Recenzja: "Mroczne serce. Przeznaczeni" Lee Monroe



Tytuł/Cykl: „Mroczne serce - Przeznaczeni”
Autor: Monroe Lee
Tom: 1
Wydawnictwo: MAK Verlag
Rok wydania: 2011-05-21

„Zanurz się w świecie mrocznego romansu paranormalnego, w którym czarująca bohaterka musi wybrać pomiędzy dwoma niepokojąco kuszącymi możliwościami.” Romans? Paranormalny? W dodatku mroczny? No przyznaję, przy tym opisie naprawdę się zaintrygowałam tą nietypową mieszanką. Poniekąd właśnie jednym z powodów, dlaczego wybrałam akurat tę książkę był fakt, że nigdy wcześniej nie czytałam czegoś podobnego (a przynajmniej, jeśli chodziło o opis powieści, bo co do treści to różnie tutaj bywało).
Mówi się, że nie powinno się oceniać książki po okładce. Może i prawda. Ale w tym przypadku nawet gdybym to zrobiła to bym złego wrażenia na niej nie wywarła. Dlaczego? Po prostu mi się podoba. Na wpół mroczna, na wpół tajemnicza. W sam raz pasująca do tytułu. I tak właśnie powinny wyglądać okładki książek. Powinny zgrywać się z ich treścią, a niestety znajdą się i takie w świecie wydawniczym, w których się tego nie uświadczy.

Co do autorki przyznaję się bez bicia, że za wiele o niej nie wiem. Może to właśnie, dlatego, że większość książek pisała pod pseudonimem i nawet nie mogę powiedzieć, czy miałam, czy nie miałam z którąkolwiek do czynienia. Dlatego też potencjalnie przyjmijmy, że jak dla mnie to jest debiut pani Monroe. I przyznam, że całkiem udany. W każdym razie, jeśli chodzi o styl pisania to cieszy mnie fakt, że nie jest on strasznie monotonny. Uważam, że opisy miejsc czy sytuacji nie są ani przesadzone, ani niedopracowane. Po prostu w sam raz. A fabuła rozkręca się stopniowo, dzięki czemu podczas czytania mogłam poczuć ten dreszczyk i napięcie w niektórych chwilach. Styl pisania jest prosty, łatwo się czyta, tym bardziej, że nie robi się tego na zasadzie „weź, przeczytaj, zapomnij”. Ta książka jest o tyle dobra, że wciąga czytelnika prawie od samego początku. Przynajmniej w moim przypadku tak było.

Książkę „Mroczne serce. Przeznaczeni” można położyć razem z innymi w dziale „fantasy”. Anioły, wilkołaki, to wszystko się w niej zamyka. Wiemy już, że to fantastyka. Co jeszcze? Romans. Dwóch chłopaków. Jedna dziewczyna. Niby klasyczny wątek, nieprawdaż? Ale gdy się w tym zagłębić widać różnicę, która odróżnia ją od tych wszystkich przesłodzonych historyjek. No, bo co można powiedzieć o fakcie, że jeden z chłopaków pochodzi z innego „świata”, czy „wymiaru”, zresztą nazwijcie to jak chcecie. Podsumowując, jeśli chodzi o gatunek literacki jest fantastyczny romans paranormalny. Wybuchowa mieszanka nie powiem, że nie.
Niektórzy pewnie zastanawiają się, „Ale, o czym właściwie ona jest?”. Otóż, jeśli chodzi o fabułę to wszystkie sytuacje kręcą się wokół głównej bohaterki, którą jest praktycznie już szesnastoletnia Jane Jonas (nie mylić z Joe Jonas’em). Dziewczyna ma dziwne sny. Widzi w nich chłopaka (Lukę), który uparcie twierdzi, że są sobie przeznaczeni. Gdy czytałam opis książki, zanim ją dostałam w swoje ręce to trochę sceptycznie do tego podchodziłam. Ciężko mi było to sobie przyswoić. No, ale w końcu to fantasy, tam wszystko jest możliwe. Z drugiej strony był Evan. Kolejne zabójczo przystojne ciacho na horyzoncie z dość nietypową przeszłością. I kogo tu wybrać? Dziewczyna musi wybrać jeden z dwóch światów ten znajomy, bądź ten mroczny i nieznany i jednego z dwóch chłopaków tego ze snu, czy też z realnego świata. Odwieczny wątek każdej nastolatki w tym momencie (mam na myśli dylemat przy wyborze jednego dwóch chłopaków oczywiście xD).
Jeśli już napomknęłam o bohaterach to może wspomnę tutaj jeszcze o siostrze Jane. Przyznam, że stosunek jej i Dot mnie zaskoczył bardzo pozytywnie. Tak, jak w życiu to i w książkach, które czytam często przewijały mi się sytuacje, że rodzeństwo za sobą nie przepada. Albo, że to ta „starsza” się zawsze przejmuje tą „młodszą”. Tutaj to mała Dot troszczy się niesamowicie o Jane, co jest naprawdę wyjątkowe. Nie chcę tutaj za bardzo streszczać książki, bo w końcu chodzi o to, żeby zachęcić do jej przeczytania, więc się powstrzymam.

Jeśli bym miała wystawić własną opinię w skali 1:10 tej książce to dałabym jej 8, może 9. Dlaczego? Na pewno za to, że potrafi wciągnąć. I za to, że fabuła nie jest przewidywalna, a język prosty, zwięzły i na temat. Poza tym łatwo się wczuć w sytuację bohaterki i jej przygody, przeżycia, czy tez odczucia, co bardzo pomaga w czytaniu tak, że na końcu czuć niedosyt. Nie dałabym jej maksymalnej ilości punktów z prostego powodu. Po pierwsze, że świat wilkołaków, aniołów i tych wszystkich cudnych stworzeń jest strasznie oblegany przez innych pisarzy i ciężko znaleźć w nim coś nowego. Po drugie poległo tutaj wydawnictwo, ponieważ znalazłam kilka literówek mniej, czy bardziej kujących w oczy. Po trzecie i oby ostatnie… Nie mam chyba więcej zastrzeżeń, co do tej książki.

Mimo wszystko jest naprawdę godna polecenia dla każdego fana fantasy i romansów.
Tak po prawdzie każdy tutaj znajdzie coś dla siebie. A ja mam nadzieję, że pani Monroe napisze kolejne powieści tak dobre, jak ta, które z wielka chęcią przeczytam.

Książka została przekazana od serwisu nakanapie.pl za którą szczerze dziękuję.

2 komentarze :

  1. I znów jak nic robisz mi smaka. Zwłaszcza imieniem Evan (słabość do niego od jakiegoś czasu; w moim opowiadaniu też występuje to imię) I choć faktycznie brzmi jakby to wszystko już było, twoja ocena daje do zastanowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No bo już mówiłam, że w moich ocenach chodzi o to, żeby narobić smaczku (^^,)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania. Będzie mi naprawdę miło i co najważniejsze dzięki nim poznam wasze zdanie, na którym mi bardzo zależy - jednakże jakakolwiek forma spamu, czy posty złośliwe, obraźliwe, tudzież wywyższające się będą usuwane w trybie natychmiastowym bez zbędnego komentarza.

Miasto Recenzji © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka