Z cyklu: Listopadowe soboty w Matrasie - po raz trzeci!

Sobota, sobota! A co za tym idzie? Tak! Kolejne spotkania autorskie z cyklu "Poznań w Matrasie - Lubię to!" Tym razem trafiłam na dwie kolejne znakomite autorki-poznanianki: panią Małgorzatę Hayles oraz panią Annę Rybkowską.

Małgorzata Hayles - Absolwentka filologii angielskiej w Poznaniu, z zamiłowania anglofilka. Przez chwilę mieszkała w Londynie, by ostatecznie wybrać Poznań, w którym mieszka do dziś z mężem, dziećmi i kotem Zgredkiem. Wśród swoich pasji wymienia czytanie, modę w brytyjskim stylu Pin up oraz spotkania z przyjaciółkami na poznańskiej starówce, którą uważa za jedną z najbardziej urokliwych w kraju. Pisze od zawsze, co nie znaczy zawsze. Przez pewien okres związana z portalem www.portalliteracki.pl. W świecie, w których coraz więcej ludzi mówi, a coraz mniej słucha, pisze wtedy, kiedy czuje, że historia dojrzała do opowiedzenia. W ten właśnie sposób powstała „Tymczasowa” – jej powieściowy debiut.

Anna Rybkowska – Poznanianka, studiowała kulturoznawstwo WNS UAM. Mieszka w swoim rodzinnym mieście, z mężem, czwórką dzieci i dwiema kotkami o pokrętnych charakterach. Jej pasją jest fotografia, zepsuła już kilka aparatów. Zauroczona kulturą żydowską odwiedza stare cmentarze i dawno zapomniane bożnice. Uwielbia słuchać muzyki i ma ogromny szacunek do muzyków, gdyż nuty od zawsze stanowiły dla niej zbiór równie niedostępnych sensów, co chińskie znaki czy kabała. 
Autorka: „Nell”, „Jednym tchem”, „Zwolnij kochanie”, „Odszedł ode mnie”

Przyznaję, że w porównaniu do poprzedniego sporo się zmieniło. Po pierwsze - nie było na spotkaniu żywej duszy - mam tutaj na myśli czytelników. Nawet w samej księgarni kręciło się o wiele mniej osób, niż zazwyczaj. Co prawda były dwie osoby, które grzecznie spytały pracowników, co to za spotkanie i o jakich książkach mowa, ale tak szybko, jak się pojawili, tak szybko umknęli z księgarni. Ogólnie rzecz biorąc jestem naprawdę zawiedziona statystyką - może to ze względu na mało nagłośnioną akcję ze strony samej księgarni - jeden, czy dwa plakaty z datami spotkań to jednak za mało. Ale cóż - jestem optymistka i do końca wierzę, że na ostatnim spotkaniu w najbliższą sobotę pojawi się kilka [może nawet więcej niż kilka] osób, które zachęciła owa akcja. Skoro przy "zmianach" w Matrasie już jesteśmy, to muszę powiedzieć, że jeśli chodzi o samo ustawienie miejsc dla autorów i prowadzącego w taki sposób, jak były przy pierwszym spotkaniu, jest o wiele lepsze. Przede wszystkim dlatego, że sami autorzy byli bardziej widoczni i ludzie, którzy wchodzili do księgarni, spoglądając na nich widzieli ich front, a nie plecy. A to, że przy takim ustawieniu jest więcej miejsca dla czytelników, to tylko dodatkowy plus.

Tak czy siak nie rozgaduję się więcej, tylko przechodzę do samego spotkania. Jak to zwykle ze mną bywa nie obyło się bez kilkustronnicowych notatek x) Ale do rzeczy...

Samo spotkanie rozpoczęło się z małym opóźnieniem [pomijając z jakich względów], ale już od samego początku prowadzący wręcz zasypywał autorki pytaniami. Było widać, że ma doświadczenie w tego typu spotkaniach, jednak nie była to po prostu luźna pogawędka o wszystkim i o niczym, a konkretne pytania dotyczące nie tylko twórczości obu pań. 

Na pierwszy rzut poszła pani Anna Rybkowska, która opowiadała nam o tym, jak zaczęła się jej pisarska przygoda i jak wygląda jej warsztat pisarski. Dowiedzieliśmy się, że wszystko miało początek od zwykłego konkursu literackiego, w którym jej powieść "Nel" wygrała i mogła ujrzeć światło dzienne, jako pierwsza wydana powieść pani Ani. Niestety, aby móc ją wydać, pani Ania musiała "udowodnić", że to właśnie ona jest autorka tego tekstu, gdyż pisała go pod nazwiskiem "Henryka Lipnickiego". Dlaczego? A dlatego, ze cyt." Bo mężczyźni mają w życiu łatwiej". Obecnie przygotowywane jest jej drugie wydanie, na co zapewne wielu nie może się doczekać.

Pani Małgorzata zaś przyznała nam się, że pisała od zawsze - z początku wiersze. Publikowała również swoje teksty na jednym ze znanych portalów literackich, który to jest "dobrą szkołą pisania, a nie towarzystwem wzajemnej adoracji". Pani Małgorzata to, jak sama przyznała perfekcjonistka, dlatego rzadko kiedy jest naprawdę zadowolona ze swoich tekstów, a sam proces pisarski w jej przypadku jest dość żmudny. Jeśli zaś chodzi o warsztat pisarskie, to pani Hayles uważa, iż "najbardziej istotny jest w historii bohater. Jeśli on jest dobry, to cała reszta jest prosta, bo to on nas prowadzi". 

