Tytuł: 365 bajek na dobranoc
Autor: Praca zbiorowa
Wydawnictwo: Publicat
Wydanie: 2013-01-01
ISBN: 978-83-245-7321-9
Objętość: 376
Cena: 44,90 zł
Moja ocena: 8/10 pkt.
Szufladka: Godna polecenia.
Może osobiście własnych dzieci nie posiadam, ale możecie mi wierzyć, że gdy tylko paczka do mnie dotarła, to raz, że zdziwiła mnie wielkość (i waga!) paczki, a dwa, to fakt, iż po jej rozpakowaniu nie mogłam przestać oglądać zawartości. Jak nic, w tym momencie sama stałam się dzieckiem, (co może wyglądać trochę dziwnie) i przez ładnych parę godzin zachwycałam się lekturą. W zasadzie to głównie ilustracjami, gdyż to właśnie one przykuły mój wzrok, na długo za nim wzięłam się za szczegółowe czytanie. Przy jej ocenianiu musiałam podzielić wszystko na kilka części, dlatego tez według takich kryteriów mam zamiar przedstawić Wam dzisiaj swoją ocenę:
Po pierwsze - okładka – naprawdę solidna. Widać od razu, że wykonana z niemała dokładnością i starannością – a co najważniejsze – twarda oprawa o wiele lepiej spisuje się w książkach dla dzieci. Dlaczego? Głównie, dlatego, że dzieci uwielbiają same oglądać, przerzucać strony i robić wiele innych mniej lub bardziej logicznych rzeczy – a co za tym idzie, książki muszą być solidne. Ta taka jest. Nie dość, że mamy tutaj twarda oprawę, to na dodatek jeszcze same kartki są wykonane z bardziej solidnego i grubszego papieru.
Po drugie – kolorystyka. Tutaj nie mam, nad czym się rozczulać – jest po prostu genialna. Masa kolorów, które tylko zachęca malucha do czytania. Widać, że graficy poszaleli, gdzie nie spojrzeć, tam tęcza kolorów. Jak dla mnie idealne, zwłaszcza, że to właśnie dzięki głębokim kolorom, ma się wrażenie, ze w książkę tchnięto duszę.
Po trzecie – grafika. Mówiłam już, dlaczego lubię książki dla dzieci? Nie? No to mówię… Głównie ze względu na masę obrazków. Im weselsze, śmieszniejsze, bardziej kolorowe, tym lepiej. A tego, że jest ich tutaj mnóstwo, to możecie być pewni. Nie dość, że duże, kolorowe i przede wszystkim strasznie ładne, różnorakie obrazki znaleźć można na każdej – dosłownie i w przenośni! – stronie. Jak dla mnie bomba, ale wiadomo – powinni się wypowiedzieć „eksperci” (czyt. Dzieci). Dlatego tez postanowiłam podrzucić jednemu malcowi „365 bajek na
dobranoc”. Jaki był efekt? Mały (a raczej mała, bo to dziewczynka była) nie mogła się oderwać od książki, tak się jej spodobała! Wiecznie by tylko przeglądała strony, a że akurat uczy się powoli czytać, to i niektóre słowa rozszyfrowywać zaczęła. Co z tego wynika? A to, że to lektura idealna dla każdego, niezależnie czy jest się starym, czy młodym.
Po czwarte – treść. No tutaj niestety się troszkę zawiodłam. Nie uważam, że bajki są złe, ale według mnie nie wszystkie niosą ze sobą jakiś morał, czy naukę, a przecież o to tez w tym wszystkim chodzi, żeby bajki mogły uczyć, nie tylko „zajmować czas” i „pobudzać wyobraźnię”. Może to się wywodzi z tego, że są krótkie, chociaż niekoniecznie. Dlaczego? Głównie, dlatego, że jest też wiele takich, które szalenie mnie zaciekawiły, więc nie o długość tekstu tu chodzi. W dodatku skoro jest to „365 bajek na dobranoc”, czyli na moje odczucia po jednej historii na każdy dzień, to z mojego rozumowania wynika, iż powinny one być ułożone jakąś konkretna kategorią – np. bajka o imieninach Krzysia powinna wypadać w dzień kalendarzowy, gdy taka sytuacja ma miejsce – i tak dalej, i tak dalej. No, bo pomyślcie – czytacie dziecku jedna bajkę dziennie – przychodzi Boże Narodzenie – a wy, co? Będziecie przerabiać z dzieckiem bajkę o króliczku, albo czymś podobnym? No nie. Dlatego tez uważam, że rozmieszczenie powinno być inne, ale to tylko moje zdanie…
Po piąte – i chyba ostatnie – ogólne wrażenie. I tutaj przyznaję, ze szczerym sercem, że polecam książkę każdemu. Uważam, że tego typu pozycje powinny się znaleźć w każdym domu – niezależnie czy już ma się dzieci lub wnuki, czy jeszcze nie. W moim na pewno zajmie miejsce obok innych bajek, które posiadam (nawet tych z dzieciństwa), a Wam mogę jedynie polecić i zachęcić do zapoznania się z nią.
Za egzemplarz dziękuję Portalowi Sztukater, oraz Grupie Wydawniczej Publicat!
Ładna okładka z pewnością moje siostrzenice były by zachwycone ;)
OdpowiedzUsuńnie czytałam ale okładka urocza :D
OdpowiedzUsuńCzy mogłabyś poklikać w linki w tym poście >klik< i w banner Sheinside na moim blogu? Będę bardzo wdzięczna, odwdzięczę się za każde kliknięcie tylko napisz u mnie w komentarzu :)
Sory za spam i z góry dzięki !;)
dzięki wielkie za poklikanie ! :)
UsuńNiestety póki co nie mak komu czytać bajek na dobranoc :(
OdpowiedzUsuńmam*
UsuńKoniecznie muszę zaopatrzyć w tę książkę swoją córeczkę :D
OdpowiedzUsuńPo takiej recenzji aż nabrałam ochoty na przeczytanie tej książki, albo przynajmniej jakiejś bajki :D Jeżeli ilustracje przypominają te na okładce, to wcale się nie dziwię, że nie mogłaś się oderwać ;) Ja też od czasu do czasu lubię przeczytać pozycję skierowaną do dzieci - polecam "Pies i jego chłopiec" E. Ibbotson.
OdpowiedzUsuńWierz mi - w środku ilustracje są jeszcze lepsze! Az szkoda, że nie pomyślałam, żeby zrobić zdjęcie i je wrzucić do recenzji...
UsuńMoże jeszcze wrzucisz? Chętnie bym obejrzała :D
UsuńA to w takim razie śmigam po aparat :D
UsuńWow *,* Rzeczywiście piękne te ilustracje :) Mam nadzieję, że kiedyś ta książka trafi w moje ręce ;)
UsuńMuszę uśmiechnąć sie do Sztukatera o tę pozycję :) Może jeszcze będzie do wzięcia? Uważam, że sporą zaletą takich książek, jest fakt, że nie mamy obowiązku czytać ich chronologicznie, a jako mama utwierdzam się w przekonaniu, że dzieci najlepiej wiedzą, na jaką bajkę mają chęć :)
OdpowiedzUsuń