Przyszła sobota, przyszedł czas na kolejne spotkanie w ramach akcji "Poznań w Matrasie". Tym razem padło na panią Joannę Opiat-Bojarska oraz pana Roberta Ziółkowskiego. Na pozór, jak ogień i woda - całkowicie odmienne persony, piszące odmienne względem siebie [gatunkowo] powieści. I co z tego wyszło? Niesamowite i pełne wrażeń spotkanie. Zanim jednak o nim samym, to trochę o samych autorach:
Joanna Opiat-Bojarska - mieszkająca w Poznaniu absolwentka poznańskiej Akademii Ekonomicznej. Część życia spędziła w Gnieźnie. Zadebiutowała w październiku 2011 powieścią obyczajową "Kto wyłączy mój mózg?" polecaną przez Agatę Młynarską i Annę Maruszeczko. To miała być jedyna książka, którą chciała napisać. Niestety wpadła w uzależnienie. Od pisania, oczywiście. Po wydaniu kolejnych powieści obyczajowych "Blogostan" i "Klub Wrednych Matek" wpadła w zbrodnicze towarzystwo. W "Gdzie jesteś,Leno?" zaczęła romans z policją. To namiętne uczucie popycha ją do planowania coraz to nowszych zbrodni. Prywatnie – żona, matka i szczęśliwa właścicielka różowego laptopa. To tylko potwierdza uzależnienie. Na razie jednak nie zamierza się leczyć. Woli zabijać. Autorka: „Kto wyłączy mój mózg?”, „Blogostan”, „Klub Wrednych Matek”, „Gdzie jesteś, Leno?
Robert „Ziółek” Ziółkowski - rocznik 1967. Przez szesnaście lat służył w polskiej policji. Jego kariera wiodła od „zwykłego krawężnika”, poprzez dochodzeniówkę, wydział zwalczania przestępstw gospodarczych do specjalisty wydziału kryminalnego KWP w Poznaniu. Ostatnie lata pracował w Zespole Poszukiwań Celowych wielkopolskiej komendy. Zespoły te zostały powołane w 2001 roku, w każdej z komend wojewódzkich policji. Ich zadaniem było ściganie najgroźniejszych przestępców w kraju, ukrywających się przed wymiarem sprawiedliwości. Powstały one na podstawie doświadczeń wywiadu izraelskiego, ścigającego terrorystów z Czarnego Września po zamachu w wiosce olimpijskiej w Monachium. Stworzono wtedy w Mossad-zie specgrupę o nazwie „Gniew Boga”. Pierwsze tego typu policyjne jednostki utworzyła policja niemiecka. Ścigały one członków terrorystycznej grup Bader-Meihoff. Polska policja przejęła wzory z Bundeskryminalamt. Wielkopolskie ZPC uchodzi za najlepszą tego typu jednostkę w Polsce. Autor na bazie swoich doświadczeń napisał książkę pt. „Łowcy Głów”. W październiku br ukazała się jego nowa pozycja nosząca tytuł „Wściekły pies”. Robert Ziółkowski jest absolwentem Akademii Rolniczej i Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Zajmował się dziennikarstwem, działalnością samorządową, biznesem. Z zamiłowania żeglarz i podróżnik. W jego książkach możemy odnaleźć echa podróży po Bałkanach, Azji czy afrykańskich bezdrożach.
Co ze spotkaniem, spytacie. A o tym już za chwilkę, za momencik, a może... już? No tak - po co czekać :D To samo sobie pomyślałam w zeszłą sobotę, gdy wręcz na nie biegłam - i nie, nie tylko dlatego, że uciekł mi autobus i próbowałam nadgonić stracony czas. Przyznaję, że tego dnia przygód miałam sporo - najpierw autobus, potem korek na mieście, a na koniec wyczerpane baterie w aparacie. Koniec końców z każdych problematycznych chwil "wybrnęłam" całkiem zgrabnie i dosłownie zmachana weszłam do Galerii. Gdy tylko przekroczyłam próg Matrasa, doszłam do wniosku, że mam jeszcze jakieś dziesięć minut do spotkania, dlatego postanowiłam pokręcić się trochę po księgarni - jak na każdego "normalnego" bloggera przystało - i poszukać nowych pozycji do zakupu.