Obie autorki nie lubią wprowadzać zamkniętych zakończeń. Wolą pozostawić je otwartymi, co nie zawsze odpowiada czytelnikom, tudzież czytelniczkom ich powieści.

Potem nadszedł czas na pytania o bohaterów powieści - czy są oni odwzorowaniem samych autorek, czy przekazały one im cząstkę swojej osobowości, jak wygląda sprawa z tworzeniem szkieletów bohaterów, również tych drugoplanowych. Pani Ania tworzy zupełnie przeciwne osobowości względem siebie samej, przez co twierdzi, iż może się nazywać po trochu "aktorem" swoich powieści, zaś pani Małgorzata uważa, że poniekąd z każdym ze swoich bohaterów się po trochu utożsamia. Obie panie są nie tylko molami książkowymi, ale również kinomaniaczkami, które to mogą być nawet poprzez jedno zdanie inspiracją do swoich książek [pani Małgorzata].

Dowiedziałam się również, że nie zawsze autor ma wpływ ani na okładkę, ani nawet na tytuł powieści. Czasem jest coś po prostu narzucone przez wydawcę, lub grafika, który musi pracować na określonych wzorach, jakie ma do dyspozycji - przez co nie zawsze efekt końcowy jest zgodny z wyobrażeniami autora. Cóż, jeśli o mnie chodzi to do tej pory myślałam, ze to autor ma w tym przypadku najwięcej do powiedzenia, ale widocznie się myliłam. Dlatego chociażby pani Hayles twierdzi, że miała wpływ na tytuł, zaś nie na samą okładkę, przez co wydaje się jej ona aż nazbyt słodka i cukierkowa, co nie do końca może odwzorowywać samą fabułę i przekaz powieści. Minusem jest to, że nie każdy może w ten sposób po nią sięgnąć, gdyż zmyli go okładka, albo wręcz przeciwnie - sięgnie po nią ze względu na oprawę graficzną i się trochę zawiedzie lub zaskoczy. W przypadku pani Anny było troszeczkę inaczej - to właśnie tytuł jednej z jej powieści [mam tutaj na myśli "Odszedł ode mnie"] został narzucony przez autora z takiego względu, iż gdyby w.w. pozycja miałaby być pod pierwotnym tytułem, toby przez omyłkę znalazła się na półkach typu "poradniki" lub "medycyna".

Pytań nie było końca. Nie tylko tych dotyczących samych książek i bohaterów powieści, ale również takie, jak np. najdziwniejsza sytuacja, w której naszła autorki wena i koniecznie musiały to zapisać, czy jak łączą codzienne życie prywatne z pisaniem kolejnej powieści, jakie autorki mają ulubione miejsca na ziemi, czy chociażby według nich pora roku ma związek z częstością, z jaką oddają się pisaniu. Na koniec dowiedziałam się co nieco na temat pozycji, które aktualnie są w przygotowaniu, tudzież czekają na swoją premierę. Jedna z nich to wznowienie wspominanej już "Nel" pani Anny Rybkowskiej. Dodatkowo pani Ania przyznała się, że w przygotowaniu jest też nowa powieść, która niedługo zostanie wydana w formie e-booka. Pani Małgorzata zaś pracuje nad kolejną swoją powieścią pod roboczym tytułem "Trzecia osoba". Stety, niestety jest ukończona dopiero gdzieś w 60%, przez co musimy jeszcze trochę na nią poczekać. Ale kto wie - może się uda wydać ją w 2014 roku? Ja osobiście trzymam kciuki, aby się udało! :)

Na koniec muszę przyznać, że wspaniale spędziłam czas tego dnia - spotkanie było mile, przyjemne (chociaż bardzo kameralne). Tak czy siak, dzięki niemu mogłam poznać obie panie bliżej i dowiedzieć się o nich czegoś więcej. Wiecie - może tylko ja tak mam, ale dzięki takim spotkaniom, gdy poznaje się autora w rzeczywistości, słucha jego szczegółowych wypowiedzi, widzi jego postawę i ogólnie biorąc pod uwagę całość, chętniej zabiera się za lektury tejże osoby - a przynajmniej zaczyna się mieć na nie większą chrapkę :) Sama to odczułam pod koniec spotkania - może też ze względu na mały niedosyt dotyczący samych powieści. Dlatego też teraz mogę się na koniec pochwalić Wam moją nową perełką otrzymaną w prezencie od pani Małgorzaty Hayles - i w dodatku z dedykacją! =D Wierzcie mi - jadąc na spotkanie zaczynałam nową książkę, a wychodząc z niego porzuciłam lekturę po jakiś 150 stronach na rzecz nowej - "Tymczasowej" :D I już jestem w połowie! =) Recenzja będzie na pewno, ale to dopiero jak się uporam z zaległościami na stronie ;(

No nic... Nie pozostaje mi nic więcej, jak życzyć wszystkim miłego wieczoru... znaczy miłej nocy i zaprosić na kolejne niestety już ostatnie spotkanie akcji "Poznań w Matrasie - Lubię to!" - 30 listopada o godzinie 16.00 :D

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania. Będzie mi naprawdę miło i co najważniejsze dzięki nim poznam wasze zdanie, na którym mi bardzo zależy - jednakże jakakolwiek forma spamu, czy posty złośliwe, obraźliwe, tudzież wywyższające się będą usuwane w trybie natychmiastowym bez zbędnego komentarza.

Miasto Recenzji © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka