje się tym faktem, co więcej – brnie w to z jeszcze większym zapałem. Pieniądze? Żądze? Skandale? Utracona reputacja? A może wielka miłość?

Szczerze powiedziawszy „Skandalista”, tak jak większość utworów, gdzie akcja toczy się w owej epoce jest bardzo specyficzna, a zarazem przewidywalna. Mogłabym się pokusić nawet o stwierdzenie, że książka jest pisana trochę pod wzór innych. Nie mam tutaj na myśli faktu, że jest nudna i nic się nie dzieje. Nie. Jest naprawdę ciekawa. Akcja rozwija się stopniowo, a gdy już nabiera tempa, to nie spada nagle w dół zawodząc czytelnika. Całość dobrana i utrzymana jest na właściwym poziomie, mimo, że niekiedy łatwo jest przewidzieć, co stanie się za chwilę.

Jak na romans, to powieść skonstruowana jest dobrze. Nie wybitnie, ale dobrze. Owa gra na emocjach tez ma tutaj swoje trzy grosze, bowiem autorka mogła bardziej się zaangażować w grę na odczuciach potencjalnego czytelnika dodając może nie więcej pikanterii, ale niepewności, co do kolejnych wydarzeń.
Jeśli chodzi o bohaterów, to jak z góry zakładałam, moim ulubieńcem stał się Benjamin, aniżeli Catherine. Młody hrabia według mnie był ukazany bardzo realistycznie i co tu dużo mówić – przekonująco. Dziewczyna zaś niekiedy aż mnie irytowała swoimi nastrojami i niektórymi zachowaniami, a w dodatku nie była postacią aż tak wiarygodną, jak Ben.

Nicola Cornick pochodzi z rodziny nauczycieli, a w jej domu zawsze było mnóstwo książek. W szkole podstawowej najbardziej lubiła zajęcia z historii, co później przełożyło się na tematykę jej książek. Wolny czas spędzała na czytaniu romansów i oglądaniu filmów historycznych w towarzystwie babci. Stąd też nie dziwota, że styl i język jej powieści się z tym wszystkim utożsamia. Nie jest wyszukany, ale i nie nudny. Czyta się naprawdę szybko, bez jakiś większych problemów. W dodatku nie musiałam, co chwila zwracać uwagi na jakieś błędy merytoryczne, czy stylistyczne, bowiem nawet takich nie znalazłam - co się chwali!

„Skandalistę” mogę polecić z dumą nie tylko fanatykom gatunku, ale każdemu. Nieważne, czy stary, czy młody, mężczyzna, czy kobieta – każdy tutaj znajdzie coś dla siebie, naprawdę. Poza tym sama szata graficzna przyciąga wzrok na tyle, że aż chce się ją wziąć do ręki i poczytać po raz n-ty. Przyznaję, że jest dopracowana w każdym najmniejszym szczególe, za co należą się wielki ukłony w stronę grafików. Ale jak wiadomo – nie tylko wygląd się liczy, więc zachęcam do poznania treści, która skrywa się za tak piękną okładką, bo naprawdę warto!

Za możliwość przeniesienia się do XIX Anglii dziękuję Wydawnictwu Mira Harlequin!

niedziela, 10 lutego 2013

Recenzja: Treecards - Human Being A1

Tytuł: Treecards - Human Being Poziom: A1 Redakcja: Patrycja Wojsyk Lektorzy: Steven Hewitt, Małgorzata Rychlicka-Jones Ilustrator: Anna Kaźmierak ISBN: 978-83-7843-012-4 Wydanie: styczeń 2012 Moja ocena: 6/10 pkt. Szufladka: Godna polecenia. Wyobraź sobie, że Twoja nauka języka angielskiego jest jak drzewo. Wyhoduj piękne, zdrowe drzewo z solidnym korzeniem, mocnym pniem oraz mnóstwem liści! Chyba każdy z nas marzy chwilami o tym, by móc rozmawiać z innymi bez żadnych barier. Zwłaszcza, jeśli chodzi o bariery językowe. Nauka języków z ca

wtorek, 5 lutego 2013

Z cyklu: Stosik na luty

Przejrzałam kilka dni temu moje blogi i szczerze powiedziawszy przeraziłam się faktem, jaki przestój wprowadziłam w dodawaniu postów. Tylko dwie recenzje? To aż nie do pomyślenia.  Ale szczerze powiedziawszy chęci miałam sporo... nawet co nieco powstało, naprawdę. Szkoda tylko, że nie mogę tych kilku recenzji doszlifować i dodać na bloga. Dlaczego? Brak czasu oczywiście. Nie wiedziałam, że początek Nowego Roku aż tak mnie wykończy fizycznie i psychicznie. Nie dość, że zajęcia od wczesnego ranka do późnego wieczora na uczelni [zajęcia p
Page 1 of 511234567...51Dalej »Ostatnia
Miasto Recenzji © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka