Tytuł: Szczęście na widelcu. Powieść w pięciu daniach.
Autor: Meredith Mileti
Wydawnictwo: Nasza księgarnia
Wydanie: 2013-06-28
ISBN: 978-83-1012-317-6
Objętość: 496
Cena: 39,90 zł
Moja ocena: 7/10 pkt.
Szufladka: Godna polecenia.
„Najlepszych rzeczy nie ma w karcie dań…”
Mira Rinaldi żyje szybko. Jest współwłaścicielką Grappy, nowojorskiej trattorii, ma piękne mieszkanie, maleńkie dziecko i napięty plan dnia. Wszystko zmienia się jednak pewnej nocy, kiedy Mira przyłapuje męża na zdradzie, wpada w szał i… z powodu swojej „agresji” dostaje sądowy nakaz rozpoczęcia terapii. To jednak nie wszystko — będzie musiała walczyć o ukochaną restaurację i posklejać złamane serce. Szczęście na widelcu to wzruszająca i zabawna powieść o jedzeniu przygotowywanym z namiętnością i pochłanianym bez wyrzutów sumienia. A także
o radości, jaką może dać tylko apetyt na życie i sprawdzony przepis na miłość.
Może i osobiście nie jestem super kucharką i nie spędzam większości dnia w kuchni, to nie znaczy, że mnie takie wątki nie interesują. Wręcz przeciwnie. Często, gęsto chwytam po tego typu powieści, oczekując nie tylko świetnej fabuły, ale i podpatrzenia [w tym wypadku wyczytania] kilku kucharskich trików, które kiedyś sama będę mogła wykorzystać w swojej własnej kuchni.
Nie wiedzieć, czemu, zabierając się za „Szczęście na widelcu” nie oczekiwałam zbyt wiele. Dlaczego? Sama nie wiem. Być może, dlatego, że po przeczytaniu opinii na tylnej okładce, wiedziałam, że książka ta będzie ucieleśnieniem prostoty – i właściwie była. Napisana prostym, logicznym językiem, bez zbędnych „szaleństw” językowych ze strony autorki. Nie była też zbytnio zaskakująca, jeśli chodzi o rozwijająca się fabułę – w dodatku sama okładka bez zbędnych ceregieli potrafiła już na „dzień dobry” pokierować czytelnika na tory tematyczne – w tym wypadku miłość, oraz jedzenie. Nic, więc dziwnego, że czytało mi się ją szybko i sprawnie, bez większego zaskoczenia. Nie radzę się jednak zrażać do tego, iż jest strasznie przewidywalna. To prawda – jest, ale są również momenty, które potrafią może nie tyle wyprowadzić czytelnika z równowagi, ale na pewno zaskoczyć, chociaż w małym stopniu. Mimo wszystko dla wielu wydawać by się mogła ona nudna, lecz dla mnie była ciekawa i z cała pewnością mogę ja polecić fanatykom gatunku.
Jeśli chodzi o bohaterów, to nie podbili moich serc – bądź, co bądź nie znalazłam swojego ulubieńca, jednak i tak strasznie mi się przypodobali. Dlaczego? Ponieważ wydawali się po prostu realni… Czasowi, a nawet pokusiłabym się o stwierdzenie „dobrze dopasowani do stylu powieści”. I dotyczy to wszystkich, począwszy od głównej bohaterki, na bohaterach epizodycznych skończywszy. Nie męczyłam się słuchając, ani ich wywodów, ani w czasie wczytywania i poznawania ich charakterów. Nie nużyli mnie, A to spory plus. Dzięki temu czytało mi się chętnie, pomimo słabej fabuły.
Uważam, że powinna znaleźć się w domu każdego fanatyka gatunku – o ile nie jest zbyt wymagający. Przyznaję, że miałam chwile lepsze i gorsze z tą powieścią, ale mimo wszystko się cieszę, że wpadła w moje ręce. W dodatku patrząc na okładkę człowiek już na samą myśl robi się głodny pod każdym względem – nie polecam jednak jedzenia książki, co to, to nie! Za to można ją zgrabnie „pochłonąć” w przypadku, jeśli chodzi o samo czytanie – sądzę, że z tym nie byłoby większego problemu. Dlatego, jeśli ktoś z Was, chociaż przed chwilę się nad nią zastanawiał – to się nie bójcie, tylko chwytajcie i przekonajcie sami! Ja się przekonałam i stwierdzam, że była to ciekawa przygoda.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia!
Mam ochotę zapoznać się z tą pozycją : )
OdpowiedzUsuńDobrze mi się zdaje, że potrawa na okładce to Spaghetti? Uwielbiam Spaghetti! To chyba jedyne danie, które mi się udaje. :D Skoro takie dobre jedzenie tam mają to może warto by przeczytać.
OdpowiedzUsuńZupełnie nie dla mnie :-)
OdpowiedzUsuńJakoś nie czuję, żeby ta książka miała mi się spodobać :)
OdpowiedzUsuńLubię takie historie i w ogóle książki z gotowaniem w tle :D Jakiś czas temu upodobałam sobie w związku z nimi pisarkę Barbarę O'Neal :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, patrząc na okładkę zrobiłam się głodna :D Ale tylko dosłownie niestety... Książka raczej nie dla mnie, ale na pewno komuś ją polecę :)
OdpowiedzUsuńCóż parę razy miałam styczność z tego typu powieściami i zdecydowanie muszę stwierdzić, że jakoś nie zaskoczyły ani nie przypadły do gustu. Może kiedyś sięgnę, ale póki co raczej się wstrzymam...
OdpowiedzUsuń