Tytuł: Studnia wieczności
Autor: Libba Bray
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Wydanie: 2010-11-23
ISBN: 978-83-2458-959-3
Objętość: 759
Cena: 39,90 zł
Moja ocena: 8/10 pkt.
Szufladka: Godna polecenia.
„Studnia wieczności” to trzeci i niestety ostatni już tom wspaniałej trylogii „Magiczny krąg” autorstwa Libba Bray. Opowiada o przygodach młodziutkiej Gemmy Dyle, która już od ponad roku przebywa w Akademii Spence. Dziewczyna już w poprzednich częściach trylogii miała sporo przygód i wyzwań, jakie stawiał przed nią los na swojej drodze, jednak to wciąż nie koniec. Gemma myślała, że samo pokonanie Kirke zniweluje wszystkie możliwe kłopoty, ale się myliła. Nie dość, że za pasem debiut na londyńskich salonach i trzeba się zająć przygotowaniami, to na dodatek kolejne wydarzenia całkowicie spędzają jej sen z powiek. Tajemnicze wizje, strach o własne zdolności magiczne to tylko kilka z nielicznych problemów, z jakimi musi się zmierzyć, by ochronić siebie i najbliższych.
Zaczynając od początku, to już sama okładka wywarła na mnie spore wrażenie. Przede wszystkim urzekła mnie kolorystyka, która nie jest w żadnym stopniu przesadzona. Po drugie fakt, iż okładka wspaniale współgra z pozostałymi częściami. Jedyny minus to taki, że według mnie jest na niej zdecydowanie za dużo wstawek w styku „bestseller”, a i różowe napisy odrobinę za bardzo zlewają się z tłem.
Jeśli chodzi o samą autorkę, to przyznaję, że przed przeczytaniem „Magicznego kręgu” nie wiedziałam o niej kompletnie nic. Teraz nie mogę się doczekać, kiedy w naszym kraju wyjdzie jakaś kolejna książka jej autorstwa. Według mnie pani Libba Bray pisze językiem prostym i zrozumiałym, a nie lakonicznym. To prawda, że niekiedy, co dłuższe opisy bym skróciła, ale taki widocznie już jej urok. Z początku mi to przeszkadzało, jednak z czasem się do nich przyzwyczaiłam. Ale to już kwestia gustu. Jedni to lubią, inni nie.
Swoją drogą, „Studnia wieczności” jest jednym z najlepszych, a zarazem najobszerniejszych tomiszczy, jakie w życiu widziałam – i czytałam. Nawet „Harry Potter” niemalże się przy niej chowa. Plus jest taki, że fabuła się kręci, a nie kończy zbyt szybko. Minus niestety też istnieje. Jaki? A chociażby taki, że takiej obszernej książki nie można zawsze ze sobą zabrać – a szkoda. Jedynym wyjściem z takiej sytuacji jest albo dźwiganie jej ze sobą, albo zakup e-booka. A jak na złość, ja uwielbiam czytać w podróży.
Jeśli o samą treść chodzi, to muszę przyznać, ze tu jestem zadowolona. Co prawda, bohaterka chwilami mnie irytowała swoją postawą, ale sama fabuła bardzo ciekawa. W szczególności spodobał mi się podział książki na akty i rozdziały, dzięki czemu o wiele lepiej się w niej odnajdywałam, a i akcja była o wiele lepiej podzielona. Czyta się szybko i sprawnie, a po skończeniu można odczuwać lekki niedosyt.
Przyznaję, że po tej części spodziewałam się wiele. Głównie, dlatego, iż wiedziałam, że to część finalna, przez co od początku nastawiałam się na to, że niedopowiedziane sprawy i tajemnice z poprzednich części zostaną wreszcie rozwiązane i ujrzą światło dzienne. I się nie myliłam. „Studnia wieczności” dostarczyła mi tego wszystkiego, na co liczyłam od samego początku. Szkoda tylko, że to już koniec mojej przygody z „Magicznym kręgiem” – ale kto wie – może ktoś się odważy stworzyć jakieś opowiadanie z bohaterami trylogii pani Libby Bray? Jeśli tak, to chętnie je przeczytam. A póki co czas znaleźć sobie nowy obiekt westchnień…