W pewnej chwili wpadłam na genialny pomysł przejrzenia powieści w.w. autorów - ze spora chęcią zakupu. Jakże więc wielkim moim zdziwieniem był fakt, iż w całej księgarni nie było ani jednak pozycji pana Ziółkowskiego i pani Opiat-Bojarskiej! Ja, jak to ja, oczywiście musiałam się podpytać sprzedawców, dlaczego. Dowiedziałam się tylko tyle, ze aktualnie nie maja ich na stanie - niestety. Szczerze? Spory minus, zwłaszcza, że tego samego dnia z autorami odbywało się spotkanie autorskie, po którym można by podpisywać zakupione egzemplarze. Czy się zawiodłam? Owszem - i to bardzo. W dodatku uważam, że wystawienie takowych pozycji w czasie spotkania jest może nie tyle dodatkową formą reklamy, co zachęceniem "książkoholików" do poznania autorów powieści w tzw. "realu".
Nie ubolewając dalej nad brakiem książek, postanowiłam znaleźć dla siebie dogodne miejsce, gdyż spotkanie się własnie zaczęło. I tutaj muszę przyznać kolejny minus dla księgarni. Dlaczego? Otóż dlatego, iż ustawienie foteli autorów oraz prowadzącego tyłem do wejścia tylko ogranicza całość. Tydzień wcześniej, gdy ja prowadziłam spotkanie z panią Kawką i panią Januszewską, nasze miejsca były ustawione frontem do gości, oraz wejścia księgarni, przez co więcej osób się zatrzymywało i przysłuchiwało całości spotkania. Tym razem sama siedząc kawałek dalej, widziałam jedynie plecy pani Joanny, prowadzącego i ewentualnie od czasu do czasu w całości pana Roberta - i tylko dlatego, że często obracał się w moją stronę, gdyż w stosunku do reszty był posadzony "bokiem".
Były minusy, przyszedł czas na plusy. Jakie? Głównie takie, że prowadzący spotkanie miał niesamowity dar rzucania świetnymi komentarzami, no i co tu dużo mówić - idealny prowadzący na swoim miejscu. Osobiście tak się wkręciłam i wsłuchiwałam w wypowiedzi zarówno jego, jak i autorów, iż nie spostrzegłam znajomych stojących obok mnie. Pytań może było niewiele i mało na temat samych książek, ale i tak było zabawnie. Jestem pewna, że takie komentarze, jak np. "Czarna Afryka wg Roberta Ziółkowskiego", "Kobiety podziwiaj, kobiety nie oceniaj", czy "Ziółek oszalał i został filozofem" zostaną w mojej pamięci jeszcze przez długi, długi czas. Nie wiem skąd on to bierze, ale jak na prowadzącego, czy komentatora jest po prostu świetny i liczę, iż kolejne spotkania też będzie prowadzić.
Jeśli o samych autorów chodzi, to przyznaję, że dowiedziałam się o nich bardzo wiele. Nie mam tutaj na myśli tylko informacji dotyczących ich powieści, ale tez wiele na temat ich życia prywatnego. Może głównie dlatego, że powieści przez nich wydawane bardzo się z nimi wiążą. Były chwile zabawne, ale i poważne. Naprawdę chwilami czułam się, jakbym czytała ich pamiętniki, a nie przysłuchiwała się spotkaniowi autorskiemu. Opowieści pani Joasi o zmaganiu się z chorobą były dla mnie wielkim przeżyciem [zwłaszcza, że jako osoba "medyczna" widzę wszystko od tej drugiej strony, nie pacjenta a personelu"]. To samo jeśli chodzi o opowieści pana Roberta dotyczące pracy w policji, oprac wyprawach zagranicznych.
Chcąc to wszystko zapamiętać, jak najlepiej zaczęłam najważniejsze fakty notować. Wierzcie mi, jakie wielkie było moje zdziwienie, gdy zapisałam kilka kartek drobnym maczkiem. Nic więc dziwnego, iż zaczęłam ubolewać nad faktem, że spotkanie skończyło się prawie o pół godziny wcześniej, niż planowo. Szkoda, bo miałam nadzieję na jeszcze więcej emocjonujących wypowiedzi. Jedyny plus to fakt, że na samym końcu publiczność była o wiele bardziej "żywa" i chętna do zadawania pytań - również, jeśli chodzi o pracowników księgarni. Jak dla mnie spotkanie wypadło prawie że idealnie, pomimo kilku mankamentów. Ale i tak nie mogę się doczekać kolejnego, naprawdę! I tym razem przyjdę dużo, dużo wcześniej i zarezerwuję sobie miejsce jak najbliżej autorów. ;)
Zazdroszczę C:
OdpowiedzUsuńSzkoda, że u nas takich rzeczy nie robią :(
OdpowiedzUsuńMega zazdroszczę, ale faktycznie, głupio zrobili że zorganizowali spotkanie z autorami książek których nie można u nich dostać...
OdpowiedzUsuńŚwietne wydarzenie, szkoda, że tylko w Poznaniu. Sama bym się wybrała :)
OdpowiedzUsuń