Z cyklu: Listopadowe soboty w Matrasie - po raz pierwszy!

Dzisiaj trochę prywaty... A dokładniej - przyszedł czas na "małą" relację. Z czego? Oczywiście, że ze spotkania autorskiego! Jak zapewne pamiętacie, w przeciągu całego miesiąca, w czterech oddziałach Matrasa (Poznań M1, Poznań Malta, Poznań King Cross, City Center) odbywa się cykl spotkań z poznańskimi pisarzami, w których uczestniczyć będą również bloggerzy, telewizja, czy chociażby stacja radiowa. Spotkania rozpoczynają się zawsze o g. 16.00 (na co serdecznie zapraszam).

A jako, że listopad już się rozpoczął, to i cały cykl spotkań ruszył pełną parą. Jako zagorzała bloggerką, postanowiłam przez ten miesiąc "stacjonować" w jednym z wyżej wymienionych Matrasów, aby móc wam wszystko ze szczegółami zrelacjonować :D Dlatego tez dzisiaj mam zamiar pomarudzić Wam i powspominać pierwsze z nich, na których miałam przyjemność poznać dwoje z dziewięciu autorów: panią Magdalenę Kawkę oraz Krystynę Januszewską. Ale może od początku...

Cała ta sobotnia przygoda rozpoczęła się już na długo przed spotkaniem. Jakim cudem? A takim, że jak się okazało, zostałam poproszona, aby tego dnia nie być tylko "fotografem", "recenzentem", itp. ale i samą prowadzącą. Zaszczyt? ogromny. Strach? Jeszcze większy... Wahań masa, ale koniec końców postanowiłam, że "raz kozie wio" - i tak się zaczęła cała moja "przygoda".

W księgarni pojawiłam się na długo przed spotkaniem - no przecież trzeba pobuszować między regałami, prawda? - jak tu nie skorzystać - na domiar tego nie wyszłam z pustymi rękami (ale tym razem nie z książką a czym innym) :D Jednak czas nieubłaganie się zbliżał, strach brał górę. Potem rodziło się pytanie "skąd będę wiedziała, kogo szukać?" Nic trudnego - zwłaszcza, że czekając przy kasie słyszy się szepty w stylu: "Już są!", "Które to?", "No ta blondynka i ta druga, tam w okularach, widzisz?". Od razu wiedziałam, kogo szukać, a słysząc głos pani Magdy z oddali "Nie wiem, jak wygląda, ale może ją poznam ze zdjęcia" tylko się upewniłam w swojej racji :D No i się zaczęło. Szczerze, to jeszcze przed spotkaniem po krótkiej rozmowie z autorkami, nabrałam dystansu i spokoju. Poniekąd może też dlatego, że atmosfera była bardzo miła, a nie naładowana różnymi sprzecznymi emocjami. Jako, że autorki wydawał się szalenie spokojne, to i mi się udzieliło xD

Wybiła godzina 16:00. Czas rozpoczynać, a tu co? Prawie, że pustki... Szczerze powiedziawszy trochę przykro się robi, gdy przy takiej akcji gości jest zaledwie garstka. A szkoda, bo cel jest naprawdę szczytny - chodzi w końcu o szerzenie i promowanie polskiego czytelnictwa, poznania autorów od tej drugiej strony - w końcu autor, to człowiek, a nie tylko nazwisko na okładce, prawda? W dodatku dobra aura, pyszna herbata i kawa w wielu smakach, którymi ugoszczono przybyłych na spotkaniu poznańskich pisarek miały dodatkowo zachęcić. Wszystko, żeby nam i gościom było przyjemnie - szkoda tylko, że tych drugich mało. Już po spotkaniu doszliśmy do wniosku, że za taką, a nie inną frekwencją stoi kilka czynników. Po pierwsze miejsce - no wiadomo "centrum handlowe" to nie np. Targi Książki - tutaj większość "wpada-wypada". Po drugie - oprawa graficzna - w tym wypadku zgadzam się z autorkami, że przydałyby się jakieś większe plakaty promujące spotkania - zwłaszcza takie, które będą zawierały zdjęcia autorek, tudzież autorów. Trzy - to chyba fakt, iż ludzie się po prostu wstydzą - możliwe tego, że zostaną wciągnięci do rozmowy, może, coś innego, a może po prostu czują się w takim momencie niemalże zmuszeni do zakupu pozycji danego autora. Ale nie o to chodzi, moi drodzy! Promowanie czytelnictwa, poznanie fantastycznych autorów, to nie przymuszanie do zakupów - troszeczkę realizmu...

Tak czy siak nie zważając na liczebność spotkanie trwało - i to w dodatku bardzo owocnie! Osobiście bardzo się cieszę, że mogłam poznać panią Magdę i panią Krystynę - jak dla mnie to niesamowite osoby nie tylko ze sporym bagażem doświadczeń, ale i fantastycznym obyciem, które to tez ma swoje odwzorowanie w ich powieściach. W miarę m dłużej się przysłuchiwałam im odpowiedziom, nabierałam pewności, co do tego, że polscy pisarze powinni być jak najbardziej zauważalni, a wydawnictwa nie powinny się skupiać w głównej mierze na wydawaniu przekładów. W dodatku nieźle się pokusiłam na "spróbowanie" ich pisarskich sił, więc chyba przy pierwszej lepszej okazji zerwę ze swoim paktem nie kupowania miliona książek, odłożę co nieco i zakupię ich najnowsze powieści. I wcale nie uważam, ze zostałam przegadana na śmierć! Wręcz przeciwnie - tak się wkręciłam w rozmowę, że całkowicie zapomniałam o aparacie leżącym sobie spokojnie w torbie i czekającym na lepsze czasy (ale nie ma tego złego, coby na dobre nie wyszło - przy kolejnym już będę o nim pamiętać na pewno!).

W trakcie spotkania poruszanych było naprawdę wiele tematów - począwszy od samego pisania, o tym czy każdy może pisać książki, o krytyce i sposobach jej przyjmowania, o przesłaniach, jakie niosą ze sobą powieści autorek, czy chociażby to, czy dobre jest pisanie zespołowe (np. matka z córką), czy lepiej tworzyć samemu w "zaciszu własnego komputera". I tutaj muszę przyznać, nawiązała się niemała dyskusja, gdyż każda z autorek miała odmienne zdanie na ten temat. Pani Krystyna Januszewska wychodzi z założenia, iż nie ma w tym nic zdrożnego - zwłaszcza, że sama chciała, by jedna z jej powieści powstała razem z córką, jako ukazanie tych samych wydarzeń z dwóch różnych perspektyw - matki i córki. Pani Magdalena Kawka zaś uważa, że dla niej pisanie to rzecz bardzo intymna i nie wyobraża sobie czegoś takiego - zwłaszcza, że sama nie należy do osób, które są chętne do pokazywania swoich dzieł przed ich ukończeniem.

Gdybym miała opowiadać o każdym z zadawanych pytań, to przyznaję, ze nie skończyłabym pisać tej "relacji" do przyszłego tygodnia. Jedno jednak muszę przyznać - było to moje pierwsze takie spotkanie i naprawdę od tej pory będę szperać w poszukiwaniu kolejnych takich akcji. Jest to niesamowite doświadczenie i przede wszystkim przeżycie - poznać autorów z krwi i kości w dodatku tak przesympatycznych, jak pani Krystyna i pani Magda. Naprawdę liczę, że zobaczymy się jeszcze nie raz i mam nadzieję, że szybko!

Co do publiczności, to zarówno autorki, jak i ja sama chciałyśmy podziękować rodzinie autorek, drogiej pani Joleczce oraz sympatycznej osobie w czerwonym szaliczku, no i pani Irminie (o ile nie pomyliłam imienia =P), pracującej w Matrasie na Malcie, która chętna była podzielić się również swoimi spostrzeżeniami na temat spotkania i ogólnie całej akcji.

Z mojej strony mogę tylko jeszcze raz gorąco podziękować i zachęcić wszystkich do odwiedzenia Księgarni Matras w Galerii Malta w kolejną sobotę o godzinie 16:00, gdzie będzie możliwość uczestniczenia w kolejnym spotkaniu - tym razem gościc będziemy Joannę Opiat-Bojarską oraz Roberta Ziółkowskiego

PS. Zdjęcia udostępniam ze strony Poznań w Matrasie. Lubię to! -> ale już teraz obiecuję, że następnym razem wrzucę ich o wiele, wiele więcej (już swoje "roboty"). Tymczasem zapraszam wszystkich na fanpage'a tejże akcji "Poznań w Matrasie. Lubię to!", no i mam nadzieję do zobaczyska kochani - w przyszłą i każdą kolejną sobotę listopada!

2 komentarze :

  1. Ahh jaka szkoda, że w moim Matrasie nie ma takiej akcji.... :) Udanej zabawy przy kolejnych sobotach! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam o akcji niedawno i z chęcią wybiorę się w następną sobotę do Matrasa:) Nie chodzę na takie spotkania (nie licząc Targów Książki), ale z przyjemnością to zmienię, poza tym mając tak niewielką wiedzę o naszych autorach myślę, że warto to naprawić, a czemu nie zacząć już teraz. Na dodatek zawsze miałam wrażenie, że w Poznaniu bardziej promuje się filmy niż literaturę.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania. Będzie mi naprawdę miło i co najważniejsze dzięki nim poznam wasze zdanie, na którym mi bardzo zależy - jednakże jakakolwiek forma spamu, czy posty złośliwe, obraźliwe, tudzież wywyższające się będą usuwane w trybie natychmiastowym bez zbędnego komentarza.

Miasto Recenzji © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka